Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspaniałe Góry Sowie: Gorące minuty w śniegu

Maciej Wilczek
Zachód słońca ze schroniska „Zygmuntówka”
Zachód słońca ze schroniska „Zygmuntówka” fot.Maciej Wilczek
Czy chodziłeś kiedyś drogi Czytelniku na bosaka po śniegu? Jeśli nie, koniecznie spróbuj. Jest to doznanie wyjątkowe. A jak później piecze skóra?

Tym razem przyjechaliśmy w góry już w piątek wieczorem, 12 grudnia. Sobotni poranek beznadziejnie mglisty. Od rana deszcz, paskudna wilgoć.

Zaniedbane wsie Kotliny Kłodzkiej nie robią najlepszego wrażenia. Jedziemy tym razem na Przełęcz Jugowską, ok. 45 km od Wałbrzycha w kierunku Kłodzka.

Zimno, mokro. Góry Sowie jednak zawsze nas pociągały nie tylko z powodu skrywających je wojennych tajemnic, ale także cudownych krajobrazów, kilku znakomitych stoków narciarskich i specyficznego klimatu.

Przez mgły do słońca

Zachód słońca ze schroniska „Zygmuntówka”
Zachód słońca ze schroniska „Zygmuntówka” fot.Maciej Wilczek

Widok "Zygmuntówki" tuż przy Przełęczy Jugowskiej
(fot. fot. Maciej Wilczek)

Mijamy Jugów, długą wieś, ze wspaniałym wiaduktem kolejowym. Kręta, wąska droga wije się coraz wyżej. Mgła gęstniej, mżawka, śniegu na lekarstwo. Nagle krajobraz się zmienia. Dziurawa szosa staje się śliska. Wyżej, jeszcze wyżej i mgła staje się coraz rzadsza. Zostaje w dole, już za nami.

Słońce najpierw delikatnie, powoli przebija się przez chmury by po chwili rozświetlić zaśnieżone świerki. Jesteśmy na Przełęczy Jugowskiej, 800 m n.p.m. Przebiega tędy czerwony szlak - w lewo na Wielką Sowę i w prawo na Kalenicę. Wybieramy krótszy na Kalenicę. Najpierw trzeba jednak pokonać krótkie, ale ostre podejście na Rymarza. Mijamy drogowskaz - "Zygmuntówka" i po jakiś 20 minutach jesteśmy w błękicie.

Gęste chmury spowijają cały inny, dość smutny świat położony gdzieś tam poniżej. Do diabła z nim.
Tu smaga nas lodowaty wiatr. Słońce daje jednak tyle siły, że tamta rzeczywistość przestaje istnieć. Nie ma jej.

Lodowe minuty

Zachód słońca ze schroniska "Zygmuntówka"
(fot. fot.Maciej Wilczek)

Po solidnie zmrożonym śniegu dochodzimy do nowej, drewnianej chaty na szczycie Rymarza. Wyciąg orczykowy i stromy stok dla raczej wytrawnych narciarzy. Dzisiaj nie ma tu jednak żywej duszy. Cisza i tylko wiatr. Chmury w dole kotłują się, zmieniają barwy w promieniach słońca. W tym właśnie momencie wiemy, że musimy wejść w śnieg. Ściągamy buty, skarpety i brniemy w śnieżną łąkę. Stopy pieką. 30 sekund, minuta, trzy. Wystarczy. Otrzeźwienie i oczyszczenie. Nie ma smutku, złości, pracy, kłopotów. Są tylko gorące stopy.

Dochodzimy do Zimnej Polany, już w butach. Nasz czerwony szlak wije się przez las, widoków nie ma. Do szczytu zostało jakieś 15 minut. Mijamy grupy ośnieżonych skał. Widzimy już stalową wieżę na Kalenicy. Po chwili jesteśmy. W dole białe słonie, sine krokodyle, złociste wielbłądy, czarne koty, rozkwitające kwiaty. To chmury snują się poniżej i tworzą przedziwne, być może banalne kształty. Każdy może zobaczyć co tylko chce.

Zejście jest łatwe, choć pod śniegiem lód więc trzeba uważać. Kilka minut przed 15.00 jesteśmy w schronisku - "Zygmuntówka" (Jugów, tel. 074 872-45-48)
Wśród kóz, głuchego psiaka, który drzemie, ale jednocześnie czuwa. Sympatyczni gospodarze obiektu. Chyba szczęśliwi. Na pewno szczęśliwi. Ogień huczy w kominku, zimne piwo, gorąca herbata. Słońce powoli zachodzi. Padają, zdawać by się mogło, oczywiste słowa, że trzeba być sobą i warto żyć po swojemu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska