Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielonogórski LUG przetrwał na rynku 20 lat i ciągle się rozwija (zdjęcia, wideo)

Danuta Kuleszyńska 0 68 324 88 43 [email protected]
Pierwszą siedzibą firmy była piwnica. Dziś LUG chwalić się może nowoczesnymi halami (fot. Krzysztof Kubasiewicz)
Pierwszą siedzibą firmy była piwnica. Dziś LUG chwalić się może nowoczesnymi halami (fot. Krzysztof Kubasiewicz)
Zaczynali z jednym pracownikiem. Dziś zatrudniają 300 osób i zdobywają światowe rynki. Dlaczego im się udało? – Bo nie marnowaliśmy złotówek i byliśmy konsekwentni – zdradza nam Ryszard Wtorkowski, właściciel LUG Light Factory.

Ryszard Wtorkowski ma coś z artysty. Kiedyś fotografował znane gwiazdy estrady, potem sam w estradzie pracował. Jako organizator koncertów i akustyk. Dziś przyznaje, że to artystyczne doświadczenie bardzo mu się w biznesie przydało. – Wiele naszych produktów zahacza o pewne formy sztuki. I może dlatego znajdujemy odbiorców daleko poza granicami naszego kraju – przyznaje.

Te produkty to oprawy oświetleniowe, a LUG jest w kraju ich czołowym producentem. Oprawy zdobią m.in. wieżowiec Dolphin w Katarze, kilka fabryk w Dubaju, szpital, uniwersytet i wysokościowce w Kuwejcie, rezydencje i szkoły w Emiratach Arabskich. A w Europie min. lotniska w Kopenhadze i Frankfurcie nad Menem, wiele obiektów w Rosji, Belgii, Norwegii, Holandii. Firma ma spore szanse na oświetlenie stadionu narodowego w Warszawie. Za sobą ma już kilkadziesiąt „Orlików”, tor żużlowy w Toruniu i kolarski w Pruszkowie. A także zielonogórski Focus Park.

Czytaj też: Firma LUG zdobywa nagrody i szuka pracowników

Na początek węże dla dyskotek

Kto by się spodziewał, że z malutkiego rodzinnego zakładu „urodzi się” potentat w branży oświetleniowej. Wtorkowski swój biznes zaczynał razem z ojcem w... piwnicy Estrady Ziemi Lubuskiej. Był rok 1989 i najlepszy czas na otwieranie własnych firm. W sklepach świeciły puste półki, ludzie żyli na kartki, kraj potrzebował wszystkiego. – Rozmawialiśmy ze znajomymi, w co warto zainwestować. Doszliśmy do wniosku, że przydadzą się oprawy oświetleniowe do mieszkań , bo za lampami ludzie stali w kolejkach – wspomina Ryszard. – I tak zaczął się nasz „piwniczny okres”.

Skupowali sznury i klosze do lamp, wmontowywali własne oprawy, wchodzili na rynek. Towar rozchodził się jak świeże bułeczki. Otworzyli pierwszy sklep. Potem drugi, wreszcie hurtownię. Asortyment powiększyli o osprzęt elektryczny. Zajęli się też instalacjami elektrycznymi i niskoprądowymi w budynkach biurowych. Interes zaczął się kręcić.

Skąd ta smykałka do elektryczności ? – Jeszcze z ogólniaka – wspomina Wtorkowski. – Miałem 18 lat jak w swoim pokoju dwa metry na dwa założyłem doraźną produkcję węży świetlnych dla dyskotek. Pamiętam jak spuszczałem je z drugiego piętra na parter, bo miały po 20 metrów i nie mieściły się w pokoju. Pomagał mi ojciec. Do elektroniki i tematów związanych z elektrycznością zawsze mnie ciągnęło.

Po pierwsze: inwestować i żyć skromnie

Początek lat 90. to czas w którym firmy różnych branż powstawały jak grzyby po deszczu. A sklepy ze sprzętem gospodarstwa domowego otwierały się jeden po drugim. Dziś przetrwały nieliczne. Co więcej: niewiele jest zakładów, które rozrosły się tak jak LUG i mimo kryzysu mają się całkiem dobrze. Dlaczego Wtorkowskiemu się udało, a innym nie? Właściciel LUG ma na ten temat własną teorię. – Bo nie marnowaliśmy żadnej złotówki. Wszystko szło w rozwój firmy, żyliśmy skromnie. – mówi. - Natomiast wiele osób zachłysnęło się finansowym sukcesem. Kupowali wille, drogie samochody, żyli ponad stan. I dziś nie mają nic.

Wtorkowscy na początku jeździli syrenką. Na przyczepę ładowali towar i zwozili do zakładu. Potem za grosze kupili dostawczego volkswagena. Prywatnych samochodów nie mieli.

– Pamiętam jak do kościoła jeździliśmy chłodnią, którą kupiliśmy okazyjnie, bo innych aut u nas nie było – śmieje się.

Pierwszy nowy samochód do prywatnego użytku kupili dopiero po 11 latach! Był to peguoet 406. W tym też czasie z Agrestowej, gdzie R. Wtorkowski mieszkał w 60-metrowym mieszkaniu spółdzielczym z żoną Iwoną ( dziś pomaga w kierowaniu fabryką) i dwoma synami, przenieśli się do własnego domku. Mieli już dwie hale produkcyjne, zatrudniali do 70 osób.

Czytaj też: Zielonogórska firma LUG obchodzi dwudziestolecie działalności

Po drugie konsekwencja, po trzecie nos

Co decyduje o sukcesie w interesach ? – Poza inwestowaniem w rozwój firmy ważna jest konsekwencja w tym co się robi. – przekonuje szef LUG. – My od początku związaliśmy się ze sprzedażą i produkcją urządzeń elektrycznych. I nie zmienialiśmy branży, choć nie zawsze szło nam dobrze. Mieliśmy dołki, jak to w biznesie bywa.

Gdy w 2001 roku załamał się rynek budowlany i jeden po drugim odpadali kontrahenci, firma nie poddała się. – W sytuacjach kryzysowych trzeba mieć na względzie koszty. Żeby przetrwać, trzeba je minimalizować – podpowiada Wtorkowski. – Wiąże się to, niestety, z ograniczeniem zatrudnienia. To trudne decyzje, ale konieczne. Osiem lat temu musieliśmy zwolnić pracowników. Jednocześnie szukaliśmy nowych rozwiązań. Zdecydowaliśmy o wejściu na rynki Bliskiego Wschodu. I udało się.

Żeby przetrwać potrzebny jest także dobry... nos! – Trzeba śledzić rynek i potrafić przewidzieć, co może się jeszcze wydarzyć. Trzeba posiadać umiejętność realnej oceny głębokości ryzyka. Bo każdy biznes wiąże się z ryzykiem – dodaje Wtorkowski.

Dziś LUG Light Factory to nowoczesny obiekt na miarę XXI wieku. Na powierzchni hektara znajduje się biurowiec, magazyn, hale produkcyjne. Firma zatrudnia 300 osób, w tym młodą kadrę inżynierów, projektantów i handlowców. Ma najnowocześniejszą linię do produkcji obudów metalowych. – Przyjeżdżają kontrahenci z całego świata i nadziwić się nie mogą, że mamy tak nowoczesna fabrykę – cieszy się R. Wtorkowski, właściciel i prezes w jednym.

Prawie rok temu LUG wszedł na giełdę. Na swoim koncie ma wiele prestiżowych nagród, min. „Gazelę Biznesu 2008” i „Diament Forbesa 2009”.

 

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska