Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z nudów założył sobie... skansen

Czesław Wachnik 68 324 88 29 [email protected]
Jednym, z ciekawszych eksponatów jest magiel. Niewielu zwiedzających wie, do czego służyło to urządzenie - mówi Mirosław Chochoł.
Jednym, z ciekawszych eksponatów jest magiel. Niewielu zwiedzających wie, do czego służyło to urządzenie - mówi Mirosław Chochoł. Czesław Wachnik
Mirosław Chochoł przyjechał do Jemiołowa 10 lat temu z Lubina, gdzie pracował jako górnik. Wbudował dom i - jak mówi - z nudów - założył skansen. By przypominać wszystkim, jak dawniej gospodarzyliśmy. Teraz rocznie odwiedza go pół tysiąca osób.

Kiedy Mirosław Chochoł przeszedł na emeryturę, postanowił opuścić Lubin. Praca w kopalni miedzi spowodowała, że pragnął przestrzeni, większego kontaktu z przyrodą.
- Postanowiłem zamieszkać na wsi. Dodatkowo takiej, gdzie jest piękna przyroda, spokój i aktywni ludzie. I taką wsią okazał się Jemiołów. Zresztą niedaleko stąd się urodziłem - tłumaczy pan Mirosław.
Po wybudowaniu domu, zagospodarowaniu otoczenia, zaczęło mu się nudzić. I wtedy, a dokładnie w 2006 roku, postanowił otworzyć skansen. Obecnie odwiedza go rocznie około 500 osób, a w niektórych latach gości było nawet ponad tysiąc. Wielu z nich wpisało się do księgi pamiątkowej. A takich ksiąg jest pięć. - Odwiedzają nas zarówno wycieczki jak też pojedynczy goście. Najczęściej wypoczywają oni w Łagowie i przy okazji trafiają do nas. Większość jest niebywale zadowolonych - tłumaczy pan Mirosław.
Każdy, kto trafi do skansenu w Jemiołowie, poczuje się jakby czas cofnął się o około 50 lat. A nawet więcej. To właśnie w latach pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych na polach można było spotkać prezentowane w Jemiołowie pługi, radła, brony, maszyny do siewu buraków i sadzenia ziemniaków. Mamy tu też maszyny do zbioru zbóż jak kosiarki i snopowiązałki.

Ale brakuje np. prasy. Zresztą nie tylko niej. - Najbardziej brakuje w zbiorze kieratu, przetrząsarki do siana czy siewnika do zboża. O ile takie maszyny komuś zbywają, to chętnie je przejmę. Nawet symbolicznie zapłacę - tłumaczy pan Mirosław.
Nasz rozmówca dodaje, że większość eksponatów pochodzi od mieszkających w Jemiołowie i sąsiednich wsiach byłych rolników. - Tylko w Jemiołowie chłopi mieli 250 koni i 400 krów. I dziesiątki a raczej setki różnego rodzaju maszyn. Część z nich trafiła do skansenu - wyjaśnia pan Mirosław.
I dodaje, że zdecydowaną większość eksponatów dostał w prezencie. Często poniewierały się one, przy okazji rdzewiejąc, po ogródkach, stodołach. Teraz mogą je podziwiać turyści. A przyjeżdżają oni niemal z całej Polski, a także z Niemiec, Francji a nawet z Kanady. Wpis z Kanady znaleźliśmy w jednej z pamiątkowych książek. ,,Dobrze, że są tacy ludzie, co pielęgnują tradycje'' - napisał pan Jerzy z Poznania. ,,Jest tu wspaniale. Dziękuję, dziękuję'' - to wpis turysty z Warszawy.

Ale wróćmy do eksponatów. Są tu też maszyny do młócenia zboża, różnego rodzaju wialnie do czyszczenia zboża, a nawet zabytkowy magiel. Jest też wóz, którymi przed laty gospodarze wozili zboże i siano, a nawet postacie dwóch koni. Wyglądają bardzo realistycznie.
W osobnym pomieszczeniu znajdziemy kompletną kuźnię. Z miechem, kowadłami i różnego rodzaju narzędziami. Zresztą pan Mirosław wykuwa tu niekiedy pamiątkowe podkowy. Nasz rozmówca dodaje, że istnienie skansenu byłoby niemożliwe bez życzliwości sołtysa Jemiołowa, a jest nim Stanisław Mucha, a także wójta gminy Ryszarda Oleszkiewicza. To dzięki pomocy finansowej gminy wyremontowano dach na kuźni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska