- Parma Perm - Zastal Enea BC Zielona Góra 79:85 (20:24, 21:23, 21:22, 17:16)
- Parma: Zakauskas 16 (3), Juskevicius 16 (2), Williams 3 (1), Iwlew 9, Mejeris 8 (1) oraz: Johanson 12 (2), Sheiko, Savović i Zimako po 5 (1).
- Zastal Enea BC: Lundberg 25 (3), Freimanis 21 (4), Groselle 19, Richard 5 (1), Williams 2 oraz: Berzins 10 (2), Koszarek 3 (1), Put 0.
Zielonogórzanie wyjeżdżali do Permu w minorowych nastrojach. Nie mogli liczyć na chorych Marcela Ponitkę i Blake Reynoldsa. Nieobecność Amerykanina nie była tak dojmująca, bo trener Żan Tabak i tak mógł wystawić do meczu sześciu obcokrajowców, ale brak znajdującego się ostatnio w dobrej formie Ponitki już mógł być odczuwalny. Do tego jeszcze ostatnio fatalna atmosfera wokół klubu, która chcąc nie chcąc musi mieć wpływ na zawodników.
Faworytem była więc Parma, która całkiem udanie zaczęła tegoroczne rozgrywki (cztery zwycięstwa i tyle samo porażek, Zastal cztery wygrane i sześć porażek). Jednak już początek meczu pokazał, że nasz zespół może się pokusić o zwycięstwo. Gospodarze wprawdzie trochę lepiej zaczęli, ale goście szybko ich dogonili. W 8 min Rolands Freimanis trafił za trzy. Wygrywaliśmy wówczas 19:16 i jak się okazało (poza dwoma remisami), prowadziliśmy już do końca. Tyle że to była bardzo mała przewaga oscylująca wokół kilku punków. Obie ekipy walczyły o każdą piłkę, obie popełniały też błędy. Zastal pozwalał Parmie na zbyt częste zdobywanie punktów z tak zwanej ,,drugiej szansy”, gospodarze pozwalali nam z kolei bezkarnie wjeżdżać pod swój kosz. Do przerwy po trafieniu Krisa Richarda nasza przewaga wynosiła sześć punktów (47:41). Druga połowa zaczęła się od małego zastoju naszych, bo pozwoliliśmy Parmie kolejno zdobyć sześć punktów, by za chwilę coś takiego dopadło Parmę, bo teraz Zastal trafiał, a gospodarze nie (bilans dwóch minut to 8:0 dla nas). Przed ostatnią kwartą było 69:62 dla Zastalu. Zrobiło się trochę nerwowo kiedy przez ponad pięć minut nie potrafiliśmy zdobyć punktów z gry (mieliśmy na koncie zaledwie dwa po osobistych Janisa Berzinsa). Na szczęście gospodarze nie potrafili w pełni tego wykorzystać, ale nasza przewaga wynosiła już tylko cztery punkty 71:67. Na szczęście w końcu trafił Iffe Lundberg. Potem było bardzo nerwowo i z obu stron mnożyły się proste błędy (kroki, przekroczenie linii środkowej, dziwne straty). Parma próbowała wszelkich sposobów, ale Zastal dzielnie się bronił. Kilka razy nasi rywale dochodzili na cztery punkty, ale to było wszystko, na co pozwolili zielonogórzanie. Kiedy na niecałą minutę Ljundberg z osobistych podwyższył ma 85:77, stało się jasne, że nie damy sobie odebrać zwycięstwa. Brawo Zastal! Zielonogórzanie nie wracają do kraju. Jadą do Saratowa gdzie w środę o godz. 17.00 naszego czasu zagrają z Awtodorem
Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?