Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener żużlowej drużyny nie ma klawego życia

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Na treningu czy w trakcie zawodów wskazówki trenera są bardzo cenne. Z boku często widać znacznie więcej niż na torze. Junior Bartosz Zmarzlik (z prawej) ochoczo korzysta z podpowiedzi Piotra Palucha.
Na treningu czy w trakcie zawodów wskazówki trenera są bardzo cenne. Z boku często widać znacznie więcej niż na torze. Junior Bartosz Zmarzlik (z prawej) ochoczo korzysta z podpowiedzi Piotra Palucha. Bogusław Sacharczuk
Stres, napięty grafik, ciągłe wyjazdy i brak czasu dla rodziny to nieodłączne elementy trenerskiego rzemiosła. Doskonale wie o tym Piotr Paluch, opiekun Stali Gorzów. Jak wyglądają jego "zwykłe" dni przed meczem ligowym?

W niedzielę "Staleczkę" czeka pojedynek z Unibaksem Toruń, liderem ekstraligi. Pod koniec lipca, gdy sezon w pełni, przygotowania to już rutyna. W ekipie Palucha wszystkie klocki są poukładane, na żadne ekstrawagancje raczej nikt sobie nie pozwoli. Czyli co? Dzień przed meczem trening, potem wspólny obiad i heja na tor do walki o zwycięstwo? Te punkty też są w harmonogramie, ale pierwsze przymiarki do spotkania z "Aniołami" (a także każdego innego w sezonie) "Bolo" czyni już w poniedziałek.

Gdy opadną emocje z poprzedniego dnia, związane z meczem, myśli zaczynają już krążyć przy kolejnym ligowym wyzwaniu. Zanim jednak gorzowianin zacznie rozgryzać rywala, najpierw dokonuje analizy swojego zespołu. Pracy jest sporo, często przez kilka godzin.

- Po każdym spotkaniu zakładam osobny formularz, uwagi zapisuję w komputerze. Studiuję każdy bieg, po czym wysyłam maila do zawodników. Zawiera on opis, jakie błędy popełniali i czy sobie pomagali. Tutaj nie ma zmiłuj się: dostają pochwały, ale gdy trzeba, to zostają też zrugani - zdradza Paluch.

Szkoleniowiec wicemistrzów Polski stara się jednak zakończyć korespondencję pochwałą. - Szukam pozytywów, by zdopingować zawodnika na kolejny mecz - tłumaczy pan Piotr. Co Niels Kristian Iversen i jego koledzy z drużyny ujrzą w internetowej poczcie? - W każdej wiadomości jest link do wideo, gdzie żużlowiec może sobie obejrzeć swój występ i porównać go z moim komentarzem. Ma tam wyszczególnione błędy lub elementy dobrej jazdy.

Taka analiza jest bardzo przydatna dla naszych żużlowców, bo przecież techniczny tor przy Śląskiej nie należy do łatwych. Niejeden, często doświadczony zawodnik przeciwnej ekipy "połamał sobie zęby" zwłaszcza na drugim wirażu. Stalowcy, jako gospodarze, muszą takich błędów uniknąć jak ognia.

Reakcje stalowców na uwagi Palucha są oczywiście różne. Jedni przyjmują krytykę ze zrozumieniem, drudzy się nie zgadzają i przesyłają swój pogląd. - Sam kiedyś jeździłem na żużlu i wiem, jak to jest. Każdy ma swoją rację i chce, by jego było na wierzchu. To tak jak relacja między zawodnikiem i sędzią, gdy każdy widzi pewne sprawy inaczej. Na szczęście chłopaki biorą sobie moje opinie do serca i starają się poprawić swoją jazdę.

W kończącym się tygodniu "Bolo" nie miał zbyt wiele wolnego czasu. W poniedziałek jego najmłodsi podopieczni startowali w Gnieźnie w ostatniej eliminacji Ligi Juniorów, we wtorek ta sama grupa jeździła w Pile w III rundzie Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski. Nieco lżejsza była środa, ale za to już w czwartek od rana Paluch był na nogach. O 11.00 miał konferencję prasową przed meczem z Unibaksem. Przed nią oraz popołudniu na "Jancarzu" kółka kręciła młodzież. Dopiero w weekend znów na pierwszym planie jest pierwsza drużyna.

