Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wymodliliśmy słońce

Henryka Bednarska
ks. kanonik Władysław Pawlik.  Pochodzi ze Szczańca, święcenia kapłańskie miał w 1978 r. Był wikariuszem w Gorzowie i Żarach. Proboszczem parafii Pierwszych Męczenników Polskich w Gorzowie został w 1989 r. Przed objęciem tej parafii przez cztery lata był proboszczem w Sieniawie Żarskiej.
ks. kanonik Władysław Pawlik. Pochodzi ze Szczańca, święcenia kapłańskie miał w 1978 r. Był wikariuszem w Gorzowie i Żarach. Proboszczem parafii Pierwszych Męczenników Polskich w Gorzowie został w 1989 r. Przed objęciem tej parafii przez cztery lata był proboszczem w Sieniawie Żarskiej. fot. Katarzyna Chądzyńska
Rozmowa z kanonikiem Władysławem Pawlikiem, który dziesięć lat temu organizował wizytę Ojca Świętego.

- Czy wiadomość, że ksiądz będzie gospodarzem i głównym organizatorem wizyty Jana Pawła II w Gorzowie spadła na księdza jak grom z jasnego nieba?- Tak do końca to nie. Wizyty Ojca Świętego w Gorzowie spodziewaliśmy się od jakiegoś czasu. W roku poprzedzającym wizytę poinformował o tym na jednym ze spotkań biskup Paweł Socha. Oznajmił, że do spotkania dojdzie na rondzie przy parafii Maksymiliana Kolbe przy Czereśniowej. Nasza parafia miała być odpowiedzialna za służby papieskie. Ale w Warszawie dowiedziałem się, że służby te musiałyby liczyć 10 tys. osób. Przygotowaliśmy więc też drugą koncepcję spotkania, na placu przed kościołem budowanym w naszej parafii.

- Czy po decyzji poczuł ksiądz, że to wyróżnienie?- Wyróżnienie, ale i niesamowita odpowiedzialność.

.

- Jak długo trwały przygotowania i ile nocy ksiądz nie przespał?- O wizycie dowiedzieliśmy się rok wcześniej, w kwietniu. I od razu zaczęły się przygotowania. Na całego ruszyły w listopadzie. Wtedy powstał komitet organizacyjny, a biskup uczynił mnie odpowiedzialnym za całość. Ktoś, kto był daleko poza taką organizacją, nawet nie zdaje sobie sprawy, ile to przygotowań. Pracowaliśmy całymi dniami, telefony zdarzały się także w nocy. Ale zazwyczaj spałem bez przeszkód. Po całym dniu byłem tak zmęczony, że zasypiałem natychmiast.

- Czego ksiądz obawiał się najbardziej?- Pogody, bo spotkanie miało być na otwartej przestrzeni. Ale tyle modliliśmy się o pogodę, że wybłagaliśmy słońce. A padało jeszcze dwa dni przed wizytą. O resztę się nie martwiłem, bo wiedziałem, że tak odpowiedzialny komitet zapnie wszystko na ostatni guzik. Spotykaliśmy się co miesiąc, a w maju już codziennie i każdy składał raport, ile zrobił i co jeszcze zostało.

- Pamięta ksiądz ostatnią noc przed przyjazdem Jana Pawła?- Wieczorem odprowadziliśmy obraz Matki Boskiej Rokitniańskiej do kościoła św. Maksymiliana, gdzie było nocne czuwanie. Wróciłem, położyłem się, nagle telefon. Dzwonił jeden z wikariuszy, że BOR nie chce go wpuścić do domu. Dobę przed przyjazdem Ojca Świętego nikt nie mógł wejść na ten teren bez przepustki. Zażartowałem, że będzie nocował na placu i pilnował ołtarza. Ale zszedłem i go wpuszczono.

- Pierwsze wrażenie po spotkaniu z Ojcem Świętym?- Witaliśmy Go na lądowisku przy szpitalu. Pamiętam niesamowite uczucie oczekiwania: może w pierwszym helikopterze, może drugim. Ojciec Święty był w trzecim. Spotkanie na lotnisku było bardzo ciepłe, życzliwe, niesamowite. Biskup ordynariusz przedstawił mnie jako głównego organizatora, na co papież powiedział: taki młody proboszcz, dobrze, dobrze. Dla mnie szokiem była liczba ludzi, która stała na trasie przejazdu. Kiedy przyjechaliśmy do parafii, z głośników dobiegł nas głos księdza Jana Pawlaka, który oznajmił wiernym, że helikopter z papieżem wylądował za blokiem. A to był samolot awaryjny. No ale wtedy każdy przeżywał wizytę.

- Czym z perspektywy dziesięciu lat jest dla księdza ta wizyta?- Najważniejszym wydarzeniem w życiu, ważniejszego chyba nie będzie. Papież prowadził mnie przez całe kapłańskie życie. Był i jest tym, który prowadzi mnie do Boga. Jego przesłania są dla mnie wyjątkowo głębokie.

- Czego ksiądz oczekuje po uroczystości rocznicowej?- Myślę, że będzie to podziękowanie Bogu za pontyfikat Jana Pawła II, za Jego pobyt w Gorzowie. Mam nadzieję, że uroczystość zintegruje parafię, miasto i całą diecezję. Tak jak stało się to dziesięć lat temu. Kiedy przygotowywaliśmy wizytę, nie spotkałem nikogo, kto odmówiłby pomocy. To było niesamowite, jak słowo "papież" jednoczyło ludzi wokół pewnej prawdy, idei, miłości.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska