Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki żużlowy finał w zielonogórskim amfiteatrze (zobacz relację, wideo i zdjęcia)

(wak)
fot. Czesław Wachnik
W amfiteatrze kibice już obserwują mecz. Ciągle dochodzą kolejni, nie przeszkadza nawet deszcz.

[galeria_glowna]
Kibicami są głównie młodzi ludzie, z szalikami w barwach Falubazu. Wszyscy czekają na rozpoczęcie meczu. Na razie nie ma nikogo z władz. Zgodnie z planem mecz ma się rozpocząć punktualnie o 16.00.

Godzina 16.05

W tej chwili na trybunach jest już ok 500 osób, wciąż dochodzą kolejne. Kibicom nie przeszkadza nawet siąpiący deszcz. Widownia już śpiewa, wszyscy kibicują Falubazowi.

Godzina 16.29
W amfiteatrze wspaniała atmosfera. Jest on w 2/3 wypełniony. W większości młodzi ludzie śpiewają, tańczą i bawią się kibicując Falubazowi. Wszyscy w barwach klubu.

Godzina 16.57
Po szóstym biegu podwójnie wygranym dla żużlowców Falubazu emocje sięgnęły zenitu. Amfiteatr jest praktycznie pełny, kibice skaczą i śpiewają. Każda z osób, która dziś odwiedziła amfiteatr wierzy w wygraną zielonogórskiej drużyny.

Zabawa jest bardzo kulturalna, wszyscy kibicują w duchu sportowej rywalizacji.

Godzina 18.00
Po zakończeniu meczu zgromadzeni w amfiteatrze kibice przez kilkanaście minut śpiewali i wykrzykiwali nazwiska zawodników Falubazu. Śpiewom nie było końca. Tym bardziej, że z naszych rozmów wynika, że niewielu kibiców Falubazu wierzyło, że ich zespół zwycięży.

Godzina 19.30
Kibice przenieśli się na zielonogórski deptak, gdzie głośno dopingowali swoją drużynę.

Pełna relacja z zielonogórskiego amfiteatru

Już od 12 biegu zgromadzeni w amfiteatrze kibice niemal nieprzerwanie śpiewali tę piosenkę. Na przemian z "Hej, hej Falubaz". Wszyscy na stojąco oglądali kolejne wyścigi,: trzynasty przegrany 2:4 i dramatyczny wyścig czternasty.

A później była już tylko euforia, śpiewy i skandowanie nazwisk żużlowców. Wcześniej jednak niewielu naszych rozmówców wierzyło w to zwycięstwo. Kiedy około 15.30 trafiliśmy do amfiteatru, było tam nie więcej niż 150-200 osób. Marcin z Zielonej Góry na nasze pytanie o szanse, odpowiedział krótko: - Oj, będzie ciężko, każdy by chciał wygrać, ale po tym, co pokazał Iversen szanse mamy marne. Siedzący obok Daniel także nie był optymistą: - Te sześć punktów w zapasie to zbyt mało. Tym bardziej, że Unibax jeszcze nie przegrał na swoim torze.

Optymistką okazała się jedynie towarzysząca Danielowi Kasia. - Wierzę, że nasi wygrają. Dlatego przyszłam, by razem świętować zwycięstwo.

Potem amfiteatr powoli zaczął się zapełniać. O 16.00 naliczyliśmy już około 500 osób, a do rozpoczęcia pierwszego wyścigu, czyli około 16.20, trybuny były zapełnione w jednej trzeciej.

Wszystkim udzieliła się też sportowa atmosfera, w niczym nie różniąca się od tej, jaką obserwujemy na meczach. Rozpoczęły się śpiewy "Hej, Falubaz", krzyki - "Zielona Góra, Zielona Góra". Co ważne nie było żadnych groźnych incydentów czy nawet kłótni. Ochroniarze ograniczali się jedynie do obserwowania i sprawdzania, czy wchodzący kibice nie przemycają czegoś mocniejszego. Piwo wprawdzie niektórzy pili, ale przed wejściem na widownię.

Już pierwszy bieg rozgrzał zgromadzonych, mimo że zaczął padać niewielki deszcz. To jednak nikomu nie przeszkadzało, nikt nawet nie otworzył parasola.

Po trzecim biegu zapytałem siedzących za mną Marcina i Daniela, czy teraz są już optymistami: - Może trochę, ale zaraz pojedzie kangur i miejscowi naszych dogonią.

Nie dogonili. Chociaż po czwartym biegu wygranym przez Unibax kibice jakby nieco przycichli.
Wtedy też okazało się, że tata kibic zgubił syna Tomka i wszyscy zaczęli się rozglądać, gdzie też Tomek się zawieruszył. Pewnie się znalazł, bo więcej apeli nie było.

Kiedy po piątym biegu, sędzia wyrzucił Iversena, kibice buczeli przez kilka minut. Wszystkim jednak nastroje poprawił Dobrucki i zwycięstwo na 5:1 w biegu szóstym. Od tej też chwili zebrani na stojąco oglądali każdy wyścig. A po szóstym remisowym biegu, nawet Marcin i Daniel uwierzyli w zwycięstwo. - Już nam złota nie odbiorą! - powtarzał z zaciętymi ustami Marcin. -A nie mówiłam, a nie mówiłam! I kto miał rację?! - krzyczała Jola. Daniel tylko kiwał głową.

W zwycięstwo uwierzyli też pewnie pozostali kibice, bo śpiewom ,,Cały świat już wie, że Falubaz wygrał mecz’’ nie było końca. A było komu śpiewać, bo kibiców wciąż przybywało. Dwa z trzech sektorów były praktycznie wypełnione. A to oznacza, że mecz przyszło oglądać kilka tysięcy osób. I co ważne, nadal ochroniarze zwyczajnie się nudzili, a policjantów nie było. Nie byli potrzebni.

Ogólna radość i przekonanie, że już wygraliśmy, nieco przygasło po 10. biegu, który to przegraliśmy 1:5. Jednak nerwy puściły kibicom dopiero po 14. biegu, po wykluczeniu Dobruckiego. Wtedy też po raz pierwszy usłyszałem gwizdy i przekleństwa pod adresem sędziego. Powtórkę czy raczej powtórki 14. biegu wszyscy oglądali na stojąco. A potem była już tylko radość i gratulowanie sobie zwycięstwa. Kilka tysięcy gardeł po kolei wykrzykiwało nazwiska żużlowców: Protasiewicz, Iversen, Dobrucki....

Chociaż mecz się zakończył, niemal wszyscy pozostali na swoich miejscach, nieustannie śpiewając i skandując nazwiska żużlowców. A co się działo w trakcie dekoracji, trudno wprost opisać. Kibice Falubazu czekali na taki sukces aż 18 lat. Teraz chcieli się tylko cieszyć. Pan Zdzisław, jeden z nielicznych kibiców po 4czterdziestce, który przez cały mecze siedział zaskakująco cicho, na pytanie, czy wierzył w taki sukces, szczerze odpowiedział:

- Absolutnie nie. Żużlowcy sprawili chyba nam wszystkim nieprawdopodobną niespodziankę. Wierzę, że nie ostatnią.

Razem z kibicami
mecz oglądał
Czesław Wachnik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska