Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wędrujemy śladami lubuskich organów. Dziś kolejny Sauer i wspaniały Paradyż

Dariusz Chajewski 0 68 324 88 79 [email protected]
fot. Bartłomiej Kudowicz
Pocysterski zabytkowy zespół odwiedza rocznie 30 - 40 tysięcy turystów. Oprócz kościoła i muzeum wielkim atutem paradyskiego kompleksu jest... muzyka.

MARCIN AGRICOLA (1486 - 1556)

MARCIN AGRICOLA (1486 - 1556)

Był niemieckim teoretykiem muzyki i twórcą nowoczesnej notacji nutowej. Pochodził z zasiedziałej, poważanej, z czasem wpływowej rodziny Sore, świebodzińskich mieszczan uprawiających ziemię. Sam z naciskiem mówi o Świebodzinie jako swojej ojczyźnie, np. w swojej "Sangbuchlein" z roku 1541 podkreśla, że jest Ślązakiem ze Świebodzina ("Schwibsen"); wysyła również do Świebodzina egzemplarz "Rudimenta musices" (1539) z dedykacją dla swojego szwagra dr. Georga Glocke, miejscowego prawnika.
Od roku 1519 Agricola jest w Magdeburgu i tu spędzi resztę swojego życia. Od roku 1520 był nauczycielem muzyki, początkowo domowym (w rodzinach patrycjuszowskich) oraz prawdopodobnie w prywatnej szkole miejscowej arystokracji.

Skąd ten raj? W XIII wieku istniała tu wieś Gościchowo. 29 stycznia 1230 roku rycerz Mikołaj Bronisz przekazał dobra rodowe cystersom z brandenburskiego Lehnina. Gościchowo otrzymało wówczas nazwę Paradius Matris Dei, czyli Raj Matki Boskiej, od której utworzono polską nazwę - Paradyż i niemiecką Paradies. Dobra należące do opactwa szybko się powiększały. W 1524 r. w posiadaniu zakonu znajdowało się 21 wsi, ponad 29 tys. ha ziemi ornej i ok. 4 tys. ha lasów... Zaczęły powstawać zachwycające budynki pocysterskiego zespołu...

Co krok to odkrycie

Na zakończenie remontu pocysterskiego kościoła oprowadzał nas ks. Paweł Bryk. Nie krył radości i dumy. Okazało się bowiem, że w rozmaitych zakamarkach świątyni ślady przeszłości przetrwały pożary, nawet te wielkie z XVII i XVIII wieku. I każdy dzień dla gospodarzy świątyni i konserwatorów był jak odkrywanie Ameryki. Najpierw zaczęły pojawiać się dziwne barwy. Róż, zieleń. Na stallach, ścianach. Później atrakcja goniła atrakcję. A to ślady istnienia drugiej ambony, a to okazało się, że aniołki na chórze miały ruchome ramiona i najprawdopodobniej poruszały się wraz z dźwiękami muzyki.

- Największym zaskoczeniem była chyba ta gotycka ściana - ks. Bryk pokazuje na ścianę przy wejściu, całą pokrytą łacińskimi słowami. - To sentencja ze św. Bernarda o pożytkach płynących z życia zakonnego. Zachęcająca mnichów do wytrwania. I te otwory w kształcie potrójnych liści koniczyny (symbol Trójcy Świętej)… Nikt nie wie do czego służyły, może po to, aby zakrystianin mógł podglądać, co dzieje się w prezbiterium?

To sąd ostateczny

Wędrujemy śladami lubuskich organów. Dziś kolejny Sauer i wspaniały Paradyż
fot. Tomasz Gawałkiewicz

(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)

Tuż obok inny sekret. Postać męska i żeńska, odsłonięte przez konserwatorów jeszcze w latach 60. W środku dorobione później okno, które zniszczyło część malowidła. Przez wieki sądzono, że to scena bożonarodzeniowa, a wewnątrz był żłobek. Dopiero po starannym oczyszczeniu ściany, oczom historyków ukazały się dłonie - w miejscu okna był wizerunek Chrystusa - a u dołu, jakby z podziemi, zaczęły się wyłaniać ludzkie sylwetki. Zmarli opuszczający groby. I tak domniemana stajenka okazała się wyobrażeniem Sądu Ostatecznego. Bogurodzica i Jan Chrzciciel orędują za grzeszną ludzkością.

Na jednej ze ścian widać ślady napisów, graffiti. Jeszcze więcej wydrapanych fraz z serii "kocham Hildę" jest na chórze, tuż przy zabytkowych organach. Taki mały sabotaż przeciwko samotności. Co ciekawe równie dużo było polskich, co niemieckich nazwisk.

