Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Woodstock na minie

DARIUSZ CHAJEWSKI (68) 324 88 36 [email protected]
Spektakularną akcję wydobycia i unieszkodliwienia niewypałów przeprowadzili niedawno saperzy w lubuskim kurorcie - w Łagowie (na zdjęciu).
Spektakularną akcję wydobycia i unieszkodliwienia niewypałów przeprowadzili niedawno saperzy w lubuskim kurorcie - w Łagowie (na zdjęciu). Tomasz Gawałkiewicz
Już od lat Lubuskie ma opinię wybuchowego zagłębia. Niestety, nie za sprawą potencjału gospodarczego. Jak chyba nigdzie indziej w Polsce ziemia usiana jest niewypałami.

16-letni Patryk znalazł pocisk w lesie w okolicy Kałek. Wraz z młodszym o trzy lata bratem Damianem zaczął majstrować przy nim gwoździem i młotkiem. Chciał dostać się do środka niewypału. Eksplozja go zabiła. Damian z kilkuset odłamkami w ciele leży w zielonogórskim szpitalu.
- Co mogliśmy zrobić, tak ciężko jest upilnować takich chłopaków... - rozpacza ich dziadek. Sąsiedzi jako winnych wskazują policjantów, którzy zbyt wolno reagują na sygnały o niewybuchach, saperów, którzy też się nie spieszą. Jednak nazajutrz po śmierci Patryka dzieci zawiadomiły policjantów o kolejnych pociskach. Saperzy uporali się z niewypałami, ale strach pozostał.
- U nas w okolicy więcej niewypałów niż kartofli - opowiadają mieszkańcy Kałek.

Woodstock na minie

Maciek pokazuje kawałki żelaza zaplątane w korzenie drzew. To z budowy autostrady. Chłopak wie, że to, co Patrykowi, mogło przydarzyć się każdemu z nich. Do takiej tragedii mogło zresztą dojść niemal w każdym miejscu Ziemi Lubuskiej. To mogło stać się w okolicy Łagowa, gdzie przed dwoma tygodniami znaleziono pociski na dnie jeziora. Huk eksplozji mógł rozlec się kilka dni temu w Międzyrzeczu, gdy okazało się, że niewypał leżał sobie wśród eksponatów na okolicznościowej wystawie. I w Gubinie, gdzie dzieci porządkujące podwórko zauważyły metalowy przedmiot wystający z ziemi. Zaczęły uderzać w niego młotkiem...
Jak żartują saperzy, tak naprawdę żyjemy na bombie i nie zdajemy sobie z tego nawet sprawy. W okolicy Międzyrzecza, na linii Odry i Nysy, w okolicach Żagania, Szprotawy, Nowogrodu Bobrzańskiego, Kostrzyna... Mapa jest aż gęsta od chorągiewek zaznaczających wybuchowe punkty. Saperzy z Krosna Odrzańskiego i z Głogowa wyjeżdżają codziennie.
- Ekscytujemy się fałszywymi alarmami bombowymi, informacjami o działalności terrorystów - mówi saper. - Tymczasem tak naprawdę grzybiarz, działkowicz, rolnik narażony jest na prawdziwe, a nie wydumane niebezpieczeństwo. Dźwięk wybuchu może rozlec się w każdej chwili i żaden muzułmański ekstremista nie jest nam potrzebny.
I nigdy nie można czuć się bezpiecznym. Podczas Przystanku Woodstock, na polu namiotowym wielokrotnie sprawdzonym przez saperów, rozbijający namiot woodstockowicze usłyszeli pod śledziem metaliczny dźwięk. To był niewypał. Mogła być jatka.

Bomba z rączką

Starszy chorąży Mariusz Pobiedziński do koszar w Krośnie Odrzańskim przyjeżdża codziennie około 15.00. Od rana wraz z żołnierzami z patrolu saperskiego jest w kilku miejscach. Pocisk moździerzowy, artyleryjski, mina przeciwpiechotna... To codzienność. Tylko w pierwszym półroczu wyjeżdżali 99 razy, na chronionym terenie znaleźli blisko tysiąc niewypałów. A pod ich kontrolą jest ledwie pięć lubuskich powiatów. Resztę "kontrolują" saperzy z Głogowa.
- Oczywiście bywa, że jesteśmy wzywani do gaśnic i starych wiader, wówczas żartujemy, iż żaden niewypał nie ma rączki do wiadra - dodaje Pobiedziński. - Ale nigdy nie mówimy, że ktoś źle zrobił zawiadamiając policjantów, czy nas. Tutaj trzeba dmuchać na zimne.
Zazwyczaj są pytani o to, po czym poznać niewypał. Nie potrafią odpowiedzieć. Dlatego, gdy łopata zazgrzyta o kawałek metalu najlepiej od razu wezwać saperów. Na wszelki wypadek wcześniej oznaczyć miejsce, w którym został znaleziony niewypał - reklamówką, czapką, aby można było w to miejsce trafić.
- Nie ma miejsc bezpiecznych - ostrzega Pobiedziński. - Z niewypałami jak z kamieniami na polu. Wydaje się, że ich nie ma a nagle ziemia wypycha i wychodzą na powierzchnię pociski znajdujące się w ziemi wiele lat. Tak że potykają się o nie grzybiarze.

