Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władysław Komarnicki, honorowy prezes Stali Gorzów: Sport otaczają miernoty

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Władysław Komarnicki przez 11 lat kierował Stalą Gorzów. W tym czasie zespół z pierwszej ligi awansował do ekstraklasy i zdobył brązowy medal mistrzostw Polski. Klub jest stawiany jako wzór w zarządzaniu. Matej Ferjan, o którym wspomina w rozmowie, był w 2007 r. bohaterem afery korupcyjnej. Działacze i sponsorzy klubu z Ostrowa Wlkp., który rywalizował ze Stalą o awans, chcieli go przekupić. Słoweniec jednak nie wziął pieniędzy i sprawę zgłosił policji. 22 maja zeszłego roku Ferjan został znaleziony martwy w swym samochodzie w Gorzowie.
Władysław Komarnicki przez 11 lat kierował Stalą Gorzów. W tym czasie zespół z pierwszej ligi awansował do ekstraklasy i zdobył brązowy medal mistrzostw Polski. Klub jest stawiany jako wzór w zarządzaniu. Matej Ferjan, o którym wspomina w rozmowie, był w 2007 r. bohaterem afery korupcyjnej. Działacze i sponsorzy klubu z Ostrowa Wlkp., który rywalizował ze Stalą o awans, chcieli go przekupić. Słoweniec jednak nie wziął pieniędzy i sprawę zgłosił policji. 22 maja zeszłego roku Ferjan został znaleziony martwy w swym samochodzie w Gorzowie. Paweł Kozłowski
- Kiedy aferę z próbą przekupstwa Mateja Ferjana przekazaliśmy odpowiednim organom, jeden ze znaczących prezesów klubu na posiedzeniu Ekstraligi krzyknął do mnie, że zwariowałem - opowiada Władysław Komarnicki, prezes Stali Gorzów

- Piłkarskie Euro zakończyło się sukcesem organizacyjnym, a Pan mówi, że polski sport jest toczony przez raka.
- W Polsce w większości przypadków do sportu trafiają nieudacznicy zawodowi i życiowi. Ludzie, którzy nie mają pomysłu na życie. Nie chcę być drugim Janem Tomaszewskim, który rzuca kontrowersyjnymi opiniami, ale dopóki do sportu nie trafią ludzie, którymi kierują bardziej chęci i emocje, tak długo nic z tego nie będzie. Gdybym potraktował Stal lajtowo i po łepkach, skończyłoby się to kompletnym upadkiem żużla w Gorzowie. Do sportu trzeba podchodzić w sposób odpowiedzialny. Na czele dyscyplin muszą stanąć ludzie wyraziści. Którzy są kimś i mają już osiągnięcia na koncie. Bo najgorzej, jak do sportu idzie człowiek, który nie ma środków do życia. W mętnej wodzie najszybciej wyławia się pieniądze, a w polskim sporcie jest dużo mętnej wody.

- Ale z naszym sportem nie jest chyba tak źle, skoro właśnie cieszymy się z największych sukcesów w historii tenisa i siatkówki.
- Czy Polski Związek Tenisowy pomógł Agnieszce Radwańskiej? Na jej sukces pracowało kilku ludzi. Przede wszystkim ojciec, który wiedział, jak poprowadzić taki talent. Z kolei dziadek Radwańskiej sprzedał ostatnie obrazy i poloneza, by pomóc wnuczce. W jej karierze ważną rolę odegrał jeszcze Ryszard Krauze. To są ludzie, którzy mogą teraz z czystym sumieniem stać w blasku sukcesu. Polski Związek Tenisowy pomógł Radwańskiej mniej więcej tyle, ile Polski Związek Motorowy Robertowi Kubicy. Tomasza Golloba też wykreował jego ojciec. We dwójkę stanęli przeciwko całej plejadzie zawodników zagranicznych. Nikt im nie pomógł. Powtarzam: tak długo dopóki do sportu nie przyjdą ludzie spełnieni i zasobni, nie będzie sukcesów. Tak jest na całym świecie. Kto stoi na czele klubów Bundesligi czy ligi hiszpańskiej? Tam nie ma przypadkowych ludzi.

- Prezesi klubów i dyscyplin nie trenują zawodników, nie wychodzą na boisko i nie wyjeżdżają na tor. Oni też są odpowiedzialni za wynik sportowy?
- Oczywiście. Nieszczęście polega na tym, że demokracja daje nam możliwość wyboru miernot. Takim klasycznym przykładem jest Grzegorz Lato, kiedyś ikona polskiej piłki nożnej. Osobowość przeciętna, nic od siebie nie daje, a dotarł na szczyty, jeśli chodzi o futbol w naszym kraju. Ale to nie jest tak, że Lato sam się wybrał na prezesa PZPN-u. Jego wybrały osoby z małych ośrodków. Demokracja i prawo stowarzyszeń daje możliwość wyboru delegatów. Pan Lato ze swoimi "kręcinami" objeżdża teren, gdzie są bogate spotkania, tzw. bratanie. I delegatami zostają ludzie Grzesia. Potem wszyscy się dziwią, że rządzą wciąż ci sami ludzie.

- Twierdzi pan, że młody menedżer, na dorobku, jest z góry skazany na porażkę?
- Nie, lecz warunek jest jeden: musi natychmiast wyczyścić stajnię. Przez pięć lat dyskretnie usuwałem różnych złodziei z klubu. Gdy to robiłem, to pan Synowiec napisał, że wyrzuciłem ostatnią gorzowskość z klubu. Trzeba otaczać się odpowiednimi ludźmi. W Stali postawiłem na młode i przedsiębiorcze osoby. To był sygnał, który miał gwarantować naszą wiarygodność. Budowaliśmy ją od nowa, bo na początku nikt z Gorzowa nie chciał inwestować w Stal. Zdecydował się na to dopiero po trzech latach Jan Rudnicki z Agrobiznesu, który pochodzi z tej samej wioski, co ja. Nikt nie chciał dawać na upadłego anioła. Dziś mamy 145 firm, większość z tego terenu. W Gorzowie, który jest miastem usportowionym, będą się rozwijać dyscypliny, tylko trzeba podejść do tego racjonalnie. Radni i prezydent muszą mieć wizję. Gorzowa nie stać na utrzymywanie tylu klubów jak dotychczas, bo jest za biedny. Z kolei w firmach takich pieniędzy jeszcze nie ma

- Musi pan przyznać, że na żużel miasto zawsze patrzyło przychylnym okiem.
- Bo żużel jest ikoną dla mieszkańców. Można się zżymać, opowiadać różne rzeczy, ale nikt tego nie zakrzyczy. Choć być może za pięć lat gorzowian będzie bawiła piłka nożna. Nie chciało mi się wierzyć, kiedy usłyszałem, że miasto stawia na żużel i koszykówkę, a reszta dyscyplin musi najpierw osiągnąć sukces. Już dawno tak powinno być. Po co te wszystkie prymitywne walki i demonstracje, które nie tylko, że nic nie dały, to podzieliły środowisko. Wszyscy walili w bęben, że żużel to pieszczoch. Jaki pieszczoch? Tak mówili przeważnie ci, którzy nie mieli pomysłu na prowadzenie swych klubów.
- Ludzie to chyba nie jedyny problem polskiego sportu.
- W latach 90., tak do 2000 r., była w polskim sporcie lewa kasa. Chcąc prowadzić Stal, tak jak to sobie wymyśliłem, od początku zakładałem, że nie będzie u mnie oszustw. A większość polskiego sportu jest oparta na oszustwie. Na czarnej kasie, układanych meczach, kupowaniu zawodników. Chyba obaj nie wierzymy w to, że Władysław Komarnicki jako jedyny odkrył korupcję w żużlu. Kiedy aferę z próbą przekupstwa Mateja Ferjana przekazaliśmy odpowiednim organom, jeden ze znaczących prezesów klubu na posiedzeniu Ekstraligi krzyknął do mnie, że zwariowałem. Ten sam prezes zawołał jeszcze: Koledzy! Niech żaden z was się nie odważy tego Ferjana w przyszłości zatrudnić. Co to oznacza?

- Mam rozumieć, że wcześniej takie sprawy były zamiatane pod dywan.
- To są fakty, które obnażają polski sport. Po 11 latach prezesowania mam prawo być zmęczony, ale przez ten czas najbardziej przygniatała mnie przypadkowość ludzi, którzy są w tym sporcie. Skoro mówi się, że w żużlu, nie jest źle, to jak jest w innych dyscyplinach? Chciałbym, by było inaczej, ale do tego nie jest przygotowany nawet wymiar sprawiedliwości. Sposób ukarania winnych w aferze z Ferjanem był żenujący.

- Ma pan na myśli niskie wyroki?
- Pół tysiąca osób ma zarzuty w aferze korupcyjnej w piłce nożnej. Mija szósty lub siódmy rok i co? Zdaje się, że od czasu do czasu na krótko idzie siedzieć tylko słynny "Fryzjer". Wymiar sprawiedliwości postępuje w sposób haniebny. O czym świadczy brak wyroków w udowodnionych korupcjach w polskim sporcie? O bezkarności i totalnym przyzwoleniu.

- Może w żużlu jest więcej Ferjanów, którzy nie chcą mówić o próbach korupcyjnych.
- Absolutnie. Sam Matej powiedział mi, że jeśli następnym razem dostanie propozycję wzięcia 25 tysięcy euro, to chyba już weźmie. Miał tyle upokorzeń z powodu tego, że powiedział prawdę. Sąd na przykład ukarał go niemałymi mandatami, bo Matej, ze względu na obowiązki żużlowca, nie zawsze mógł się stawić w sądzie na rozprawie. A on powinien być bohaterem.

Dziękuję

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska