- Niebo jakby się otworzyło, padało i padało przez kilka dni - opowiada jedna z mieszkanek. - A woda szła z górki w dół, do niżej położonych posesji.
- Przed moim sklepem zrobiło się jezioro, nie można było ani wejść, ani wyjść - wspomina Krystyna Zdanowicz. - Nie pamiętam tak dużej wody, to było strasznie.
- Nasz dom chyba najbardziej ucierpiał - mówi Zbigniew Kozaciński. - Woda wdarła się do środka, musieliśmy wybierać ją wiadrami. Panele podłogowe w pokoju "spuchły", musiałem je zerwać i wyrzucić. Moim zdaniem rów, który biegnie przez wieś jest za wąski, powinien być szeroki, co najmniej 4 m, a przepusty znacznie większe. Bo inaczej jak będzie kolejna ulewa, to nas zaleje kompletnie.
Nie tylko wielka woda wystraszyła mieszkańców. - Spałem w altance. Gdzieś po północy obudziło mnie kwilenie psów. Po chwili zajrzałem przez okno. Nagle rozbłysło kuliste światło, stało się jasne jak dzień. Potem rozprysło się nad wsią z wielkim hukiem. Wysiadł mi internet i dekoder satelitarny - opowiada Stanisław Kozaciński.
Więcej przeczytasz w środę (12 czerwca) w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?