Trzeba zarabiać

Radni powiatu nie powinni żałować, że poręczyli słubickiej lecznicy 8 mln zł kredytu w banku. Pieniądze zostały przeznaczone na spłatę należności za usługi i materiały. - Kiedy nasi wierzyciele się przekonali, że jak najszybciej chcemy się pozbyć długów, poszli nam na rękę i wycofali roszczenia - mówi dyrektor Andrzej Śrutwa. Z ponad 22 mln zł długów zostało około 3,5 mln zł.

Szpitala już nie nękają zajęcia komornicze i sprawy sądowe. Skończył się koszmar rosnących w zastraszającym tempie odsetek. Na pieniądze zgodził się poczekać ZUS. Trzeba mu zapłacić prawie 3,5 mln zł, ale do października przyszłego roku. W tej sytuacji program naprawczy szpitala w Słubicach ma szanse powodzenia. Tym bardziej, że w ramach ustawy restrukturyzacji służby zdrowia, szpital dostał z budżetu państwa prawie 2 mln zł.

Jednak do pełnego sukcesu jeszcze daleko. Jeśli szpital ma się utrzymać, musi zacząć więcej zarabiać, bo sam kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia nie wystarczy. - Dlatego zaplanowaliśmy kolejny etap przemian - twierdzi A. Śrutwa.
Do unijnych standardów trzeba dostosować m.in. oddział ginekologiczno-położniczy, pediatrię i blok operacyjny. - Liczymy, że uda nam się to zrobić za unijne pieniądze. Wnioski zostały złożone i czekamy na decyzję - tłumaczy dyrektor. Ambicją szpitala jest też utworzenie oddziału ortopedyczno-urazowego. A w przyszłym roku oddział ratunkowy ma już spełniać wszelkie unijne wymogi. Zostanie też przygotowany do przyjmowania Polaków, którzy ulegną wypadkom za Odrą i Niemców, którym to się przydarzy po naszej stronie. Jest to możliwe dzięki bardzo dobrej współpracy z ratownikami medycznymi we Frankfurcie nad Odrą. - Znamy się coraz lepiej, bo pracujemy razem przez dwa dni w tygodniu - podkreśla dyrektor Śrutwa. Ratownicy zza Odry, jako wolontariusze, pomagają w pracy słubickiemu pogotowiu.