Był rok 1962. Koleżanka z pracy szła do lekarza robić cytologię i mówi: choć, zbadasz się! Poszłam. Pobrano materiał do badania. Wynik przyszedł po miesiącu z Poznania. Kiedy przyszłam po wynik - szok. Dostałam skierowanie na operację. Rak szyjki macicy.
W domu pożegnałam się z rodziną. Kiedy znalazłam się w szpitalu na ginekologii przyjął mnie doktor Kisielewicz zobaczył wynik i zapytał: co ja mam zrobić z tobą dziecko? Ile ty masz lat? Czy masz dzieci?
Zapytałam go, co to ma znaczyć? Odpowiedź, jaką usłyszałam zwaliła mnie z nóg. Czarna rozpacz. Doktor polecił iść na salę. A na jutro operacja. Całą noc nie spałam. A kiedy przywieziono mnie na salę operacyjną pomodliłam się i powierzyłam Bogu. Usunięto mi chorą część. W tym czasie nikt mi nie współczuł. Mąż miał kochankę, byłam osamotniona. Po operacji zwolnienie lekarskie. Wróciłam do pracy. Wygrałam z chorobą.
Niestety - rak nie dał za wygraną. W roku 1979 guz na piersi i znowu szpital, operacja, usunięcie sutka. Po wybudzeniu z narkozy zobaczyłam, że mam płaski opatrunek, ogarnął mnie strach i gorzko zapłakałam nad swym losem. Boże, za co mnie tak karzesz? Nie było wtedy wolontariuszy, psychologa nikt nie pocieszył. Po jakimś czasie znowu zwycięstwo - wygrałam, bo nie było za późno. Wróciłam do pracy.
Myślałam, że to koniec mojej walki z rakiem. Niestety, w 1991 roku zauważyłam na nodze przy kostce mały guz promienisty Lekceważyłam, ale to rosło. Poszłam do chirurga, usunął go. Ale nie goiła się rana. Zrozumiała, że to znowu rak. I znowu szpital, pobieranie próbek, po miesiącu - rak. Operacja. Przeszczep skóry z uda. Wycierpiałam się okropnie. To był czerniak, ten najgorszy, jaki jest. Wyłam z żalu, znowu ja?
Dziś mam 77 lat choruję, ale nie na raka. Może wreszcie opuścił mnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?