Wszystko rozpoczęło się w ubiegłym tygodniu, w nocy z piątku na sobotę. Jak się dowiedzieliśmy, właściciel posesji w Wichowie odwiózł wcześniej swoją dziewczynę i dziecko do rodziny w Zielonej Górze. Sam pojechał załatwiać swoje sprawy. W stodole zostawił jednak rosłego kolegę, który miał pilnować obejścia.
Skąd takie środki bezpieczeństwa? Jak tłumaczyła nam rodzina, mężczyzna miał podejrzenia, że ktoś obserwuje jego posesję. Półtora miesiąca temu, policja szukała u niego nielegalnych papierosów. Ostatecznie nic nie znaleziono, ale właściciel zaczął się bać o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny.
Ochroniarz w nocy usłyszał huk wyważanych drzwi od stodoły. Wybiegł na podwórze i zobaczył kilku mężczyzn. W zamieszaniu złapał jednego z nich i wciągnął do środka. - Reszta uciekła, bo nie było pewności, czy w stodole nie ma większej grupy ludzi - tłumaczy wujek właściciela domu. - Wewnątrz doszło do szamotaniny i bójki. Silniejszy był kolega bratanka, który obezwładnił napastnika i przywiązał go do krzesła - opowiada.
Więcej o całej sprawie przeczytasz w "Tygodniku Nowej Soli", który dostaniesz z sobotnio-niedzielnym, papierowym wydaniem "GL"
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?