- Któregoś dnia w lutym zadzwonił do pracy kolega, któremu zleciłem wykonanie remontu mieszkania i powiedział, że do drzwi zapukała pani z towarzystwa budownictwa społecznego i sporządziła protokół - tłumaczy Józef Janczy, lokator mieszkania w bloku przy ul. Świerczewskiego 74. - A w piątek otrzymałem pismo, z którego wynika, że mam się wyprowadzić, gdyż podnajmuję kawalerkę, która należy do gminy.
Tłumaczyłem to urzędnikom
Tymczasem Janczy twierdzi, że nigdy nikomu jej nie wynajmował:
- Tłumaczyłem to urzędnikom, zarówno panu Romanowi Pacukowi jak Krzysztofowi Tomalakowi. Mieszkam tutaj bez przerwy od 1994 roku, gdy opuściłem dom dziecka. 18 marca byłem w ŚTBS-ie, uregulowałem zaległości i sporządziłem dokument dotyczący wykupu kawalerki, wpłaciłem też pieniądze konieczne do przeprowadzenia wyceny.
Nie rozumiem więc, skąd pismo, że mam się wyprowadzić do końca kwietnia, tym bardziej, że jest ono datowane na 16 marca. Dlaczego 18 marca urzędniczka nic mi o tym nie powiedziała? Przecież to jakiś absurd! - irytuje się Janczy.
Pan Józef zebrał podpisy 25 lokatorów bloku, którzy przeciwstawiają się wyrzuceniu go z mieszkania.
- Nie znam dobrze tego pana, widywałam go z dziewczyną albo samego. Nigdy nie widziałam, żeby do tego mieszkania wchodził ktoś inny - stwierdza sąsiadka z przeciwka.
- Kiedyś mieszkała tutaj bardzo uciążliwa kobieta, której nie szło się pozbyć. A ten pan jest tutaj od 15 lat i tak po prostu ma trafić na ulicę? - rozkłada ręce Donata Klechamer.
Mieszkanki bloku poszły w poniedziałek z panem Józefem na sesję rady miasta. - To brak słów jak rada miasta nas potraktowała - żali się D. Klechamer. - Tylko burmistrz zabrał głos i powiedział, że nic go nie obchodzi, w czym nasz sąsiad chodzi ubrany.
- Radni milczeli, i to są ci ludzi, którzy maja reprezentować obywateli miasta - wkurza się Janczy. - Wcześniej burmistrz powiedział mi, że ja dla niego nie istnieję! Więc dokąd mam teraz wracać? Do domu dziecka?
- Przecież oni nie mają żadnych dowodów, że on wynajmował mieszkanie - zauważają sąsiedzi.
Notatka służbowa zaważyła
- Dziś na sesji było spore zamieszanie w związku z tą sprawą - nie kryje Mirosław Algierski, radny. - Podobno ten pan, którego zastała w mieszkaniu inspektorka powiedział, że o kawalerce dowiedział się z ogłoszenia w telewizji kablowej. Jedyna szansa dla pana Janczy to sąd, gdzie obaj panowie złożą zeznania, że mieszkanie nie było wynajęte.
Krzysztof Tomalak, zastępca burmistrza Świebodzina, nie ma wątpliwości. - W umowie jest jasno napisane, że nie wolno podnajmować lokalu. Gdy do tego dochodzi staramy się odzyskać mieszkanie, bo w kolejce o dach nad głową jest 80 rodzin.
Dlaczego ŚTBS przyjął wniosek od lokatora dotyczący wykupu kawalerki, mimo że dwa dni wcześniej podjęto decyzję o zerwaniu umowy najmu?
- Procedura wykup trwa bardzo długo, a wniosek powinien być złożony w gminie, a nie w ŚTBS-ie, więc pracownica towarzystwa budownictwa społecznego nie mogła wiedzieć o naszej decyzji - odpowiada K. Tomak.
Czy decyzja gminy jest ostateczna?
- Pan Józef Janczy to sympatyczny człowiek, ale dla nas wiążąca jest notatka służbowa osoby, która skontrolowała ten lokal - stwierdza zastępca burmistrza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?