Przybory szkolne
Od prostych ale solidnych, drewnianych piórników poprzez chińskie, kolorowe, pachnące i szybko psujące się, zamykane na magnes cudeńka, aż do prostych w formie, nierzadko własnej konstrukcji etui. Przez lata kształtowano na różny sposób sztukę pisania przez dzieci. Od pozwolenia na pisanie tylko ołówkiem, dopóki pismo „się nie wyrobi”, przez automatyczne długopisy i pióra kulkowe, do notatek na tablecie lub smartfonie. Pachnące i niezbyt smaczne (sprawdzano to dokładnie) gumki zastąpiono korektorami i migającym kursorem na ekranie.
Dentysta szkolny i gabinet higienistki
Największy koszmar dziecięcych snów w szkołach podstawowych sprzed kilkudziesięciu lat. Obowiązkowa fluoryzacja i leczenie zabieranych do gabinetu w środku lekcji dzieci, mało nowoczesne wiertła do borowania o dźwięku, który obecni dorośli wspominają z gęsią skórką. Higienistka na początku roku sprawdzała czystość głów, mierzyła, ważyła i… pilnowała, żeby wszyscy zostali objęci obowiązkowymi szczepieniami. W szkole.
Zajęcia praktyczno - techniczne
Jak sama nazwa wskazuje faktycznie były i praktyczne i techniczne. Chłopcy i dziewczęta zostali podzieleni na dwie grupy. "Męska" część „techniki” obejmowała drobną stolarkę, naukę majsterkowania i drobnych napraw. Dziewczęta uczyły się przyrządzania prostych potraw, robienia na drutach, wyszywania, cerowania. Obie grupy w starszych klasach uczyły się pisma technicznego i rysunku technicznego.
SKO, TPPR i inne szkolne „wynalazki”
Kieszonkowe od rodziców można było wpłacić na książeczkę SKO (Szkolna Kasa Oszczędności). Wkład był pilnowany przez nauczyciela lub wybieranego skarbnika i wypłacany tylko z „zezwalającą” karteczką od rodzica. Dzięki funkcjonującemu w szkole Towarzystwu Przyjaźni Polsko – Radzieckiej korespondować można było z osobami z dalekowschodnich republik radzieckich. Nigdy nie spotkany „korespondencyjny przyjaciel” przesyłał w listach kolorowe widokówki, proporczyki, kalendarze i gazetki z dalekiego, trochę - w mniemaniu uczniów - egzotycznego miejsca.
Dostępu do dzisiejszych cudów techniki było mniej, w telewizji tylko dwa programy, o internecie nikt nawet nie słyszał, ale słowa „nudzę się” z ust młodzieży sprzed kilkudziesięciu lat raczej się nie słyszało…