Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedie na drogach. Przeczytaj przerażające wspomnienia z wypadków

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
- Porozrzucane części ciał. Auto, które rozpadło się na dwie części. Zwłoki wbite w drzwi. To widzę, ile razy jadę Kostrzyńską - mówi Dariusz Wróblewski, wiceszef gorzowskiej drogówki. Wspomina wypadek, w którym zginęła piątka młodych ludzi.

To było 12 lat temu. Nie ma chyba gorzowianina, który nie pamiętałby tamtych tragedii. Jedna po drugiej, w dwa długie weekendy. 4 maja, Kostrzyńska, ginie pięć osób. Trzy miesiące później, 14 sierpnia, droga Gorzów - Różanki. Znów piątka młodych ludzi. Na cmentarzu też leżą blisko siebie.

Alkohol i brawura

Wracali toyotą z dyskoteki w Ośnie. W siedem osób, dwie schowane w bagażniku. Na Kostrzyńskiej kierowca uderzył w słup trakcji tramwajowej. - Auto rozpadło się na dwie części. Przód był przy jednym słupie, tył - przy drugim - wspomina Wróblewski, którego wezwano do wypadku. Pamięta porozrywane i porozrzucane części ciał. - Jedne zwłoki były wbite w drzwi, na drodze leżała noga. Makabryczny widok - stwierdza.

Pamiętam tę nogę, jedno ciało na torowisku, drugie na ulicy, trzecie w resztkach auta. Mnóstwo krwi. I dwie kupy złomu. Z auta wypadły dwie osoby i one przeżyły, w tym kierowca, który prowadził po alkoholu. Zginęło pięcioro młodych ludzi. Mieli po 17, 18 lat. Ile razy jadę Kostrzyńską, tyle razy myślę o tym, co zdarzyło się 12 lat temu. Jak wiceszef gorzowskiej drogówki. - Tego nie da się zapomnieć - mówi Wróblewski.
Tak jak zawsze będzie się pamiętać krzyk matek na pogrzebie ofiar wypadku spod Różanek:
- Jezu, Jezu, mój kochany.

Jechali się wykąpać. Oplem wyprzedzali kolumnę samochodów. Na zakazie wyprzedzania. Zahaczyli o hondę jadącą z naprzeciwka. Wpadli na pobocze. Uderzyli w drzewo. Przez lata w oczy kłuło pięć krzyży tam zawieszonych.

Piszcie do nas

Nie ma mocnych. Każdy kierowca musiał mieć przeżyć na drodze coś, co go przeraziło. Może widział wypadek, a może znalazł się w sytuacji, w której strach zajrzał mu w oczy. Opowiedzcie nam o tym, drodzy Czytelnicy. Nam i wszystkim kierowcom. Żeby zapamiętali i pomyśleli na drodze.

Jeśli zechcecie napisać, Wasze zdarzenie opublikujemy w internecie na: www.gazetalubuska.pl/bezpiecznadroga. Będziemy też czekać, jak zawsze, na informacje o niebezpiecznych miejscach, źle ustawionych znakach, absurdalnych rozwiązaniach na drodze. Piszcie, przesyłacie zdjęcia.

Może razem uratujemy choć jedno życie.

Elżbieta Polak, wicemarszałek województwa:

- Kilka lat temu wracałam z dziećmi z cyrku. Miałam w aucie dwójkę swoich dzieci i dwójkę brata. Jechaliśmy drogą powiatową, między lasami. Tego przejazdu kolejowego zupełnie nie było widać. Tory zarośnięte były trawą, znak stop zupełnie niewidoczny. I nagle słyszę Amadeusza, miał może 5-6 lat: pociąg. Dojrzał go gdzieś między trawami. Nacisnęłam hamulce, zatrzymałam się tuż przed maską lokomotywy. Długo bałam się wsiąść do samochodu. Kiedy wspominam tamto zdarzenie, jeszcze dziś przechodzi mnie dreszcz. Przy okazji apel do drogowców: zadbajcie, by przejazdy były widoczne.

Andrzej Kunt, burmistrz Kostrzyna

- Jechałem do Warszawy, był styczeń, ślisko i ciemno, bo jeszcze przed świtem. Na drodze przed Poznaniem nagle zobaczyłem przed sobą cztery światła. Tir wyprzedzał tira. Odbiłem ostro w prawo, przeleciałem przez rów, za którym rosło drzewo. Przyciągało jak magnes. Kontrowałem tak mocno, że później aż bolały mnie ręce. Otarłem się o nie autem i znów wpadłem do rowu. Kiedy zrobiło się jasno, ze zdziwieniem zobaczyłem, że w aucie zbita jest szyba. Musiałem uderzyć głową, nic nie czułem. Tiry sobie pojechały, pewnie mnie nie zauważyły. Naprawa auta kosztowała 30 tys. zł

Trzy pytania do... Piotra Fliegnera, naczelnika lubuskiej drogówki

PIOTR FLIEGNER Ma 37 lat, w policji od 17 lat. Naczelnikiem lubuskiej drogówki jest od marca. Żonaty, syn Szymon.

Gubi nas brawura

1 Czy coś pana, kierowcę, a nie policjanta, przeraziło na drodze?
- Jest wiele takich sytuacji, które przerażają nas wszystkich. Pamiętam, kiedyś jechałem trójką, między Skwierzyną a Międzyrzeczem. Droga pełna zakrętów, podwójnych linii ciągłych. W którymś momencie zza zakrętu wyjechał samochód, był na moim pasie ruchu. Wyprzedzał na zakręcie! I zmusił mnie do zjazdu na pobocze. Co pomyślałem? To, co każdy z nas: że to zabójca.

2 Skąd bierze się taka głupota za kółkiem?
- Z brawury, ignorancji w stosunku do innych osób korzystających z dróg. Także z poczucia pewności siebie, wiary we własne umiejętności. A przecież nie zawsze jest tak, że się zdąży... Dowodem są wypadki, które mamy na naszych drogach.

3 Są wakacje, na drogach króluje olbrzymia prędkość i wyprzedzenie. Co pan radzi kierowcom?
- Wyprzedzanie jest jednym z najbardziej niebezpiecznych manewrów. Jeśli ktoś jedzie z nadmierną prędkością, np. 160 km/godz., na takich drogach jak nasze, czyli jednopasmowe, musi wyprzedzać. Nazywam to zapotrzebowaniem na wyprzedzanie, które przy wypadku zazwyczaj kończy się tragicznie.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska