W czasach słusznie minionego systemu targowisko w Świebodzinie wyglądało zupełnie inaczej niż dzisiaj.
We wtorki i piątki (dni tzw. targowe) to miejsce miało zdecydowanie gospodarski charakter. Już od świtu zjeżdżali tu bowiem okoliczni rolnicy, którzy handlowali prosiętami i rąbanką, a także płodami ziemnymi, nierzadko wprost z wozów konnych. Targowano też żywymi zwierzętami. Wokół wozów panowały zawsze ożywiony ruch, harmider i odgłosy głośnych rozmów. Przy wozach dobijano interesów, które pieczętowano rozlewaną pod słomą wódeczką, zagryzając pętkiem kiełbasy własnej roboty.
Czasami ktoś przywiózł trochę przemyconego towaru zza Buga lub z bratnich Węgier. Taka oferta była raczej przypadkowa i uboga, więc klientów poszukujących takich konkretnych artykułów kręciło się jakby mniej.
W 1971 roku teren targowiska otrzymała w użytkowanie Gmina Spółdzielnia „Samopomoc Chłopska”, która po siedemnastu latach drenowania kieszeni handlowców postanowiła się go pozbyć i odstąpić miastu, zachowując jedynie niewielki skrawek. Ówczesny naczelnik (odpowiednik dzisiejszego burmistrza) odmówił przyjęcia prezentu, nie przypuszczając, że będzie to niebawem prawdziwa „żyła złota”. Odmowę umotywował krótko: prowadzenie targu należy do statutowych zadań spółdzielni.
W 1990 roku wojewoda zielonogórski przekazał teren targowiska na własność gminie, lecz użytkownikiem była nadal GS.
Gdy łóżko stało się ladą handlową, a było to w latach ustrojowego przewrotu, terenem zaczęli interesować się wszyscy: handlowcy i klienci, a także Gmina i GS.
W czerwcu 1991 roku Gmina wydała decyzję o wygaśnięciu spółdzielczego zarządu nad targowiskiem. GS odwołała się - i wygrała. Na domiar złego ustawa sejmowa nadała dawnym użytkownikom nowe prawa: kto 5 grudnia 1992 roku zajmował teren, ten miał prawo przejąć go na własność.
W okresie transformacji i szerokiego otwarcia granic, świebodziński plac targowy zyskał charakter międzynarodowy. Wśród sprzedawców oferujących tani towar ze Wschodu nie brakowało Rosjan, Wietnamczyków i innych nacji. Bywało też wielu klientów zza zachodniej granicy, kusiła nadzieja na dokonanie tu korzystniejszych zakupów.
Dodajmy, że po latach eksploatacji teren targowiska przedstawiał okropny i wstydliwy wygląd. Plac był wyłożony trylinką, której wybrzuszenia sprzyjały powstawaniu zastoin i kałuż; stoiska były, co prawda, zadaszone, ale pod naporem wiatru blachy wyginały się, zrywały, woda siąpiła klientom za kołnierz. Renowacji wymagały też same stoiska i ławy sprzedażne.
Tymczasem spółdzielnia musiała już zająć się samą sobą, a nie myśleć o tym, by nie siejąc i nie orząc - zbierać „złote plony”. Transformacja również jej zaszkodziła.
W 1996 roku targowisko przeszło w ręce prywatne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?