- Mam dość tej presji, w naszym budynku przy ulicy Zielonej wszyscy już wykupili mieszkania na własność, tylko ja jedna nie - żali się kobieta w starszym wieku (dane do wiadomości redakcji).
- Nie dają mi żyć, męczą mnie, żebym ja też wykupiła swój lokal na własność. Ale w ratuszu sprawy idą powoli, na ostatniej sesji rady miejskiej moja sprawa nie została rozpatrzona. A inne wnioski załatwiono. Dlaczego? Ja nawet kredyt wzięłam, a tu jakieś przeszkody. Chcę w końcu wykupić to mieszkanie, żeby mieć święty spokój - opowiada.
Wisi trzy tygodnie
Natychmiast wyjaśniliśmy sprawę w urzędzie miejskim. Okazało się, że poślizg w rozpatrzeniu wniosku mieszkanki nie wynika ze złej woli, albo niedbalstwa urzędników, a z ustalonych procedur. Po złożeniu wniosku przez lokatora najpierw biegły rzeczoznawca wycenia mieszkanie, a następnie burmistrz miasta wydaje zarządzenie w sprawie jego sprzedaży.
- A zarządzenie burmistrza musi przez trzy tygodnie wisieć na tablicy ogłoszeń w ratuszu - zaznacza Rudolf Kikowicz, naczelnik wydziału gospodarki nieruchomościami i architektury w urzędzie miejskim. - Taki jest okres odwoławczy, w czasie, którego zainteresowani mogą wnosić zastrzeżenia. Dopiero potem rada miejska rozpatruje wniosek najemcy i podejmuje uchwałę w sprawie udzielenia bonifikaty przy zakupie - dodaje.
A bonifikata sięga 90 procent, więc można powiedzieć, że najemca dostaje mieszkanie za symboliczną cenę. - W przypadku mieszkanki z Zielonej zarządzenie burmistrza zostało wydane 4 czerwca, a sesja rady miejskiej odbyła się 18 czerwca. Więc wniosek o wykupienie lokalu nie mógł być jeszcze rozpatrzony. Ale jest pewne, że uchwała w sprawie udzielenia bonifikaty będzie rozpatrzona na sesji rady pod koniec sierpnia - zapewnia urzędnik.
To ich denerwuje
W mieście są aż 83 budynki, w których do wykupienia pozostało po jednym mieszkaniu. - Powody są różne - albo najemca nie ma pieniędzy, albo po prostu nie ma ochoty wykupywać lokalu. My nie możemy nikogo zmusić - komentuje R. Kikowicz.
Gdyby wszystkie lokale komunalne w tych budynkach zostałyby wreszcie sprzedane, to miasto pozbyłoby się tych nieruchomości, a o remontach i zarządzaniu martwiliby się prywatni właściciele. Właśnie, dlatego, nie wszyscy najemcy chcą wykupić lokalu, bo wówczas tak jak pozostali współwłaścicieli musieliby płacić za remont dachu albo klatki schodowej. - A tak, najemcy nie uczestniczą w kosztach remontu części wspólnych i to denerwuje pozostałych mieszkańców budynku, którzy są właścicielami mieszkań. Dlatego okazują presję na tych, którzy jeszcze nie wykupili lokalu - dodaje R. Kikowicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?