Dwa tygodnie wcześniej triumfował „Janoś”, a na trzecim miejscu finiszował gorzowianin. Świetnie jeżdżą ostatnio obaj Polacy. Przebłyski lepszej jazdy ma też Patryk Dudek, dlatego kto wie, czy zielonogórzanin za chwilę nie dołączy do poziomu swoich kolegów z reprezentacji. A póki co, w tej chwili, najlepszym dla mnie żużlowcem na świecie jest Bartosz Zmarzlik. Lider Stali, jeśli ma pod tyłkiem szybki sprzęt, to w ofensywnych akcjach nie ma na niego mocnych w całym żużlowym cyrku. Szkoda, że Woffinden ma aż tak dużą przewagę, złota chyba nie da sobie wydrzeć, choć do zakończenia rywalizacji zostało jeszcze pięć turniejów.
Wróćmy do zawodów w Cardiff. Czy ktoś wie, z jakiego klucza dobierani są sędziowie w Grand Prix? Tu debiutował Niemiec, który mocno pogubił się w decyzjach, a najbardziej skrzywdził Macieja Janowskiego. W jednym z wyścigów Jason Doyle tak ostro wywoził naszego żużlowca na zewnętrzną część toru, że ten, gdyby nie położył motocykla, to mógłby wylądować na trybunach. Wykluczony został Polak, uważam, że niesłusznie. Na szczęście ta sytuacja nie miała dużego wpływu na to, jak turniej dla Janowskiego się zakończył. Za to źle skończył się dla Doyle’a. Obrońca tytułu mistrza świata strasznie męczył się w Cardiff, był bardzo wolny. W swoim ostatnim wyścigu wdał się na torze w „bijatykę” ze startującym z dziką kartą juniorem Robertem Lambertem. W efekcie, Doyle nie pierwszy raz w tym sezonie porządnie walnął o tor. Coraz bardziej upewniam się w przekonaniu, że to nie pech prześladuje Australijczyka, a on sam rozgląda się za kłopotami. Mamy już trzeci z rzędu sezon z poważnymi wypadkami żużlowca z antypodów. Efekt tego ostatniego zdarzenia, nie wiedzieć dlaczego, owiany został pewną konspiracją. Jeszcze w sobotę, zamroczony Doyle wypuścił w świat informację, że ma kilka niegroźnych pęknięć. W niedzielę ktoś z toruńskiego klubu – tam startuje Australijczyk – dodał informację o wstrząśnieniu mózgu, a w poniedziałek w oficjalnym komunikacie z Torunia czytamy, że zawodnika czeka przynajmniej dziesięć dni przerwy w startach. A co tak naprawdę mu dolega? Nie wiadomo. Aha, jeszcze jedno. Z tej samej informacji dowiadujemy się, że w związku z kontuzją jednego z liderów, menedżer „Apatora” przed niedzielnym meczem w Grudziądzu zamierza wprowadzić – cytuję - plan B. Na czym ma polegać? To oczywiście też tajemnica.
ZOBACZ TEŻ:Falubaz w meczu sparingowym zmierzy się z liderem pierwszej ligi
Nie jest tajemnicą jednak to, że zapowiedziana nieobecność Doyle’a w Grudziądzu martwi zielonogórzan. GKM to konkurent Falubazu w walce o utrzymanie w ekstralidze. I jeśli plan B się nie powiedzie, to GKM zgarnie przynajmniej dwa meczowe punkty. Aż boję się napisać, co to będzie oznaczać dla zielonogórzan przy ewentualnej przegranej z Unią Leszno. Niech każdy sam sobie zerknie w tabelę.
OBEJRZYJ najnowszy odcinek żużlowego magazynu "Tylko w lewo"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?