Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W związkach zawodowych ludzie szukają ratunku przed utratą pracy

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
Co najmniej 1.000 osób wstąpiło ostatnio do związków zawodowych. - To z obawy o utratę pracy. W kryzysie ludzie szukają ochrony - powiedział nam dzisiaj Jarosław Porwich, szef Solidarności w Gorzowie.

Tracą pracę

Tracą pracę

W styczniu zamiar zwolnienia pracowników do Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Zielonej Górze zgłosiło pięć prywatnych firm. Chodziło o 238 osób. W lutym takich zakładów było już dziewięć, w tym siedem prywatnych, a zwolnienia dotyczyły 372 osób. W lutym w regionie zarejestrowanych było 56.338 bezrobotnych (na koniec tamtego roku było 46.311).

Lawinowo rośnie liczba członków związków zawodowych. W ciągu ostatniego pół roku, gdy słowo kryzys odmieniane jest przez wszystkie przypadki, Solidarność zielonogórska przyjęła 700 osób, gorzowska - 200. W kolejce czekają następni. Pracownicy garną się też do innych związków, np. do Związku Nauczycielstwa Polskiego w Gorzowie wstąpiło 70 osób.

Związek to nie zło

- Jak jest problem, gdy grozi niebezpieczeństwo, ludzie zaczynają się zrzeszać - mówi Bożena Pierzgalska z Solidarności w Zielonej Górze. Tu nowa komisja zakładowa powstała np. w Urzędzie Miasta. Solidarność regionu zielonogórskiego ma już 8 tys. członków. Pierzgalska twierdzi, że pracownicy wstępują do związków głównie z powodu złych warunków pracy i ze strachu przed jej utratą.

- Gdy zwalniany należy do związku, pracodawca musi zasięgnąć naszej opinii. Jest więc czas na negocjacje i znalezienie sposobu, by zbytnio nie skrzywdzić pracownika. Można np. zmienić mu czas pracy z całego etatu na pół. Gdy ktoś nie należy do związku, o zwolnieniu dowiaduje się, jak odbiera wypowiedzenie - tłumaczy Pierzgalska.

Jej zdaniem dobrze, że pracodawcy zaczynają rozmawiać ze związkami. - Do tej pory liberałowie uważali związki za zło, a działaczy za pasibrzuchów. Gdy są u władzy, widzą, że związek jest partnerem, z którym można się porozumieć - mówi.

Negocjują z dyrekcją

Ostatnio ZNP w Gorzowie uratowało przed zwolnieniem trzy osoby. - W przypadku pracownika obsługi dyrekcja jednej ze szkół zgodziła się zmienić zatrudnienie z całego etatu na pół - mówi Barbara Zajbert, szefowa związku. I ona, i Porwich z gorzowskiej Solidarności twierdzą, że ludzie garną się do związku głównie przez kryzys. - Potrzebują ochrony, ratunku, wsparcia i pomocy - wymieniają jednym tchem.

Zdaniem Porwicha przynależność do związków daje coś jeszcze. - Wiedzę o sytuacji w zakładzie, bo związek rozmawia z dyrekcją. Mają też bezpłatne porady prawnika - tłumaczy. W regionie gorzowskim do związku Solidarność należy ponad 7 tys. osób. Niedawno znaleźli się w nim pracownicy Telefonik z byłego Stilonu.

Zajbert z ZNP przypomina sukcesem zakończoną zeszłoroczną walkę o zachowanie 18-godzinnego tygodnia pracy nauczycieli: - Gdyby zwiększono godziny do 22, wielu nauczycieli straciłoby pracę. Ludzie widzą, że w związku jest siła i do nas wstępują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska