Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wagmostaw: Tutaj tańczyło się do białego rana

Magda Weidner [email protected] 68 324 88 70
- Jak tu pięknie - mówi Katarzyna Danieluk (z córką Leną), która na Wagmostawie jest pierwszy raz. - Żeby tylko jeszcze ludzie wyrzucali śmieci do koszy...
- Jak tu pięknie - mówi Katarzyna Danieluk (z córką Leną), która na Wagmostawie jest pierwszy raz. - Żeby tylko jeszcze ludzie wyrzucali śmieci do koszy... Mariusz Kapała
- Pamiętam świetność Wagmostawu - mówi Irena Kędzia, która mieszka tutaj od dzieciństwa. - Kiedyś było inaczej. Zabawy do białego rana, kino, orkiestra na żywo…

Październik. Rok 1954. Siedmioletnia dziewczynka wraz z całą rodziną przeprowadza się z Chynowa do Zielonej Góry. W jedno niezwykłe miejsce. Wagmostaw. To tutaj nauczyła się pływać, jeździć na łyżwach. To tu obserwowała wielkie zabawy taneczne, słuchała, jak gra orkiestra. Jest rok 2013. Irena Kędzia cały czas mieszka w tym samym miejscu. I doskonale pamięta, świetność Wagmostawu. - Widzi pani ten dom nad stawem? To jedną jego część stanowiło mieszkanie. Taki pokój z kuchnią. A druga połowa to był garaż na stara. Dopiero później robili stropy i powstało tam więcej mieszkań - zaczyna opowiadać pani Irena. - Tu, gdzie teraz siedzimy, to był chlew. W pokoju obok był kurnik, a moja kuchnia to wędzarnia. Pamiętam, jak bawiliśmy się tutaj w chowanego - uśmiecha się.

Niedaleko była restauracja z wielką salą. - Z 500 osób co sobotę przychodziło się pobawić. A w tygodniu było kino. To tutaj występował np. Lubuski Zespół Pieśni i Tańca. Można powiedzieć, że ta sala przypominała tę w teatrze. Było zaplecze, były garderoby - wymienia pani Irena.

Tuż obok była taka "dobudówka". A w niej kawiarnia. - Latem pod drzewami stawiano stoły i ławy. Był też taki balkon, na którym stała orkiestra. Muzykę słyszeli zarówno goście z kawiarni, jak i ci w sali - opowiada zielonogórzanka. - A! I kiosk jeszcze był. Z napojami, czekoladami, nawet kotyliony można było tutaj kupić.

Dzieciństwo na Wagmostawie pani Irena wspomina z uśmiechem na twarzy. Gdy zaczyna opowiadać, co wraz z innymi dziećmi wyprawiała, oczy jej się śmieją. Dzieci brały tutaj we wszystkim udział i miały mnóstwo pomysłów. - Prawie po każdej zabawie wchodziliśmy do sali i zbieraliśmy do kartonu wszystkie fanty, jakie ktoś zostawił. Kolczyki, bransoletki, kapelusiki. A później, jak ktoś tego szukał i chciał odebrać, to musiał dać nam cukierka w zamian - śmieje się pani Irena. - Pani, która opiekowała się salą, wpuszczała nas również na polerowanie parkietu. W bamboszach i na tyłkach szlifowaliśmy podłogę. A jaki był wtedy ubaw - dodaje.

Teraz Dolina Luizy otrzymała drugie życie. Jest pięknie, ale mieszkańcy zastanawiają się, jak długo. Pani Irena pamięta, że kiedyś ludzie potrafili się zjednoczyć i dbać o to miejsce. - Ten plac, gdzie teraz jest najwięcej kurzu, cały wyłożony był czerwoną cegłą. Co tydzień mieszkańcy polewali ją wodą i szorowali. Podwórko było czyściusieńkie, że hej!

Miejsce to kiedyś można było nazwać centrum rekreacyjnym. Dlaczego? Zielonogórzanie przychodzili tutaj z rodzinami na cały dzień. - Tam, na stawie, była wyspa z żółtym piaskiem. Wyglądała jak plaża. I z jednej strony, jak ktoś był wyższy, mógł spokojnie do niej przejść. A dzieci tam przepływały. - Taka czysta woda była? - dopytujemy.

- Tak. Pływałam tutaj do 1966 roku. Potem było już coraz brudniej. Pamiętam, że na pożegnanie wraz z młodszą siostrą przepłynęłyśmy wzdłuż i wszerz cały staw.

To nie jedyne atrakcje, jakie czekały wtedy na mieszkańców. - Były też kajaki, ale chyba największym powodzeniem cieszyła się muszla na wodzie. Tutaj ludzie tańczyli, a orkiestra im przygrywała - opowiada pani Irena.

Z czasem to piękne, malownicze miejsce zaczęło się zmieniać. - Zastal w sali zakwaterował wojsko. Nad stawem zrobiła się kuchnia polowa. Za nim było boisko kolejarskie i odbywały się tam musztry. Kawiarnia przestała istnieć. A na jej miejscu powstały sklepy, magazyny, ktoś też znicze robił - opowiada zielonogórzanka.

Teraz Wagmostaw odwiedza coraz więcej mieszkańców. - Jest pięknie - mówią. Wracają wspomnienia, ale pojawia się również niepokój. - Tutaj potrzebna jest ochrona, inaczej nie uda się utrzymać tego miejsca - mówi pani Irena.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska