Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wziął chłopaków ze slumsów

Z Port Elizabeth Robert Gorbat [email protected]
Andrzej Blady (drugi od prawej) ze swymi południowoafrykańskimi podopiecznymi na wydmie w Zatoce Sardyńskiej nad Oceanem Indyjskim. Zapału do pracy nikomu nie brakuje!
Andrzej Blady (drugi od prawej) ze swymi południowoafrykańskimi podopiecznymi na wydmie w Zatoce Sardyńskiej nad Oceanem Indyjskim. Zapału do pracy nikomu nie brakuje! fot. Robert Gorbat
JUDO Andrzej Blady nie ma dla swych podopiecznych litości: - Robicie brzuszki u góry wydmy, potem biegiem na dół i pompki. Z powrotem widzę was za dwie minuty i 14 sekund. Jak nie zdążycie, będziecie powtarzali do skutku!

O 56-letnim Andrzeju Bladym - krakowianinie z urodzenia, a gorzowianinie z wyboru - można by napisać książkę. W judo zakochał się 31 lat temu, gdy kolega wziął go w Poznaniu na trening. Wielkiej kariery zawodniczej nie zrobił. Może się pochwalić tylko brązowym medalem MP z 1983 r. Przełomowe okazały się studia w gorzowskiej AWF. W 1977 r., gdy był na drugim roku, profesorowie Bernard Woltmann i Jerzy Gaj oraz doktor Włodzimierz Puczyński pomogli mu założyć w AZS AWF sekcję judo. Zaczynał od zera, ale w ciągu kilkunastu lat wychował grono znakomitych zawodników: Marię Gontowicz (wicemistrzyni świata, zdobywczyni PŚ, olimpijka z Barcelony), Jana Chorostkowskiego, Krzysztofa Janiszewskiego i Marcina Białowąsa.

W 1994 r. Blady dostał propozycję pracy w Kuwejcie i przez kolejnych siedem lat szkolił tamtejszą kadrę oraz policyjne siły specjalne. W 2001 r. znalazł go Południowoafrykański Związek Judo. Różnie mu się tam wiodło. Aż do pewnego poranka w grudniu 2008 r., gdy otrzymał telefon od przebywającego w RPA prezydenta IJF (Międzynarodowej Federacji Judo). - Miałem kilka minut na podjęcie decyzji, czy zgadzam się zostać trenerem IJF na całą południową Afrykę - wspomina. - Mario Viser zaproponował mi zaszczepienie judo w ośmiu krajach: Angoli, Namibii, Botswanie, Zambii, Mozambiku, Zimbabwe, RPA i na Madagaskarze. A dodatkowo, w porozumieniu z lokalnym związkiem, prowadzenie kadry RPA. Podaliśmy sobie dłonie.

Andrzeja odwiedzam na terenie jednostki wojskowej Algoa w Port Elizabeth. Przeniósł się tam, by być blisko swoich chłopaków. Ma ośmiu podopiecznych w wieku od 18 do 21 lat. Wszyscy czarni z plemienia Khosa. Pochodzą z Township, dzielnicy slumsów. - Rekrutacja do kadry jest idiotyczna - mówi bez ogródek nasz krajan. - W RPA judo uprawia około trzech tysięcy zawodników. Raz do roku walczą na tak zwanym trialu. Triumfatorzy tych zawodów mają do następnego sprawdzianu zagwarantowany status reprezentantów. Nie mogę ich zmienić nawet wówczas, gdy odniosą kontuzję! Ja pracuję w Port Elizabeth z czarnymi, a Bułgar Nikołaj Filipow prowadzi w Pretorii grupę białych. Wszystkich razem nie da się zebrać, bo w tym kraju są za duże odległości.

Wchodzę do pokoju trenera. Małe i skromnie urządzone pomieszczenie. Najwięcej miejsca zajmuje stół z komputerem. Internet stale włączony, bo co chwilę trzeba się konsultować z działaczami IJF i trenerami w siedmiu ościennych krajach. - Cudów nie zdziałam, bo w każdym mogę być najwyżej przez dwa, trzy dni w miesiącu - przyznaje Blady. - Ale doprowadziłem do tego, że nasz program rozwoju judo objął już ponad dziesięć tysięcy chłopaków!

