Nie ma śladu po ogrodzeniu wokół małego spożywczaka na skrzyżowaniu ul. Głogowskiej z Ciepielowską w Nowej Soli. Słup stojącej reklamy wyraźnie jest wygięty. To właśnie tutaj w sobotę około godz. 6.00 rano jechał volkswagen golf. Jeszcze kilka metrów dalej, a uderzyłby w budynek.
Pokazał genitalia
Kilka minut po wypadku, na miejscu zjawiła się nasza Czytelniczka. Wysłała nam zdjęcia i opisała wydarzenia (potwierdzaliśmy je dzisiaj u policjantów). Według jej relacji, autem jechało trzech młodych mężczyzn. Dwóch pasażerów było pod wpływem alkoholu.
Jeden z mężczyzn został odwieziony do szpitala. Policja interweniowała z powodu zachowania drugiego pasażera auta. Poszkodowany w wypadku zaczął się awanturować. W pewnym momencie... pokazał policjantom genitalia. Funkcjonariusze obezwładnili mężczyznę oraz skuli go kajdankami.
- Widowisko było spore. Jak w filmie - wspomina Czytelniczka.
Świrują wieczorem
Jeździł po mieście zygzakiem
Nocą z soboty na niedzielę pijany mężczyzna jechał zygzakiem ul. Wojska Polskiego w Zielonej Górze. Prowadził forda escorta. Na rondzie Władysława Korcza wpadł na wysepkę i ściął znak drogowy. Potem wyleciał na pobocze. Inny kierowca widząc to, zatrzymał sprawcę i wezwał policję.
Pijany szofer nie bardzo kojarzył, co się stało. Przysypiał w radiowozie, żartował. Kiedy dmuchał w alkomat wyszło, że ma grubo ponad trzy promile alkoholu w wydychanym powietrzu. - Oooo... trzy promile? - dziwił się. W tym czasie jego brat, który był pasażerem, otworzył piwo i zaczął pić na poboczu.
Szofer będzie przesłuchany, gdy całkiem wytrzeźwieje. Wtedy usłyszy zarzuty i stanie przed sądem, w trybie przyspieszonym. Grożą mu dwa lata więzienia. W Zielonej Górze z soboty na niedzielę policja zatrzymała jeszcze trzech pijanych kierowców. Jednego na trasie pod Zieloną Górą. Miał ponad dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
Drugi został złapany w podzielonogórskim Drzonkowie. Jechał dostawczym mercedesem. Miał promil alkoholu. Trzeci, mając 2,5 promila w wydychanym powietrzu, jechał ok. godz. 4 ul. Łużycką. Tej samej nocy w ręce policji wpadło też dwóch pijanych rowerzystów.
(pij)
Rozmawialiśmy z mieszkańcami okolicznych domów. - Pani kochana, tutaj po godzinie 20.00 to jest prawdziwe "autorodeo" - mówi pani Alicja (nazwisko do wiadomości redakcji), która mieszka niemal naprzeciwko miejsca wypadku: - Kierowcy aut i motocykliści jeżdżą bardzo szybko. Wcale nie przejmują się fotoradarem.
Kobieta nie widziała uderzenia volkswagena w płot, ale wyjrzała z okna na dźwięk karetki pogotowia. Wyszła przed dom. - Widać było, że jeden z mężczyzn był pijany. Zachowywał się bardzo agresywnie i wariował. Spuścił nawet spodnie i pokazywał swoje "klejnoty"! Po prostu brak słów! - opowiada.
- To niebezpieczne miejsce - przyznaje autorka zdjęć. - Kiedyś w końcu ktoś całkiem wjedzie do sklepu. Aż strach o kobietę, która tam pracuje... Słupy reklamy zatrzymały samochód, który skosił ogrodzenie. Gdyby nie te przeszkody, nie wiem, jak by to się skończyło. Gdyby ktoś szedł wtedy chodnikiem, nie miałby szans - dodaje Czytelniczka i podkreśla, że w pobliżu jest szkoła i chodzą tędy dzieci.
Pechowy wyjazd
Czytelniczka przypomina, że parę lat temu rozpędzony tir wjechał w tym miejscu na krawężnik, o mało nie zabijając ludzi siedzących przy stoliku z parasolem. Uratowali się, bo szybko odskoczyli.
- Coś z tym miejscem trzeba zrobić! - apeluje kobieta.
Wyjeżdżający z pobliskiego zakrętu mają bardzo złą widoczność, a jeżdżący Głogowską zwykle przekraczają dozwoloną prędkość. - Kiedy wyjeżdżam z Ciepielowskiej, patrzę na szyby sklepu na zakręcie. Jeżeli jakieś auto się tam odbija, wtedy nie wyjeżdżam i czekam na lepszy moment - zdradza pan Mirek, kierowca z ul. Leszczynowej.
- Poza tym, kiedy z autobusu po lewej stronie wysiądzie sporo ludzi, zajmują całą szerokość chodnika i już całkiem nic nie widać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?