Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Gorzowie zniknęło 260 tys. zł, nie ma też kasjerki

Henryka Bednarska
Za tymi drzwiami kasjerka pracowała przez lata. Teraz zniknęła
Za tymi drzwiami kasjerka pracowała przez lata. Teraz zniknęła fot. Jakub Pikulik
W kasie zapomogowo-pożyczkowej pracowników oświaty brakuje prawdopodobnie 260 tys. zł. Manko wykryli ludzie prezydenta. - Boję się, że nie odzyskam składanych tam pieniędzy - powiedziała dzisiaj nauczycielka Barbara Zajbert.

W środowisku oświatowym wrze. Nikt nie może uwierzyć, że z kasy zapomogowo-pożyczkowej zniknęły pieniądze. Nie ma kasjerki, która prowadziła kasę. - To niemożliwe, przecież ona była uczciwa do bólu - twierdzą ludzie. Pracowała tam ponad 30 lat. - Bardzo uczciwy człowiek, obie ręce dałabym sobie obciąć - mówi B. Zajbert, szefowa gorzowskiego związku nauczycieli.

Setki zaniepokojonych

Pieniądze zniknęły z międzyzakładowej kasy zapomogowo-pożyczkowej pracowników oświaty. Kiedyś liczba jej członków szła w tysiące, ostatnio należało do niej co najmniej kilkaset osób. Wiemy, że członkami kasy byli też mieszkańcy spoza Gorzowa. Pieniądze z ich pensji przelewano na kasę co miesiąc. Niewiele, kilkadziesiąt złotych. Konto nie było oprocentowane, ale w zamian można było bez haraczu wziąć kilka tysięcy złotych pożyczki.

B. Zajbert należy do kasy od 29 lat. Twierdzi, że ma tam ponad 2 tys. zł, podobnie jej mąż. - To dwa laptopy, których teraz potrzebujemy - przelicza. Do kasy należy też naczelnik wydziału oświaty Adam Kozłowski. - Nie wiem, czy odzyskam pieniądze - mówi.

Kasa była blisko jego gabinetu, bo miasto udostępniło jej pomieszczenie w swoim budynku. Wszystko kręciło się jak należy do listopada. W grudniu kasjerka zachorowała, później przestała przychodzić do pracy.

- Zaniepokoił się tym zarząd kasy. Poprosił pana prezydenta, by nasi pracownicy sprawdzili dokumenty. Wyszło, że z rachunku w banku pobrano blisko 260 tys. zł. To pieniądze nierozliczone - mówi Jolanta Cieśla, rzeczniczka magistratu. Kontrolerzy wykryli też sfałszowane podpisy na dokumentach o pożyczkę. - Cztery osoby stwierdziły, że nie brały pożyczki - dopowiada rzeczniczka.

Nikt nie wie, gdzie jest

Kasjerka zniknęła. Ludzie plotkują, że jest w Hiszpanii albo w Kanadzie. Jeden z pracowników oświaty powiedział nam, że nawet jej dorosłe dzieci nie wiedzą, gdzie jest. Sprawdziliśmy, telefon w jej mieszkaniu milczy.

Choć to nie miejska kasa, prezydent Tadeusz Jędrzejczak o całej sprawie zawiadomił prokuraturę. - Sprawdzamy, czy pieniądze przywłaszczono - mówi prokurator Dariusz Domarecki. Grozi za to do pięciu lat więzienia. W grę może też wchodzić poświadczenie nieprawdy.

W piątek na walnym zebraniu spotkają się członkowie kasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska