Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Łazarek: Byłem nawet zawiadowcą

Redakcja
Wojciech Łazarek. 70 lat. Żonaty. Syn Grzegorz (44 lata). Jako zawodnik grał w Metalowcu, Starcie i ŁKS-ie Łódź oraz Lechii Gdańsk. Jako trener prowadził m.in.: Lechię Gdańsk, Zawiszę Bydgoszcz, Lecha Poznań (mistrzostwo Polski 1983 i 1984, Puchar Polski 1982 i 1984). Drużynę narodową prowadził od 1986 do 1989 roku. W kolejnych latach trenował izraelski Hapoel Kfar Saba, ŁKS Łódź, egipski El Masri Port Said, saudyjski Etifaq Damman, Aluminium Konin, izraelski Hapoel Taibe, Wisłę Kraków, Widzew Łódź, Śląsk Wrocław i Jagiellonię Białystok. W latach 2002-2004 był trenerem reprezentacji Sudanu.
Wojciech Łazarek. 70 lat. Żonaty. Syn Grzegorz (44 lata). Jako zawodnik grał w Metalowcu, Starcie i ŁKS-ie Łódź oraz Lechii Gdańsk. Jako trener prowadził m.in.: Lechię Gdańsk, Zawiszę Bydgoszcz, Lecha Poznań (mistrzostwo Polski 1983 i 1984, Puchar Polski 1982 i 1984). Drużynę narodową prowadził od 1986 do 1989 roku. W kolejnych latach trenował izraelski Hapoel Kfar Saba, ŁKS Łódź, egipski El Masri Port Said, saudyjski Etifaq Damman, Aluminium Konin, izraelski Hapoel Taibe, Wisłę Kraków, Widzew Łódź, Śląsk Wrocław i Jagiellonię Białystok. W latach 2002-2004 był trenerem reprezentacji Sudanu. fot. Kazimierz Ligocki
Rozmowa z Wojciechem Łazarkiem, trenerem Steinpolu-Ilanki Rzepin, byłym selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Polski.

- Co sprowadza cię za Ziemię Lubuską, bo chyba nie piękne lasy i jeziora?- Całe życie jestem od ,,karczowania pieńków'', a piłka była i jest moją pasją. Jeśli widzę szansę zrobienia czegoś dobrego i porwania ludzi, jak właśnie teraz w Rzepinie z inicjatywy prezesa klubu pana Andreasa Bogdańskiego, zwykle nie odmawiam.

- W sezonie 1978/79 wywalczyłeś z Zawiszą Bydgoszcz awans do ekstraklasy. Zremisowaliście wówczas w Gorzowie ze Stilonem 1:1, a ty nie pozostawiłeś suchej nitki na arbitrze, oskarżając go, że odebrał wam zwycięstwo!- Chyba po jednym z takich meczów wypowiedziałem cytowane później często zdanie: ,,Nie będę kopał się z koniem''. Bo niemal co tydzień jeździłem do PZPN-u, wzywany na posiedzenia wydziału dyscypliny.

.

- Wkrótce zrozumiałeś, że walka z sędziami nie popłaca, bo - tu znów twoje słynne powiedzonko - ,,jest to walka gołej d... z batem''...- Tak rzeczywiście było. Lecz w kontekście obecnej sytuacji, nie chciałbym już mówić o sędziowaniu niektórych panów, bo byłoby to nieładnie i nietaktownie.

- Z poznańskim Lechem zdobyłeś w polskiej lidze wszystko. Czy także dzięki temu, że wielkopolski klub miał silne wsparcie tzw. prywatnej inicjatywy?- Nie, to wszystko działo się w biednym, kolejowym klubie. Zarobki też były niewielkie, więc by mnie trochę dowartościować, mianowano... zastępcą zawiadowcy stacji Poznań-Franowo. Głupio więc było mi nawet pojechać tam i spotkać się z ludźmi, bo nie wiedziałem, jak się zachować. Trudno mi było też zrozumieć, dlaczego nie mogę być normalnym trenerem... O sukcesach decydowała jednak wspaniała atmosfera panująca wówczas w Lechu i wokół klubu oraz mądre nim zarządzanie.

- Dlaczego odszedłeś z ,,Kolejorza'' u szczytu powodzenia, tuż po wywalczeniu dubletu w 1984 roku? - Po pięciu latach w klubie, trener staje się ,,papolem'', bo zawodnicy są mu bliżsi niż własne dzieci. To niewskazane także pod względem socjologicznym i psychologicznym, bo gdy płaczą, że są zmęczeni, trudno wyegzekwować od nich intensywny wysiłek.

- W lidze szwedzkiej nawet nie zdążyłeś się sprawdzić, bo objęcie posady selekcjonera reprezentacji Polski było zbyt wielką pokusą.- Tak, ambicjonalną, bo jednak orzełek na piersiach jest ponad wszystkim! Dziś wiele się mówi o różnych ,,motywatorach''. Podam więc tylko za przykład, że gdy graliśmy kiedyś jako reprezentacja w Świeciu, otrzymaliśmy za wygrany mecz... rulon papieru toaletowego. Dosłownie! A gdy jechaliśmy na mecz z Anglią na Wembley, premia za zwycięstwo wynosiła po 80 dolarów. Więc o czym tu rozmawiać...

- Z reprezentacją biało-czerwonych przeżyłeś chyba więcej rozczarowań niż chwil radości?- Jednak nie! Pierwsze załamanie psychiczne przeżyłem w Szwecji, gdy straciliśmy bramkę w 95 minucie i przegraliśmy 1:2. A następne właśnie na Wembley, gdy przy stanie 0:0 mieliśmy dwie świetne sytuacje, a po rażących błędach naszych defensorów Lineker strzelił nam pierwszego gola, a skończyło się 0:3.

- W pewnym momencie krytykowano cię za wszystko.- Tak, nawet za to, że w ciągu trzech lat sprawdziłem w kadrze 47 zawodników. A dziś jest ich już 78 - przez rok!

- Frustracja mediów była o tyle uzasadniona, że nie osiągnąłeś celu, jakim był awans do mistrzostw świata 1990 we Włoszech. Gdzie popełniłeś błąd?- Całe życie byłem ,,warsztatowcem'', a reprezentację trzeba chyba prowadzić jako selekcjoner. Lecz nie na wszystkie sprawy ma się wpływ. Taką był m.in. wyjazd, czy ucieczka - jak to by nie nazwać - Andrzeja Rudego i Marka Leśniaka, gdy rodził się naprawdę ciekawy zespół.

- Dziękuję.
Janusz Dobrzyński
0 95 722 69 37
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska