W Polkowickim Centrum Usług Zdrowotnych pracuje grupa osób, które troszczą się o śmiertelnie chorych. Odwiedzają ich regularnie w domach. Pomagają znosić cierpienie, dodają otuchy, by łatwiej przyjąć śmierć. - To tak zwane domowe hospicjum - mówi kierownik zespołu opieki paliatywnej lekarz Dagmara Janczak-Sondej.
W skład tej grupy wchodzą lekarze, pielęgniarki, psycholog, rehabilitant, duchowny, czasem pomaga pracownik socjalny. W ubiegłym roku z ich pomocy skorzystało 67 osób. Takie wsparcie jest możliwe dzięki polkowickiemu samorządowi. Narodowy Fundusz Zdrowia w tym zakresie przeznacza rocznie środki na… 7,8 pacjenta.
Pielęgniarka Marzena Czarzasta-Omińska u podopiecznych bywa nawet dwa razy dziennie. - Są w bardzo różnym stanie, nieraz w ostatenim stadium choroby. Bywa, że bardzo cierpią. Podajemy im leki przeciwbólowe - opowiada. - Podczas wizyt uczę ich, jak przygotować się do śmierci, a ich rodzinom mówię, jak będzie wyglądało odejście ich najbliższych, co mają wówczas zrobić - dodaje.
Pielęgniarka zawsze ma przy sobie telefon komórkowy. - Najważniejszy jest pacjent. To do niego trzeba mówić, a nie o nim, tak jakby już go nie było. On słucha i przeżywa dramat - mówi siostra.
Czy taka praca to zawód jak każdy inny? - Dla pracowników naszej przychodni to ogromne obciążenie psychiczne - mówi dyrektor PCUZ Mariola Kośmider. - Są pod stałą opieką psychologów, jeżdżą na szkolenia specjalistyczne - dodaje.
- Lekarz zajmujący się opieką paliatywną musi zmienić postrzeganie swojego zawodu - mówi D. Janczak-Sondej. - Satysfakcji nie może mi przynieść wyleczenie pacjenta, bo to niemożliwe. Cieszy mnie, kiedy mój podopieczny może w lepszej formie, z mniejszym bólem przeżyć kolejny dzień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?