- Przygotowania zaczynamy od piątku, przy czym pierwszy trening nie jest obowiązkowy. Dla chłopaków to przede wszystkim okazja, by sprawdzić sobie sprzęt po tuningu czy popracować nad ustawieniami. Z właściwym treningiem mamy do czynienia w sobotę, dzień przed meczem. Wówczas przyjeżdża cała ekipa - wyjaśnia trener stalowców.
Przed pojedynkiem z "Aniołami" nasi będą ćwiczyli m.in. elementy startowe i jazdę w parze. - Ale także będziemy tworzyli dobrą atmosferę. Cieszę się, że po ostatnim, zwycięskim meczu z Unią Tarnów wrócił "team spirit". Duch w zespole jest potrzebny, bo przed nami kolejne ważne spotkanie. Wygrana z torunianami to przecież ogromny krok ku pozostaniu w elicie. Gdy przystępujemy do treningów po sukcesie, wówczas zajęcia odbywają się na luzie, z uśmiechem. Jednocześnie każdy z nas ma świadomość, o co jedziemy, więc ani przez minutę nikt nie zapomina o koncentracji.

Sobotni, aż trzygodzinny, trening rozpocznie się o 16.00. - Zawsze ćwiczymy w porze meczu. To pozwala odpowiednio ustawić motocykle. Tym razem warunki w niedzielę będą jednak ciut inne, bo dobę po treningu ma być o kilka stopni cieplej.

Po zajęciach wspólna odprawa, tradycyjna wymiana opinii. Kolacja, a dzień później obiad. Im bliżej zawodów, tym coraz większe ciśnienie. W niedzielę cała ekipa Stali melduje się 2,5 godziny przed pierwszym biegiem. Najpierw krótka, indywidualna rozmowa, a potem obchód po torze. - Na "spacerze" omawiamy sobie cel na dane zawody, tłumaczę, kto komu powinien pomagać. Zawodnicy doskonale o tym wszystkim wiedzą, ale za każdym razem warto im to przypominać. Z trybun dużo łatwiej wychwycić, kto z kim świetnie współpracuje, a kto jedzie indywidualnie lub ściga się z kolegą z pary. A przecież dobro drużyny jest najważniejsze. Przy czym warto pamiętać, że łatwiej sobie pomagać, gdy jedzie się na 5:1 niż walczy z tyłu - mówi Paluch.

Wspólny język jest też potrzebny w trakcie meczu. Zawsze przed równaniem toru nasz trener robi w parkingu zbiórkę. - Jeśli jest źle, są rozmowy. Wymieniamy się uwagami, każdy mówi, co mu nie pasuje, jakie przełożenia zastosował lub należy zastosować. Z reguły najważniejszą rolą odgrywa ta osoba, której w danym dniu idzie. Trzeba jednak pamiętać, że nie zawsze się to sprawdza, bo każdy zawodnik ma inny motocykl, inny styl jazdy czy wagę ciała. Bardzo często te uwagi znajdują jednak potwierdzenie - dodaje szkoleniowiec gorzowian.

Takim liderem w parku maszyn jest najczęściej Iversen, nasz najlepszy żużlowiec i trzeci w całej lidze. Gdy mecz się układa, o wzajemne podpowiedzi jest łatwiej. Stal uchodzi za ekipę "grzecznych chłopców", ale trener wicemistrzów Polski zapewnia, że gdy inicjatywę posiada rywal, w boksach nie jest spokojnie.

- Znika luz, nerwy też się czasami pojawiają. Te ostatnie są jednak złym doradcą, więc staramy się ich unikać. Dobrym przykładem był mecz w Gnieźnie, gdzie cały czas mieliśmy pod górę, ale żmudne szukanie ustawień dało efekt. Dopasowaliśmy się na sam koniec. Mam nadzieję, że w niedzielę na naszych twarzach też będą wyłącznie uśmiechy - kończy zapracowany "Bolo".

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska