Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystarczą cztery słowa

KATARZYNA BOREK (68) 324 88 64 [email protected] RENATA OCHWAT (95) 722 57 72 [email protected]
Wielkie sklepy, raje dla kupujących, mogą być piekłem pracowników. Pracujących dłużej niż to wynika z umowy, bez urlopu i wypłaty za nadgodziny.

Najgorzej mają kasjerki. Hałas, duchota, blask świateł - aż cyfry migają przed oczami. Trzeba kasować, ale i dokładnie sprawdzać koszyki klientów, mogących wieźć w wózkach nie tylko, jak obliczono, 500 kostek masła lub dwa telewizory, ale i coś na boku. W ramach badania czujności kasjerki np. czekoladę w gazecie czy niemowlęce ubranka w pościeli chowa też czasem ochrona sklepu. Taki koszyk, zwany kontrolnym, podsuwa się kasjerce. I patrzy: wyłapie fanty czy nie wyłapie?
- Stała inwigilacja ochrony mundurowej i niemundurowej. Do tego jeszcze usłużni donosiciele. Ani na moment nie można było odejść od kasy, bo przecież kolejka, bo sklep traci... - wspomina harówkę przy kasie gorzowskiego hipermarketu jego była pracownica, która dziś prowadzi własny kiosk. Małe osiedlowe sklepiki to wymarzone miejsce pracy byłych hiperpracowników. Tam nie czują się jak automaty do wykonywania zadań.

Wystarczą cztery słowa

Minimum stawiane pracownikom hipermarketu nie jest wymyślne. Postawa skierowana na klienta, uśmiech i biegła znajomość czterech słów - dzień dobry, proszę, dziękuję, do widzenia - to norma w usługach, gdzie prawdziwym szefem jest klient. W handlowych kolosach przewija się jednak kilka tysięcy osób, w weekendy - kilkanaście tysięcy. Trzeba być dla nich uprzejmym, ale i podejrzliwym. Dokładnym, ale i szybkim, bo nie może być kolejek. Często nie ma czasu na wyjście do toalety, zjedzenie drugiego śniadania, bo nie ma nikogo na zastępstwo.
Nastawienie na maksymalny zysk przy minimalnym poziomie zatrudnienia potwierdzają raporty inspekcji pracy z lat 2000-2003. Jednak po ich przeanalizowaniu można stwierdzić, że mimo wszystko w handlowych kolosach pracuje się coraz lepiej.
Raporty opierają się na sklepowych papierach, a te mogą się mijać z życiem. O nadużyciach najwięcej mogliby inspektorom powiedzieć pracownicy, ale wolą milczeć, niż stracić pracę, której w regionie brakuje.
Bardziej rozmowni są ci, którzy już nie pracują. Ale też proszą o anonimowość, "bo z siecią jeszcze nikt nie wygrał". Powtarzają się opowieści o darmowej pracy po godzinach. Bo duży ruch, bo sprzątanie, bo jakaś inwentaryzacja.
- Którejś niedzieli żona pracowała od 8.00 do 22.00. Potem miała całonocną inwentaryzację. Przyszedłem po nią o 7.00. Pokłóciliśmy się, bo kazali jej jeszcze zostać - to opowieść męża kasjerki z zielonogórskiego supermarketu. Przez trzy miesiące pracy na 3/4 etatu przynosiła do domu 400 zł na rękę. Potem dostała cały etat. Całe 490 zł na rękę.

Nie ma reguły

Pisemnym umowom o pracę mogą towarzyszyć ustne "aneksy". Niby pół etatu, ale tak naprawdę pracuje się np. 10 godzin, choćby na stojąco.
- Miałam pół etatu, pracowałam jak na całym. Ale i taką dostawałam pensję - zastrzega była pracownica ochrony zielonogórskiego marketu.
W samym hipermarkecie za bardzo nie ma komu się poskarżyć. Kierownikowi, który też tyra i chce się wykazać? Dyrektorowi, który też musi się wykazać, bo też ma zwierzchnika? Można próbować, ale na każde miejsce pracy czeka wielu chętnych.
- Przy zwalnianiu jednak nie było reguł. Można było stracić pracę za nic, a czasem i kradzież to było za mało. Moją koleżankę zwolnili ot tak. Gdy ja chciałam złożyć wymówienie, zaproponowano mi awans, podwyżkę i cały etat - wspomina była ochroniarka. Dodaje, że narzekać można na różne rzeczy, ale w hipermarkecie nie liczy się wykształcenie pracownika, lecz zaangażowanie.
Była ochroniarka szuka teraz pracy, absolutnie nie w hipermarkecie. Ale z powodu ambicji zawodowych, bo lepszej szefowej, niż miała, nie mogła sobie nawet wymarzyć. Były też świąteczne bony, pikniki, zabawy i wsparcie na życiowych zakrętach. Podczas inwentaryzacji była kawa, bułki i obiad.
Przy okolicznościowych obiadach do stołu podawali pracownicy wyższego szczebla. Tylko raz ściągnęli ją do pracy, gdy miała wolny dzień. Nie spróbowała odmówić. Pisała przecież, że jest dyspozycyjna...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska