W niedzielę przypada 67. rocznica sowieckiej agresji na Polskę. 17 września 1939 r. Armia Czerwona zajęła wschodnie województwa II Rzeczpospolitej i walnie przyczyniła się do naszej klęski w kampanii wrześniowej. Po zakończeniu II wojny światowej w Polsce zostały radzieckie garnizony. Rosjanie opuścili nasz kraj dopiero w 1993 r. Jak ich wspominają mieszkańcy wsi otaczających Kęszycę Leśną - jedną z największych baz radzieckich na Ziemi Lubuskiej?
- W szkodę nie wchodzili, ani krzywdy nam nie robili. Za to wiele osób robiło z nimi niezłe interesy. Kupowali od Rosjan ropę i złoto, a kiedy w naszych sklepach można było dostać tylko ocet, to jeździliśmy do Kęszycy po słodycze, wędliny i herbatę - wspomina Helena Nycz z Nietoperka.
Szkoła za spodenki
Od 13 lat w Kęszycy Leśnej mieszkają cywile, ale na środku wsi nadal stoi pomnik czołgającego się radzieckiego żołnierza. Na fasadzie pobliskiego hotelu zachowały się rosyjskie napisy i mapa Polski z trasami przejazdów rosyjskich kolumn. - Specjalnie nie zamalowałem tych napisów, bo to świadectwo historii tej miejscowości i jednocześnie atrakcja dla turystów - mówi właściciel hotelu Arkadiusz Marmurowicz.
Miejscowi pamiętają, że handlowe kontakty z ,,Ruskimi'' zamieniały się często w przyjaźnie. H. Nycz i jej mąż Wacław do dziś korespondują z Rosjaninem Włodzimierzem Wołodinem, który w latach 80. chciał im sprzedać zamrażarkę. Interesu nie ubili, ale oficer często przyjeżdżał do nich z żoną Walą. W 1990 r. Rosjanie zaprosili rodzinę Nyczów do Stalingradu, czyli obecnego Wołgogradu.
- Byli bardzo gościnni. W domowym archiwum przechowujemy zdjęcia z tej wycieczki - mówi W. Nycz, który sołtysuje w Nietoperku i jest autorem monografii tej wsi.
Od 15 lat chlubą niewielkiej Kaławy jest szkoła podstawowa. Przy budowie pomagali rosyjscy żołnierze. - Mieli ze sobą dźwigi i ciężki sprzęt, którego nie miała żadna z miejscowych firm budowlanych. My kupiliśmy im sportowe spodenki, a oni pracowali na budowie. Maszyny były premią za to, że ich karmiliśmy - wspomina dyrektor podstawówki Czesław Staszyński.
Bazy nie było na ówczesnych mapach, jednak mieszkańcy pobliskiego Międzyrzecza doskonale wiedzieli, że stacjonuje tam batalion łączności. Jedna ze stacji radarowych znajdowała się pod Bukowcem. - Żołnierze przyjeżdżali do PGR-u po wodę. Drażniła ich wieża przeciwpożarowa w lesie między Starym Dworem i Łagowcem, z której można było obserwować ich nadajniki. Wciąż niszczyli drewniane drabinki i znajdujący się tam telefon - opowiada Ryszard Duda z Bukowca.
Rozjechali żyto
Sąsiedztwo bazy i poligonu pod Wędrzynem bywało uciążliwe. Między Kęszycą i Bledzewem Rosjanie wytyczyli jeden z odcinków tzw. Szlaku Hannibala. - To trasa między poligonami w Żaganiu, Wędrzynie i Drawsku Pomorskim. Raz w roku polnymi duktami z poligonu na poligon szły pułki czołgów i tankietek. Rosjanie pędzili jak do pożaru. Bywało, że jechali przez żyto czy buraki. Raz taka kolumna zapędziła się do wsi i zniszczyła drogę gąsienicami - wspominają mieszkańcy Nowej Wsi pod Bledzewem.
Bazę oraz poszczególne stacje radarowe były otoczone zasiekami i płotami pod napięciem, ale można się tam było dostać... podziemnymi korytarzami łączącymi bunkry Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego! - Kiedyś doszliśmy podziemiami do bunkra, na którym był taki nadajnik. Słyszeliśmy rozmawiających ze sobą operatorów, ale na górę już nie wchodziliśmy - wspomina Władysław Kwella z Nietoperka.
Dezerter w stodole
Rosjanie wyjechali z Kęszycy Leśnej 5 maja 1993 r. Wracali wagonami towarowymi. Na bocznicy w Nietoperku żegnało ich kilkudziesięciu mieszkańców. Kobiety przyniosły gałęzie kwitnącego bzu, zaś kieszenie w marynarkach ich mężów rozpychały butelki wódki. Krasnoarmiejców żegnał m.in. Stanisław Dobrowolski, który ma obecnie 83 lata. - Oficerowie zaprosili mnie do swego wagonu i poczęstowali kielichem gorzałki - wspomina.
Ponad 30 lat temu w gospodarstwie Dobrowolskiego pojawił się rosyjski żołnierz. Mówił, że czeka na eszelon. - Nakarmiliśmy go i przenocowaliśmy. Następnego dnia miał odjechać, ale schował się w stodole. Widocznie zdezerterował z wojska. Ktoś go zobaczył i doniósł. Przyjechał major z kilkoma żołnierzami i zabrali sołdata. Był blady jak papier. Pewnie za próbę ucieczki trafił do łagru - wspomina wnuczka gospodarza Wanda Wnęk.
Podczas pożegnania miejscowi wieszczyli, że za kilka lat do opuszczonych przez Rosjan koszar wprowadzą się niemieccy lub amerykańscy żołnierze. Koszarowce zasiedlili mieszkańcy pobliskiego Międzyrzecza i Ślązacy, jednak na bocznicy kolejowej w Nietoperku już kilka razy rozładowywali się Amerykanie, którzy trenują na wędrzyńskim poligonie.
Hindusi przed Kazachami
Rosjanie stacjonowali w Kęszycy Leśnej od 1956 do 1993 r. - Przyjechali na gotowe, bo koszary wybudowali jeszcze przed wojną Niemcy, a w 1945 r. zajęli je na 11 lat polscy żołnierze - opowiada badacz historii z Międzyrzecza Stefan Cyraniak.
Twierdzi on, że Kazachowie i Osetyńcy z Armii Radzieckiej nie byli pierwszymi Azjatami, którzy stacjonowali w tej bazie. W okresie II wojny światowej szkolili się w niej Hindusi, którzy w mundurach SS mieli walczyć z Anglikami. - Dotarłem do zdjęć, na których przed międzyrzeckim ratuszem paradują brodaci żołnierze w turbanach - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?