Bum z odzysku

- Niedawno w Międzyrzeczu zatrzymano młodego człowieka, który rzekomo kolekcjonował materiały wybuchowe - dodaje Andrzej Kulesza z lubuskiej komendy wojewódzkiej policji.
- Tak, ale jeśli ktoś wydobywa materiały wybuchowe, a wyrzuca skorupy... Co to za kolekcjoner?
To tylko jedna z odpowiedzi na pytanie, dlaczego ktoś może niewypał przynieść do domu, gromadzi pociski w piwnicy, dlaczego próbuje go otworzyć. Funkcjonariusze CBŚ na jednym z poligonów znaleźli ponad 10 kg materiału wybuchowego - pochodził z min i wydobyli go ludzie zajmujący się "odzyskiem".
Czy kolekcjonerem byli nowosolanie, u których kolekcję niewypałów znaleziono w garażu i na balkonie? Wcześniej zielonogórska policja zatrzymało nastolatka "pichcącego" materiały wybuchowe, bomba rodzimej konstrukcji eksplodowała w koszu na śmieci przed budynkiem Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zdaniem policjantów, staliśmy się zagłębiem, w którym pozyskuje się niewybuchy. Dla jednych mają one wartość złomu, dla innych są źródłem wybuchowego surowca.
- Z reguły z wybuchowych odpadów nowy ładunek uzyskuje się przez tzw. wytapianie. - mówi jeden z saperów. - Jednak to nieprawda, że wystarczy trochę się na tym znać, aby robić to bezpiecznie. Ja bym się nie odważył.

Jak nalot dywanowy

Wygląda na to, że odwagi nam nie brakuje. Z kohortami złomiarzy poszukujących niewypałów walczą wojskowi ze świętoszowskiego poligonu. Mimo próśb i gróźb zdobywają kolejne przyczółki, wynoszą wszystko co jest wyprodukowane z metalu - czy jest to wieżyczka strażnicza, czy pocisk z II wojny światowej.
- Ustawiamy tabliczki, apelujemy - mówi wójt gminy Brody Czesław Odyniec. - Przypominamy o tragediach, które się wydarzyły. Na próżno. Na zakazany teren wchodzą zarówno grzybiarze, jak i zbieracze złomu.
"Zakazany teren" to tzw. bunkrowy las, czyli pozostałość po fabryce amunicji w Brożku. Tutaj niedawno zginęły trzy osoby - najpierw dwóch studentów z Poznania, później złomiarz. Wszyscy zlekceważyli ponurą sławę, które ma to miejsce. Gmina Brody - jak żartują saperzy - położona jest na bombie. Od niewypałów roi się wzdłuż Nysy i w okolicy Zasieków. Gdy przed laty w tej okolicy wybuchł wielki pożar, strażacy niemal nie interweniowali. Lasem wstrząsały eksplozje "przyczajonych" w ziemi niewybuchów. Jak wspominają leśnicy to było jak nalot dywanowy.
- Po tragediach udało nam się otrzymać pieniądze na rozminowanie bunkrowego lasu, saperzy oczyścili nam jakieś 300 hektarów - dodaje wójt Odyniec. - Jednak tak naprawdę tutaj niczego nie można być pewnym. Powtarzamy tylko, że główne drogi są przejezdne. Dlaczego tego nie oczyścimy? Gmina nie udźwignęłaby tego finansowo.
Za brak reakcji na zagrożenie niewypałami przed prokuratorem stanął poprzedni wójt.

Patrzą inaczej

W Kałkach żałoba. Jak twierdzą mieszkańcy, całkiem inaczej patrzą na otaczający ich świat - zaczęli się bać. Wcześniej na niewypały natykali się często, ba! wielu ludzi specjalnie jeździło w okolice Brożka i zbierali je w lesie jak grzyby. Uważali, ze stać się nic nie może, że to tylko kawałki starego metalu. Jak przechwalają się niektórzy z nich, można nimi nawet rzucać o beton.
- Przecież zajmowaliśmy się nimi od małego, robiliśmy sobie takie różne petardy - mówi mniej więcej rówieśnik Patryka z Kałek. - Padło na niego, znaczy na Patryka. Pewnie mogło paść na mnie...
Ciężko ranny Damian leży w zielonogórskim szpitalu. Z jego ciała lekarze musza wyjąć kilkaset odłamków. Nie chce wspominać, widział śmierć brata. Śmierć, którą brat przyniósł z lasu.
- Dzieciak skonał mi na rękach - drżącym głosem mówi dziadek Patryka. - I dlaczego...? Dlaczego?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska