MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wydarzenia zielonogórskie

Redakcja
Napisała do nas Katarzyna Rabiej, która po naszym tekście o Wydarzeniach Zielonogórskich, opowiedziała nam swoje wspomnienia z 1960 roku.

W liście czytamy m.in.:

"Ja wówczas miałam 15 lat. Mieszkaliśmy przy ulicy Jeleniej, a więc tylko przejść Buduena i już się było na Placu Wielkopolskim. Mama wysłała mnie do sklepu rybnego vis a vis teatru, po pół kilo szprotek. Kosztowały wówczas 5 złotych za kilogram.

Do sklepu rybnego nie dotarłam, ponieważ zatrzymała mnie zwykła ciekawość, wrzask ludzi, bunt, rejwach i ostry, świdrujący na wylot nozdrza, zapach świec gazowych. Łzy leciały ciurkiem z oczu. Na Placu Wielkopolskim były tłumy zielonogórzan. Pozostawili swoje domy i tłumnie przybyli ratować Dom Katolicki. Chodziłam tam na jasełka, na religię. Pamiętam schody, po których wchodziło się na pięterko. Drewniane, skrzypiące. Duża sala, do której przez okna wpadały smugi słonecznego światła.

Pamiętam dawniejszych księży i jedną lekcję religii, na której szlochałam z żalu za ojcem. Ojciec pojechał do sanatorium leczyć swoje chore płuca. Mnie ogarnął potworny żal za nim, a jeszcze do tego ksiądz i dzieciaki śpiewali pieśń pt.: "Pójdźmy, tulmy się jak dziatki, do serca Maryi Matki...". Pamiętam jasełka, w tej salce Domu Katolickiego. Potem powrót do domu, wraz z sąsiadami, Marysią, Terenią, Malwiną i Anielką Ajszpurównymi. Sypał śnieg z nieba a ja robiłam na pagórku "orła".

Teraz stałam się nagle świadkiem odbierania przez władze tego Domu Katolickiego. Cóż ja mogłam w tym przypadku uczynić? Nic. Stałam i gapiłam się, tłumiąc chusteczką od nosa, ostry zapach gazu. Mignęła mi pani Lodzia Łozdowska, niezwykle dobra kobieta, która przejmowała się biedotą sąsiadów, dalej biegł Antek Ajszpur, to znowu inna osoba znana z widzenia. Kiedyś wszyscy się znali.

Tego majowego przedpołudnia na Placu Wielkopolskim, w tłumie ludzi, połykając gryzącą woń gazu, nikt pewnie z tam wówczas będących nigdy i do końca życia nie zapomni. Tego się nie da zapomnieć. Z prostej przyczyny, bo to było wówczas coś, co się nagle wydarzyło w spokojnym zapyziałym miasteczku, pełnym winnic, pełnym ludzi odradzających się po zawierusze wojennej. W miasteczku, gdzie nikt by się nie spodziewał, że coś może zakłócić ciszę wiosennego przedpołudnia."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska