Tydzień temu we wtorek do jej mieszkania zadzwonił domofonem pracownik Enei. Rozmowa z nim wyglądała tak:
- Niech pani otworzy! - mówił głos w słuchawce.
- A pan do kogo? - pytała Czytelniczka.
- Niech pani otworzy!
- Ale pan do kogo?
- Energetyka! Otworzy pani czy nie?!
- OK.
- I niech pani zejdzie?
- Słucham?
- Niech pani zejdzie, mówię.
- Ale ja jestem w szlafroku, z mokrą głową, nigdzie nie będę schodzić.
- To ja pani odetnę prąd.
- Słucham? Nie dostałam żadnego pisma, więc nie ma pan prawa. Nie zejdę.
- No to ja odcinam.
Po minucie od tej rozmowy prąd został wyłączony, mimo, że pani Dorota rachunki opłaca regularnie.
Po tym, jak o swoich przygodach z Eneą napisała na Facebooku, znajomi poinformowali ją, że sami padli ofiarami podobnych praktyk. - Dlatego też chcę nagłośnić tę sprawę. Chcę, by ludzie wiedzieli, czego operator energetyczny zrobić im nie może - mówi.
Czytaj we wtorkowym wydaniu ,,Gazety Lubuskiej”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?