Na dwa dni staję się dziewiątym podopiecznym Andrzeja i czynnie uczestniczę w zajęciach kadry. Zaczynamy o 7.00 porannym rozruchem. Kilka minut przed 10.00 jesteśmy na wydmach w Zatoce Sardyńskiej nad Oceanem Indyjskim. Oszałamiające krajobrazy, ale nie ma czasu na ich podziwianie. - Robicie brzuszki u góry wydmy, potem biegiem na dół i pompki. Z powrotem widzę was za dwie minuty i 14 sekund. Jak nie zdążycie, będziecie powtarzali do skutku! - woła coach. I tak przez ponad godzinę. Wymiękam po pierwszej górze piasku, ale chłopaki dają radę. Na koniec kąpiel w oceanie. Wieczorem, od 18.00 do 20.00, trening techniczny w sali. Blady co chwilę demonstruje chwyty i techniki. Choć starszy o 35 lat od zawodników, na macie nikt nie daje mu rady! Drugiego dnia podobny rytm. Tyle tylko, że zamiast zajęć na plaży jest siłownia i pływanie w uniwersyteckim basenie.

- Ci chłopcy naprawdę chcą pracować, choć nie dostają od swego związku żadnego kieszonkowego. W jednostce mają jedynie zapewnione spanie i jedzenie - informuje trener. - W wtorki i czwartki, między 14.00 a 15.00, muszą uczestniczyć w nauce o życiu. Specjaliści z uniwersytetu mówią im, jak się używa noża i widelca, wyjaśniają kwestie seksualne i wychowania dzieci, uczą racjonalnego żywienia oraz zachowania w publicznych miejscach. Z polskiej perspektywy może to wygląda zabawnie, ale tutaj jest absolutnie niezbędne. Bo szczególnie seks potrafi zdominować wszelkie ich zachowania. Mają tylko jedną wadę: wciąż podkradają mi cukier. Bo ich rodziny, jak są głodne, przeżywają kilka dni pijąc tylko posłodzoną wodę.

Działacze południowoafrykańskiego związku zażądali od gorzowianina... trzech olimpijskich medali w Londynie. - To nierealny cel, bo ci chłopcy nie dysponują żadnym międzynarodowym doświadczeniem! - zżyma się szkoleniowiec. - Na nic się zda ich perfekcyjna koordynacja ruchowa, duża samodyscyplina i wysiłek, któremu nie podołałby żaden biały, jeśli nie będzie pieniędzy na zagraniczne wyjazdy! Przez dwa lata wspólnej pracy byliśmy raptem na jednym zgrupowaniu w Polsce i mistrzostwach Afryki w Kamerunie. Wkrótce trzech najlepszych pojedzie za fundusze IJF na treningi do Paryża. Ale i tak najwyżej dwóch ma szansę wywalczyć kwalifikacje na igrzyska: Lusanda Ngoma w wadze do 60 i Shyabulela Mabull do 66 kilogramów.

Blady nie ma gwarancji pracy na stanowisku trenera kadry w nieskończoność, bo jego kontrakt jest odnawiany co roku. Ale wie, że pozostałą część życia chce spędzić w RPA. - Przywykłem do tego kraju, ludzi i wspaniałego klimatu - wyznaje. - Na Uniwersytecie imienia Nelsona Mandeli w Port Elizabeth zrobiłem doktorat, oprócz tego zdobyłem tytuł trenera pierwszej klasy i szósty dan w judo. Trzy razy w tygodniu prowadzę na uczelni zajęcia z teorii sportu. Słuchaczy mam z całego świata. Przyznam szczerze, że po angielsku mówię już lepiej niż po polsku. Choć tęsknie za rodziną, to moje miejsce na ziemi jest już chyba tutaj, na końcu świata...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska