Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko modlitwa i nadzieja

MARCIN ZASADA MICHAŁ TABAKA MICHAŁ WROŃSKI Dziennik Zachodni
Rodziny i koledzy odciętych górników nie tracą nadziei. Nowaka przecież uratowali...

Piekło pod ziemią

Piekło pod ziemią

  • Podczas wybuchu metanu temperatura w chodniku mogła wzrosnąć do tysiąca stopni. Wtedy płuca człowieka spalają się w ciągu ułamku sekundy.
  • Ratownicy odnaleźli pierwsze ciała trzy godziny po wypadku. Były zwęglone do tego stopnia, że ich identyfikacja okazała się niemożliwa.
  • Wyrobisko na najniższym poziomie kopalni, gdzie doszło do tragedii było nieczynne od marca.
  • W rejonie wybuchu znajdowało się łącznie 23 górników.
  • W feralnym korytarzu górnicy wydobywali na powierzchnię sprzęt. Wyposażenie to było warte około 70 milionów zł. To w większości nowe maszyny.
  • Na dole pracowało zaledwie ośmiu górników z Halemby. Pozostałych piętnastu zatrudniła firma, która wygrała przetarg na likwidację wyrobiska.
  • Ludzie przed bramą główną "Halemby" zaczęli schodzić się we wtorek po godz. 18, kiedy media podawały pierwsze informacje o tragedii. Z każdą chwilą przybywało przerażonych ludzi, głównie kobiet - żon, córek, matek. Zapłakanych, zlęknionych. Chciały wiedzieć...

    - Robert jest ratownikiem, przyszedł do pracy o godz. 12. Nie wiem, co się dzieje, czy ratuje ludzi, czy może sam jest zagrożony. Nie wytrzymam tego! - płakała Bożena Gielec, żona 33-let-niego górnika.

    Wszyscy pytają

    Rodziny ofiar katastrofy mogą liczyć na pomoc psychologów. - Praca z tymi ludźmi jest taka sama jak podczas tragedii na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich - mówi młodszy kapitan Marta Różycka, psycholog Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach. Przez całą noc wspierała rodziny ofiar tragedii. - Wszyscy pytają, co się dzieje. Co z ich bliskimi? Gdzie są? To, że ludzie mają łzy w oczach, to delikatne określenie. Tu panuje rozpacz.

    Trzeba utrzymać rodzinę

    Przed bramą na dobre wiadomości czekają koledzy odciętych górników. Kiedy 34-letni Krzysztof Przybyła ze Świętochłowic zjeżdżał we wtorek o 18 na dół, wiedział, że coś się stało, ale nikt nie powiedział mu co. - Pracowaliś-my w strachu, ale pracować trzeba. Trzeba utrzymać rodzinę - mówił stojąc pod wejściem do kopalni. - Dobrze znam miejsce, w którym doszło do wybuchu. Ostatnio byłem tam trzy tygodnie temu. Pracowałem przy likwidacji ściany.

    - Pracowałem na tym samym poziomie, na którym doszło do wybuchu, ale dwa kilometry dalej - mówi 44-letni Marek Mich. Właśnie wyszedł na powierzchnię. - Górnicy to twardzi ludzie, ale w takiej sytuacji nie można wstydzić się łez. My jesteśmy tak jeden za drugim, że chętnie oddalibyśmy życie za któregoś z kolegów.

    - Dzisiaj tę ścianę miała przejąć kopalnia. Gdyby ten wypadek zdarzył się dzień później, zginęłoby z pięćdziesiąt osób - powiedział Andrzej Nocoń, górnik z Halemby, który o 5 rano przyszedł sprawdzić, co się stało z jego przyjacielem. - Mirek Toczek nie wrócił ze zmiany. - Jakie szanse mają uwięzieni pod ziemią górnicy? Wiem, że zawsze trzeba mieć nadzieję, sam uczestniczyłem w akcji ratowania Zbigniewa Nowaka, ale... Tym razem chyba nie ma szans. Koledzy, którzy pracowali na poziomie 800 metrów mówili, że po wybuchu ciśnienie było tak wielkie, że aż pozatykało im uszy. Aż strach pomyśleć, co stało się ponad dwieście metrów niżej.

    Będzie miał nadzieję

    Wpisz się do księgi kondolencyjnej

    Chcesz złożyć kondolencje ofiarom katastrofy, albo dodać otuchy tym, którzy wciąż czekają na informację o swoich najbliższych uwięzionych pod ziemią? Wystarczy, że klikniesz w odnośnik "skomentuj artykuł" znajdujący się pod tekstem.

    Pracownicy kopalni zbierają się przed ranną zmianą. Chwilę później inni wychodzą po nocce. Marian Kowalski do pracy dziś nie poszedł. Wziął wolne. - Jak tu teraz pracować na dole? Wczoraj o mało co nie dostałem rozstroju nerwowego. Muszę dojść do siebie. Mam siedem miesięcy do emerytury. Tyle już przeżyłem, nie chcę kusić losu - mówi łamiącym się głosem. - W 1990 roku po wybuchu metanu zginęło tu dziewiętnastu górniku. Pamiętam też wypadek sprzed 26 lat, zaraz po tym, jak przyjąłem się na kopalnię. Jak on się nazywał...? Irek Płotka z Wałbrzycha. Ledwo go znałem.

    We wtorek w domu pana Mariana rozdzwoniły się telefony. Dzwonili rodzice z Lubelszczyzny oraz synowie mieszkający w Anglii i Grecji. - Gdy tata powiedział mi: Marian cieszę się, że cię słyszę, serce podeszło mi do gardła. Ale to przecież mogło spotkać i mnie - kręci głową górnik z Halemby. - Wczoraj na tej ścianie pracował mój sąsiad. Nie wiem, czy żyje, ale do końca będę miał nadzieję. Nowaka też przecież uratowali...

    Dźwiękową relację w miejsca tragedii udostęnił portal www.nto.pl - Opole, Opolszczyzna - informacje, artykuły, wydarzenia.

    Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska