Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoła bez winy

ANNA BIAŁĘCKA
Radek B. i Paweł K., uczniowie II Liceum Ogólnokształcącego, zafundowali sobie wyjazd do Tajlandii. Już dawno zapowiadali, że wszystkich czymś zadziwią. I zadziwili. - Nie szło im w szkole za dobrze - mówi Gosia, koleżanka z klasy Pawła. - Od początku grudnia ub. roku przestali chodzić na lekcje, razem gdzieś się snuli.

Szkoła bez winy

Wszyscy koledzy z klasy 16-letniego Radka z Kotli zgodnie twierdzą, że zmienił się od chwili, gdy zaczął zadawać się z 18-letnim Pawłem. - Był pod jego wpływem, bo był słaby psychicznie - zapewniają.
Paweł, mieszkaniec Niechlowa w powiecie górowskim, pojawił się głogowskim liceum dopiero na początku roku szkolnego, wcześniej był uczniem katolickiego liceum w Lubuskiem.
- Nowa szkoła, nowe środowisko kolegów miały pomóc Pawłowi w kontynuacji nauki i skończeniu szkoły - zapewnia dyr. II LO Roman Bochanysz. - Obaj byli raczej słabymi uczniami, jednak zostali na półrocze sklasyfikowani, co dawało im szansę na zdanie do następnej klasy. Teraz pewnie wszyscy będą wieszać psy na szkole, że chłopcy uciekli bo ich nauczyciele męczyli. To jednak nie jest prawda.

Opowieści na pokaz

Obaj zwracali na siebie uwagę otoczenia w różny sposób.
- Radek opowiadał mi, że zrobią z Pawłem coś takiego, co nas wszystkich poruszy - mówi Paweł, kolega z klasy. - Powiedział, że planują razem popełnić samobójstwo.
Rodzice chłopców powiadomili policję o ich zniknięciu 8 stycznia. Obaj zabrali ze sobą paszporty, Radek dodatkowo podprowadził kilkanaście tysięcy złotych z domu rodzinnego.
- Oficjalnie to Radek jeszcze figuruje w naszych dokumentach, jako zaginiony - mówi rzecznik głogowskiej policji Józef Koszów. - Nie rozpoczęliśmy jednak czynnego poszukiwania licealistów, zdążyliśmy tylko rozesłać informację do innych jednostek policji.
Koledzy z klasy dostawali od uciekinierów e-maile, w których barwnie opowiadali jak jest im fajnie, że mają supersamochody, a czas spędzają na plaży. Fantazja w Internecie.
- Do mnie pisali w miniony piątek, żebym przyjechała do nich na ferie, bo im strasznie nudno wśród ludzi, którzy rozmawiają w obcym języku - dodaje Gosia. - Nie przyznawali się jednak, że są w Tajlandii.

Azjatycki gigant

Rodzice zrezygnowali z możliwości kontaktu internetowego ze swoimi dziećmi.
- Mówili, że nie chcą ich przestraszyć, spłoszyć - zapewniają Gosia i Paweł. - My próbowaliśmy przekonać chłopaków do powrotu. Bezskutecznie. Wszyscy jesteśmy w szoku, że pojechali tak daleko i zrobili to, co zrobili.
Chłopcy dolecieli do Tajlandii samolotem 21 stycznia. Za bilety lotnicze w obie strony zapłacili ponad 6 tys. zł. Z Bangkoku pojechali do nadmorskiej Patayi, gdzie wydali resztkę pieniędzy. W sobotę 2 lutego wymyślili sposób na zarobienie kasy na podróż do USA.
- Dwaj chłopcy z Polski dokonali napadu na sklepik przy stacji paliw, do czego od razu po zatrzymaniu przyznali się - mówi konsul polski w Bangkoku Wieńczysław Antczak - To dobrze, że się przyznali, gdyż w znacznym stopniu może to wpłynąć na obniżenie im kary za ten czyn.

Grozi mu więzienie

Młodzi napastnicy przygotowali się do wyprawy po pieniądze, kupili maski, plastikowe pistolety - zapalniczki, wypożyczyli auto. Ze sklepiku na stacji paliw udało się im ukraść kasę fiskalną z pieniędzmi. Łączną wartość kradzieży obliczono na ok. 61 tys. bat, czyli prawie 1,6 tys. dolarów.
Policja zatrzymała licealistów podczas ucieczki. Starszy, jako pełnoletni, został umieszczony w policyjnym areszcie, gdzie będzie czekał na wyniki śledztwa a także wyrok sądu. Natomiast młodszy trafił do ośrodka zamkniętego dla dzieci, w którym przez najbliższe trzy miesiące będzie obserwowany przez psychologa.
- Odwiedziłem obu zatrzymanych - dodaje konsul. - I muszę przyznać, z pewnym zaskoczeniem, że przebywają w dobrych warunkach. Zwłaszcza młodszy chłopiec, traktowany tu jak dziecko, jest w bardzo dobrych warunkach. Jako jedyny biały w tym ośrodku, jest pewnego rodzaju atrakcją, której, jak zauważyłem, wszyscy starają się dogodzić.

Paweł żałuje

Zgodnie z tajlandzkim prawem Pawłowi grozi kara pozbawienia wolności do lat sześciu, natomiast Radkowi skierowanie do poprawczaka.
- Straszy prosił o poinformowanie najbliższych, że żałuje tego co zrobił i najchętniej cofnąłby czas. Młodszy raczej nie zdaje sobie sprawy ze swego czynu i możliwych konsekwencji - powiedział W. Antczak.
Paweł stanie przed sądem, może liczyć na złagodzenie wyroku za przyznanie się do wszystkiego, jednak nie powinien mieć nadziei na szybki powrót do kraju. Radek być może wróci do domu już za trzy miesiące. Jeżeli wyniki prowadzonej obecnie obserwacji przekonają sędziego, że najlepiej będzie oddać małolata w ręce rodziców, tak się stanie. Najbliżsi chłopca muszą jednak liczyć się z jego resocjalizacją w Tajlandii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska