Zadzwoniła mama i mówi: "Ale sobie narobiłaś!" - Maria Chochonyk z Trzebiechowa opowiada o wydarzeniu z 20 lutego. - Pytam, co się stało. A mama: "Ktoś we wsi porozrzucał ulotki na ciebie, tata pozbierał, zaraz przywiezie". Przyjechał ojciec. Miał ze 20 sztuk, niektóre pomięte, przybrudzone, bo podniesione z ziemi. Nie wiedziałam, co robić, jak się zachować. Nie miałam pojęcia, kto mógł mi zrobić taki numer.
Pani Maria pokazuje jedną z ulotek. Zadrukowana kartka formatu A4. Obrzydliwa treść.
- Ulotki rozrzucono w nocy, ale trafiły do ludzi, którzy wcześnie rano szli do pracy. Głównie do Bomadeku, gdzie pracowałam i nadal jestem zatrudniona - relacjonuje młoda kobieta. Jest już spokojna, bo od lutego upłynęło trochę czasu. Ale co przeszła?! Z powodu depresji była na zwolnieniu lekarskim. Potem okazało się, że jest w ciąży. Żeby nie doszło do zagrożenia, dostała dalsze zwolnienie. Teraz przebywa w domu. Jest z narzeczonym, opiekuje się półtoraroczną córeczką Michasią.
Więcej o tej sprawie przeczytasz w sobotnio-niedzielnym wydaniu "Gazety Lubuskiej" (3 listopada)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?