Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z mostu i klifu

(paw)
Już w powietrzu - krew w żyłach biegnie szybciej, pot spływa po ciele, poziom adrenaliny niesamowicie wzrasta
Już w powietrzu - krew w żyłach biegnie szybciej, pot spływa po ciele, poziom adrenaliny niesamowicie wzrasta TOMASZ GAWAŁKIEWICZ
Jedni się śmieją, drudzy krzyczą lub płaczą, jeszcze inni lecą w ciszy. Każdy na skok reaguje inaczej. Ale prawie wszyscy pokaźną dawkę adrenaliny, którą wtedy otrzymują, odczuwają przez kilka dni.

Bungy-jump, czyli skoki na linie zwolenników zaczęły zdobywać pod koniec lat 80. Jednak ich tradycja ma już kilkaset lat. Jako pierwsi skakali mężczyźni z plemienia zamieszkującego wyspę Pentecost na Pacyfiku. Przywiązując do nóg liny wykonane z winorośli szybowali z wysokości 35 m, wierząc, że dzięki temu zapewnią obfite plony słodkich ziemniaków. Przy okazji udowadniali także swoją męskość.

Z mostu i klifu

Pierwszy skok poza wyspą wykonała 1 kwietnia 1979 r. grupa studentów z angielskiego Uniwersytetu w Oksfordzie. Skoczyli oni równocześnie z wiszącego mostu Clifton w Bristolu. Oczywiście nie użyli już winorośli. Skorzystali z elastycznych lin.
Dziś do skoków wykorzystuje się wysokie mosty, wybrzeża klifowe, wysięgniki dźwigowe.
Bungy jest dla poszukiwaczy silnych wrażeń, dla tych, którzy chcą uwierzyć we własne siły lub pokonać swoje słabości.
- Zawsze chciałem tego spróbować - mówi tuż po skoku Łukasz Raubo z Krosna Odrz., któremu podczas lotu z kieszeni wyleciały monety. - Najtrudniej się wychylić, ale później wrażenie jest niesamowite.

Przełamane bariery

Ł. Raubo, podobnie jak dziesiątki innych osób, skoczył z kosza dźwigu, który stanął na zielonogórskim pl. Bohaterów. Najpierw musiał wpłacić 50 zł, zapoznać się z regulaminem oraz podpisać dokument potwierdzający, że np. nigdy nie miał ciężkiego złamania kończyn, problemów z kręgosłupem i przed skokiem nie pił alkoholu. Po "wylądowaniu" czekał na niego pamiątkowy certyfikat.
Organizator bungy Jakub Jaske z Bielska-Białej nie pamięta już dokładnie, ile razy skoczył na linie: - Można liczyć w setkach - odpowiada. - Lot głową w dół na linie nie należy z pewnością do naturalnych zachowań człowieka.
I to właśnie, bez względu na to, który skok oddajemy, zawsze się czuje - przełamanie jakichś barier, które normalnie dla człowieka są nie do pokonania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska