Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W zeszłym roku zaginął Paweł. Rodzice wciąż wierzą, że ich syn się odnajdzie

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Irena i Jan Szerwińscy wciąż wierzą, że ich najmłodszy syn się odnajdzie. Po raz ostatni widzieli go rankiem 31 marca 2009 r.
Irena i Jan Szerwińscy wciąż wierzą, że ich najmłodszy syn się odnajdzie. Po raz ostatni widzieli go rankiem 31 marca 2009 r. fot. Paweł Kozłowski
- Gdyby się odnalazł martwy, to człowiek by go pochował, może nawet pogodził z tragedią. A tak ciągle żyję nadzieją, że wróci, że pewnego dnia stanie w drzwiach... - mówi matka zaginionego Pawła.
Paweł Sebastian Szerwiński w momencie zaginięcia miał 34 lata. Piwne oczy, krótkie i ciemne włosy, ciemna cera. Z domu wyszedł w woderach (wysokich gumowych
Paweł Sebastian Szerwiński w momencie zaginięcia miał 34 lata. Piwne oczy, krótkie i ciemne włosy, ciemna cera. Z domu wyszedł w woderach (wysokich gumowych butach), z wędką.

Paweł Sebastian Szerwiński w momencie zaginięcia miał 34 lata. Piwne oczy, krótkie i ciemne włosy, ciemna cera. Z domu wyszedł w woderach (wysokich gumowych butach), z wędką.

Przeczytaj też: Wychodzą do znajomych, do sklepu, i na spacer... I już nie wracają. Rocznie w naszym województwie znika bez śladu kilkaset osób (pobierz plik)

Piwne oczy, ciemna cera i włosy, krótkie strzyżone "na jeża" - Paweł Szerwiński 31 marca 2009 r. ubrał wodery, wziął wędkę i poszedł przez pole na ryby. Miał 34 lata. Do dziś jego najbliżsi nie wiedzą, co się z nim stało.
Dom rodzinny ma adres w Rolewicach. Ale tak naprawdę stoi tuż za Dobiegniewem, a do wsi jest spory kawałek. Paweł to najmłodszy syn państwa Ireny i Jana. Z zawodu tokarz, uczył się w Gorzowie w przystilonowskiej szkole. Przed wojskiem pracował w zakładzie drzewnym w Dobiegniewie, po służbie wrócił tam, ale tylko na chwilę. Od kilku lat nie mógł nigdzie znaleźć stałego zatrudnienia. - Szukał, starał się, ale u nas ciężko o pracę - mówi pani Irena. - W Gorzowie jeździł do volkswagena, ale tam też nie wyszło.

Paweł jest kawalerem. Cichy, spokojny, ojciec mówi, że nawet samotnik. - Z kumplami nie łaził, pomagał w domu, a w wolnej chwili wolał iść na ryby albo przed telewizorem posiedzieć - dodaje I. Szerwińska.
Tego dnia zdjął z wieszaka wodery i rzucił, że idzie na ryby. Nie wziął dokumentów, żadnych rzeczy. Najczęściej wędkował nad kanałem, kilkaset metrów od domu, wystarczy przejść przez pole. Rów łączy dwa jeziora Małe i Rolewiec. Jest płytki. Pan Jan, ojciec Pawła, twierdzi, że w najgłębszym miejscu wody jest może po pas.

- Mija pierwsza, druga, trzecia po południu, a on nie wraca... Wcześniej to się nie zdarzało. Całą noc przy oknie stałam - opowiada pani Irena. - W środę o 11.00 starszy syn poszedł na policję, ale usłyszał, że nie minęło nawet 48 godzin. Mimo to po południu przyjechali ze strażakami. Chodzili wzdłuż rowu, sprawdzili trzęsawisko. Ja poszłam do sąsiadki, której Paweł czasami pomagał. Ale ona też go nie widziała.
W czwartek policjanci i strażacy przeczesywali jeziora i ich brzegi. Na drugi dzień sprowadzili psa. Wzięli go przez pole, pies doszedł do rowu, chodził po brzegu, ale tropu nie podjął. W sobotę czterech nurków sprawdzało dno jezior. Mimo że mieli ze sobą nowoczesny sprzęt nic nie znaleźli. Później Pawła szukała jeszcze rodzina na własną rękę. Starszy brat Roman wynajął kajaki, trzęsawiska sprawdzali hakami i bosakami. I wciąż nic. - Mógł wpaść w jakieś bagno, choć z drugiej strony znał wszystkie zakamarki w tej okolicy. Wyrósł tu - dodaje matka.

Szerwińscy mieli trzech synów. Średni - Piotr nie żyje. Zmarł na serce w wieku 40 lat. Nie doczekał przeszczepu. - Do 39. roku życia praktycznie nie chorował, nic mu nie było. Tylko nogę miał złamaną, bo w piłkę na obronie grał - wspomina ojciec. Dlatego pani Irena tak bardzo przeżywa zaginięcie najmłodszego. Od dnia zniknięcia nie wiedzą, co się z nim dzieje. Czy żyje? A jeśli tak, to gdzie jest? Iskierka nadziei zabłysła 20 lipca. Dzięki współpracy z fundacją Itaka, która poszukuje zaginionych i pomaga ich rodzinom, historia Pawła pojawiła się w telewizyjnym programie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Dwie godziny po emisji do fundacji zadzwonił mężczyzna. Powiedział, że widział łudząco podobnego do Pawła człowieka. Było to w pobliżu domu dla bezdomnych przy dworcu w... Przemyślu. Przedstawicielka Itaki zaraz zadzwoniła do pani Ireny. Szerwińscy powiadomili policję, zrobiła to także fundacja na prośbę funkcjonariuszy. Usłyszeli obietnicę, że sprawdzą sygnał. - Na dworzec skierowano policjantów z komendy miejskiej w Przemyślu, którzy pokazywali bezdomnym zdjęcie Pawła Szerwińskiego. Nikt nie potwierdził , aby zaginiony przebywał kiedykolwiek na terenie dworca - informuje Dorota Dąbrowska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wlkp.

Ludzie z Itaki mówili matce, że takie historie się zdarzają. Może uderzył się, stracił pamięć i zaczął łapać "stopa"? Dom rodzinny znajduje się przy drodze krajowej nr 22. Ojciec wspomina, jak Paweł autostopem bez grosza przy duszy przyjechał z Niemiec aż spod granicy ze Szwajcarią, gdzie zbierał truskawki. - Jednak do dziś nie dostaliśmy odpowiedzi, czy ta informacja się potwierdziła - żali się matka zaginionego.
- Pawła nie ma już rok i osiem miesięcy. Już prawie straciłam nadzieję... - pani Irena nie może powstrzymać łez. - Gdyby się odnalazł martwy, to człowiek by go pochował, może nawet pogodził z tragedią. A tak ciągle żyję nadzieją, że wróci. Że pewnego dnia stanie w drzwiach...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska