[galeria_glowna]
Z okolicy napływają pełne paniki głosy o kolejnych zwolnieniach. W Wymiarkach zapewniają, że śpią spokojnie.
- Słoiki trzymają się mocno - żartują i natychmiast dodają, że wszystko, no, może prawie wszystko, zawdzięczają sobie. I temu, że uwierzyli. Bo wszyscy mówili, że z ich huty nic nie będzie.
Unia zrozumiała
Wiceprezes Wojciech Wesoły na każdym kroku powtarza, aby pisać o ludziach, bo oni tu najważniejsi. Nie tylko dlatego, że są współudziałowcami huty szkła w Wymiarkach.
- Gdy prowadziliśmy blisko rok remont zakładu, nasi pracownicy zmienili całkowicie profesje, stali się murarzami, chwycili za łopaty... - opowiada Wesoły. - Byli niesamowicie zaangażowani, widać było, że dla nich, dla nas, to sprawa życia i śmierci.
W hutę, za którą nikt nie chciał już dać złamanego grosza, wpompowano 20 mln zł. Byłoby to niemożliwe, gdyby nie 65-procentowy udział w kosztach Unii Europejskiej. Wszystko za sprawą projektu, który znalazł zrozumienie w Brukseli. Jego nazwa jest skomplikowana i mówi o... "pozwoleniu zintegrowanym". W praktyce oznacza położenie nacisku na ochronę środowiska.
Komputery na szkle
W wannie szklarskiej panuje temperatura 1.500 stopni. Dzięki komputerom, topiarz Stanisław Tauliczek nie musi zaglądać tu zbyt często.
(fot. fot. Bartłomiej Kudowicz)
Dziś w minutę taśmę zakładu opuszcza 120-180 wyrobów. To słoiki i pojemniki na znicze. Serce huty, czyli wanna szklarska, w której topi się składniki masy szklanej, została zbudowana od podstaw. Teraz osiąga 1.500 stopni Celsjusza - dzięki palnikom gazowym i elektrodom. Przy drastycznym zmniejszeniu emisji szkodliwych substancji.
W zakładzie pojawiły się komputery, które sterują wszystkim - od składu masy szklanej, po kontrolę jakości. Wytrzymałość każdego słoika jest badana w 400 punktach. Na zakończenie jest pokrywany specjalną substancją, która ułatwia jego przesuwanie na taśmie już podczas napełniania. Produkcja wygląda niesamowicie. W ciągu ułamków sekundy masa szklana stygnie o kilkaset stopni.
- Pewnie, że jesteśmy dumni - tłumaczy pakowaczka Agnieszka Klujew. - Zawzięliśmy się.
A nas wymażą z mapy
20 kilometrów dalej, w Gozdnicy, przechodnie mają nosy spuszczone na kwintę. Tu legenda umiera. Miejscowa Ceramika podała informację o zwolnieniach w jednym z zakładów.
- Serce boli, tyle lat... - kiwa głową Henryk Krasuski, były pracownik Ceramiki. - Kiedyś byliśmy w całej Polsce sławni, a teraz... Stajemy się wsią, pewnie wkrótce nas wymażą z mapy. Wszystko dlatego, że gospodarza nie było... Tylko brali pieniądze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?