Dawno temu staruszek pracował jako urzędnik we Wrocławiu, potem przez 12 lat był bezrobotnym. Firma, z której odszedł, sprzedała mu tartak w Sanicach koło Przewozu. Miał w nim duże, czteropokojowe mieszkanie, ale gmina nie chciała go zameldować, bo lokal znajdował się na terenie zakładu przemysłowego. Później stracił wszystko i został wyeksmitowany. A jego tartak kupił sąsiad. Kiedy znalazł się na ulicy, przyjechał do Żar swoim samochodem yugo. Według naszych informacji mieszka w nim już cztery lata.
O sprawie bezdomnego pisaliśmy kilka razy. Po naszej interwencji władze miasta zleciły Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej zbadanie sprawy. Staruszkowi zaproponowano mieszkanie readaptacyjne, ale odmówił. Domaga się natomiast lokalu socjalnego, któremu miasto nie może mu przyznać, bo nie jest zameldowany w Żarach.
Latem codziennie widywano staruszka odwiedzającego sklepy i parki. Szedł stukając laską, gdyż ma bardzo słaby wzrok. Bywał również w miejskich szaletach, gdzie robił poranną toaletę. Jego wzrok pogarsza się z dnia na dzień. Ostatnio jedna z mieszkanek zauważyła bezdomnego, jak dotykając ściany katedry, próbował dostać się do swojego auta.
Dziwi mnie to, że tyle ludzi idzie do kościoła, a nikt nie zauważa staruszka - mówi Jan Sawicki, emerytowany wojskowy, który opiekuje się miejskimi szaletami. - Panuje totalna znieczulica, a przecież wszyscy są wierzący. Przychodził do szaletów myć się i raz opowiedział mi swoją historię. Próbowałem zainteresować jego sprawą różne instytucje, ale nic z tego nie wyszło. Jednak odniosłem sukces, bo udało mi się ulokować go kątem w mieszkaniu znajomego. Staruszka stać na płacenie niewielkiego czynszu, bo ma emeryturę. Teraz, kiedy spadł śnieg siedzi w domu i nie wychodzi. A sprawa stoi w miejscu - dodaje.
Według naszego rozmówcy, bezdomny jest nie tylko niewidomy, ale z całą pewnością schorowany. - Trzeba go leczyć, nie można zostawiać człowieka na pastwę losu. Jeszcze gdzieś padnie i zamarznie. Czy MOPS nie może umieścić go w placówce? - zastanawia się J. Sawicki.
- Nasz ośrodek może bardzo dużo, tylko klient musi na to wyrazić zgodę - Stefan Łyskawa, kierownik MOPS. - Nikogo na siłę nie można uszczęśliwiać. Owszem, możemy dać skierowanie do domu pomocy społecznej, ale ta osoba musi wyrazić na to zgodę. Chyba, że trafi do szpitala i jej życiu będzie zagrażać niebezpieczeństwo, to wówczas można to zrobić przymusowo. Ale wówczas musi być na to zgoda sądu. W obecnej sytuacji nie możemy tego pana na siłę leczyć. Jeżeli ma dach nad głową, w zasadzie nic nie możemy dla niego zrobić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?