W dawnych rytmach

PARADYŻ SŁYNIE TAKŻE Z WINNIC

Cystersi przywędrowali z Francji i zabrali ze sobą krzewy winorośli. Wino produkowali dla celów liturgicznych, i choć nie udawało się ono tak doskonale jak w okolicach Bordeaux, i tak było niezłe. Przed kilku laty postanowiono wrócić do klasztornych tradycji. Dziś rośnie u nas ok. 500 krzewów winorośli. Ostatniej jesieni zebraliśmy prawie 500 kg owoców.
Winnica rośnie pod murem na niewielkim stoku z południową wystawą oraz pod wystawioną również na południe ścianą potężnej poklasztornej budowli. Mury ogrodzenia i budynku zatrzymują ciepło, a nocą oddają je winnicy. Ogród winoroślowy wkomponowany w drogę krzyżową. Mnisi uprawiali wino, ale też mieli sady i ogrody warzywne, hodowali ryby, które były jak znalazł w czas postu.

Przejdźmy do rajskiej muzyki. Od lat to tutaj odbywa się festiwal "Muzyka w raju" - w tym roku muzyka dawna będzie rozbrzmiewała od 19 do 23 sierpnia. Przez Paradyż przewinęły się sławy muzyki dawnej, a jedna z nich - Alexis Kossenko, wybrał paradyski kościół na miejsce nagrań swoich płyt.

- Tutejszy kościół jest idealny pod względem akustycznym, dźwięk jest bardzo czysty. Do tego świetna publiczność, otwarta na różne style muzyki - zachwalała w ubiegłym roku Lucia Mense z zespołu Ars Choralis Coeln, która przyjechała z Kolonii w Niemczech.

- W innych krajach zdarza się, że niewielu ludzi jest zainteresowana muzyką średniowieczną, ale w Paradyżu widownia jest zawsze pełna - mówi Michał Gondko, warszawiak z grupy La Morra mieszkający w Szwajcarii.

- Rzeczywiście, publiczność bardzo ciepło nas przyjmuje - przyznaje Corina Marti, koleżanka z zespołu, która gra m. in. na claviciterium, czyli wczesnym instrumencie klawiszowym podobnym do klawesynu.

I wreszcie organy

(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)

O TYM JAK OPAT PORWAŁ SULECHOWSKICH KUPCÓW

Z paradyskim opactwem związanych jest wiele ciekawych historii. W 1740 r. oddział pruskich werbowników wdarł się do Polski i uprowadził sołtysa wsi Wyszanowo, którego wcielono następnie do gwardii olbrzymów króla Fryderyka Wilhelma I. Wyszanowo należało do cystersów, dlatego w odwecie opat z Paradyża zatrzymał w klasztorze dwóch kupców z Sulechowa, którzy jechali na targ do Brójec. 21 marca 1740 r. na rozkaz swego monarchy Prusacy zaatakowali klasztor - odbili kupców, a przy okazji obrabowali i zbezcześcili kościół oraz poturbowali zakonników. Napad odbił się szerokim echem w całym kraju i ujawnił zupełną bezsilność Polski wobec rosnącego w siłę sąsiada.

Magnesem są też organy. Paradyski instrument powstał w roku 1931 w słynnej firmie organmistrzowskiej z Frankfurtu nad Odrą - Sauer-Walcker. Jest opatrzony tabliczką znamionową z datą 1442. To - cytując stronę internetową Adama Olejnika, który remontował instrument w latach 2007/2008 - to "dwumanuałowy instrument z wiatrownicami systemu upustowego, kieszonkowego oraz pneumatyczną trakturą systemu rurkowego".

Instrument ten zastąpił znajdujące się w świątyni wcześniej barokowe organy, których budowniczym był Wielkopolanin Joachim Gotlob Peter. Przypuszcza się, że Petera był również autorem zachowanego do naszych czasów prospektu organowego, o którym fachowcy twierdzą, iż jest najpiękniejszym barokowym prospektem organowym na Ziemi Lubuskiej. Wracając do instrumentu. Dzięki pewnym przeróbkom na tym instrumencie można wykonywać na nim romantycznej literatury organowej.

- Atrakcyjny instrument, ale w swojej klasie - dodaje Olejnik. - Odpowiada okresowi, stylowi, który panował w tym czasie i jest dobrze zachowany.

Podczas remontu doprowadzono instrument do porządku - uzupełniono ubytki w piszczałkach, uszkodzenia i zabrudzenia innych elementów, jak również niesprawność urządzeń traktury grającej i rejestrowej nie pozwalały na wykorzystanie walorów instrumentu do obsługi liturgicznej, a tym bardziej koncertowej. Wreszcie oczyszczono i zabezpieczono przed szkodnikami miechy. Napisy porcelanowych szyldów rejestrowych otrzymały nowy, ręcznie wykonany malunek. Finałem było pokrycie meblowej części stołu prawie stu warstwami szelaku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska