- Zakończenie marszu nastąpiło na dworcu kolejowym w niemieckim mieście. Tam w 1945 roku jeńców wsadzono w pociągi i wywieziono do innych obozów - opowiada współorganizator marszu, brytyjski historyk Howard Tuck.
Najmłodszy z maszerujących w tym, roku miał 13 lat, najstarszym uczestnikiem był 95-letni Eric Fornette. W grupie 100 osób, które piechotą pokonały trasę z Żagania do Sprembergu (kolejnych kilkanaście osób organizowało i zabezpieczało to przedsięwzięcie), byli przeróżni ludzie, ale przyświecał im jeden cel - oddanie hołdu walczącym w czasie II wojny światowej.
- Jesteśmy tu po to, żeby pamiętać, o tym co wydarzyło się 65 lat temu - podkreśla Konrad Harandon, brytyjski nauczyciel, który jest jednocześnie kadetem Królewskich Sił Powietrznych RAF. Rozmawia z nami po polsku. - Moja mama jest Polką, ja urodziłem się w Wielkiej Brytanii, ale w Polsce jestem praktycznie co roku, na wakacjach u rodziny w Płocku.
Płaszcz sprzed 65 lat
- Taki masz to wielkie wyzwanie, ale przede wszystkim ogromna lekcja historii. Możemy wspólnie z weteranami pokonać trasę, znaną im sprzed 65 lat. Usłyszeć ich opowieści i utrwalić je sobie - dodaje kolejny uczestnik marszu Scott Keane.
Weteranów, którzy w 1945 roku byli więźniami żagańskiego Stalagu Luft III i jednej ze styczniowych nocy wyruszyli w ponad 80-kilometrowey marsz, przyjechało w tym roku do Polski czterech. - W 1945 roku było bardzo zimno, chyba minus 30 stopni. Ręce nam zamarzały, nie mogliśmy nawet otworzyć puszek z jedzeniem - wspominają Andrew Wiseman i Charles Clarke, którzy często goszczą w Żaganiu. - W tym roku warunki są prawie takie same, jak w 1945 - dodawali w środę.
Po raz pierwszy z grupą maszerujących (Long Marsh odbywa się od kilku lat) był 95-letni E. Fornette. - Mam na sobie ten sam płaszcz, w którym szedłem w 1945 roku - mówił nam starszy pan, który w środę obchodził swoje urodziny. W 1945 roku wymarsz do Sprembergu był dla niego niezbyt przyjemnym prezentem na 30 urodziny.
- Nam jest łatwiej. Jesteśmy przygotowani na niskie temperatury, dobrze ubrani, wiemy gdzie będziemy spali. Pod koniec wojny jeńcy nie mieli pojęcia, ani gdzie idą, ani jak długo będą maszerowali - mówi K. Harandon.
Nie może być zimniej
To właśnie panujący w Polsce mróz, szczególnie podczas rozpoczęcia marszu - w środę, najbardziej dawał się we znaki maszerującym. - Dla Brytyjczyków, takie temperatury są niecodzienne. Jadąc do Polski myśleliśmy, że będzie tu minus 15 stopni. Potem w telewizji straszyli nas mrozami dochodzącymi do minus 30. Na szczęście dziś jest "tylko" minus 20 - mówił nam w środę K. Harandon.
- To niemożliwe, że w 1945 roku było zimniej - uśmiecha się Steven Denton. - Takiego mrozu jeszcze nigdy nie widziałem. Ale będę maszerował, bo to dla mnie i kolegów wspaniała lekcja historii i okazja, by mieć w przyszłości o czym mówić i wspominać - dodaje już z powagą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?