Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tej walki Ania sama nie wygra

Beata Bielecka 95 758 07 61 [email protected]
Zdjęcia Ani, która po wypadku przeszła skomplikowaną operację, krążą po Facebooku, bo m.in. w ten sposób fundacja, która wspiera zawodniczkę, zbiera pieniądze na jej leczenie.
Zdjęcia Ani, która po wypadku przeszła skomplikowaną operację, krążą po Facebooku, bo m.in. w ten sposób fundacja, która wspiera zawodniczkę, zbiera pieniądze na jej leczenie. Archiwum Ani Harkowskiej
- Jestem mocnym zawodnikiem, upartym i znającym smak walki. Ale w walce finansowej jestem słaba - przyznaje Anna Harkowska, paraolimpijka ze Słubic. Po wypadku, który miała na początku sierpnia, potrzebuje pieniędzy na leczenie.

Ania w sierpniu w Zieleńcu, jadąc rowerem z prędkością 60 km/h, straciła panowanie nad kierownicą i z taką siłą uderzyła w asfalt, że oderwała obojczyk od ramienia. - Wyjechała jej nagle grupa turystów. Musiała ostro hamować i tak to się skończyło - mówi Marian Kowalski ze Słubic, trener Ani.

O tej kraksie wciąż przypominają krążące po Facebooku zdjęcia. Jest tam też informacja, że w pomoc zaangażowała się Fundacja "Wchodzę w to". Na razie zebrała jednak tylko 1.290 zł. A potrzeba jeszcze ponad 33 tys. zł, żeby pokryć koszty operacji i rehabilitacji. - Nie wiem, skąd weźmiemy tyle pieniędzy - nie ukrywa trener i wspomina wydarzenia ostatnich tygodni. - Do wypadku doszło 1 sierpnia, tuż przed mistrzostwami świata w parakolarstwie w Kanadzie. Ania przygotowywała się do nich od dawna, a tu taki dramat.

13 sierpnia przeszła skomplikowaną operację. Od lekarza usłyszała, że potrzeba trzech miesięcy, żeby mogła wrócić do treningów. Wsiadała na rower po dwóch dniach! - Nikt inny by tego nie zrobił, ale ona jest wojownikiem - w głosie trenera słychać niesamowity podziw. I dumę, bo Ania do Kanady nie tylko pojechała, ale w środę wróciła z mistrzostw z dwoma srebrnymi medalami. Pierwszy wywalczyła 30 sierpnia, niecały miesiąc po wypadku, gdy z niesprawną ręką sięgnęła po tytuł wicemistrzyni świata w jeździe indywidualnej na czas na ponad 17 km. Srebro zawisło też na jej szyi po wyścigu ze startu wspólnego. Pięć rund po 13 km. Z chorą ręką to było duże wyzwanie.

- Mocno walczyła o złoto - wspomina Kowalski. Mówi, że dla niego Ania nie przegrała z pierwszą na mecie Niemką, tylko z bólem. Był nawet taki moment, że obawiał się, żeby ten ból nie odebrał jej całkowicie panowania nad kierownicą, co mogłoby się zakończyć upadkiem.

Radość po powrocie z Kanady przyćmił teraz strach, bo trzeba będzie zapłacić za skomplikowaną operację, z zastosowaniem jednej z najnowocześniejszych metod na świecie, którą Ania przeszła tydzień przed wylotem. - Zerwane więzozrosty zastąpiono sztucznym włóknem, czterokrotnie mocniejszym od oryginału, ale tego typu operacje są bardzo drogie i nie refunduje ich Narodowy Fundusz Zdrowia - mówi Ania. - Musimy ponieść koszty sami, choć kwoty jeszcze nie znamy - dodaje trener. Pieniądze będą też potrzebne na dalszą rehabilitację. Ania dochodzi do zdrowia pod okiem Konrada Słynarskiego, lekarza z Warszawy, który opiekuje się nią od wielu lat.

O tym, że jest twarda, dobrze wiedzą wszyscy, którzy znają jej historię. Na stronie fundacji "Wchodzę w to" napisała o sobie, że bycie sportowcem to dla niej przede wszystkim duch walki, który zawsze pchnie do przodu, nie pozwala się poddawać i szepcze do ucha, że rzeczy niemożliwych do zrobienia nie ma.

- Właśnie ten sportowy duch pozwolił mi przetrwać najtrudniejsze chwile - podkreśla. Gdy 11 lat temu studiowała w Instytucie Wychowania Fizycznego w Szczecinie i trenowała kolarstwo w tamtejszym Gryfie, została potrącona przez autobus. Straciła kość strzałkową i staw skokowy. W lewej nodze miała 26 złamań. Groziła jej amputacja. Nikt nie wierzył, że uda się jej wrócić do sportu. - Żebyś ty, dziewczyno, chociaż mogła chodzić - słyszała od lekarzy. Ale ona w domu ćwiczyła na łóżku, na tarasie pedałowała na rowerze, a potem na wózku jechała nad morze (mieszkała wtedy w Świnoujściu), o kulach dochodziła do brzegu i pływała.

Mimo choroby skończyła studia, potem jeszcze rehabilitację, zaczęła doktorat. I ciągle się ściga. Ze zdrowymi i niepełnosprawnymi. Cztery lata po wypadku zdobyła brąz na mistrzostwach Polski, jadąc z pełnosprawnymi kolarkami. W ub. roku z igrzysk paraolimpijskich w Londynie wróciła z trzema srebrnymi medalami. W tym wygrała Puchar Świata w parakolarstwie we Włoszech. - Teraz celem jest zdobycie koszulki mistrza świata i złota na paraolimpiadzie w Brazylii w 2016 roku - zdradza swoje plany Ania.

- Pomóżmy jej - apeluje fundacja "Wchodzę w to". Pieniądze można wpłacać na konto fundacji: 52 1750 0012 0000 0000 2140 8425, koniecznie z dopiskiem Ania Harkowska 1/H.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska