Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złoty weteran nie liczy lat

Aleksandra Szczeciak 605 290 166 [email protected]
Krzysztof Grzeja ma 53 lata. Zdobył dwa złote medale mistrzostw świata weteranów. Pochodzi z Lubska. Obecnie mieszka w Zielonej Górze i jest zawodnikiem tutejszego UKS. Żonaty z Grażyną. Ma dwóch synów: 23-letniego Adriana i 21-letniego Przemysława.
Krzysztof Grzeja ma 53 lata. Zdobył dwa złote medale mistrzostw świata weteranów. Pochodzi z Lubska. Obecnie mieszka w Zielonej Górze i jest zawodnikiem tutejszego UKS. Żonaty z Grażyną. Ma dwóch synów: 23-letniego Adriana i 21-letniego Przemysława.
Mówi o sobie, że niczym się nie wyróżnia. Czy to prawda? Krzysztof Grzeja ma 53 lata i niecały rok temu zdobył złoty medal mistrzostw świata weteranów. Jako jedyny 50-latek w Polsce regularnie startuje w II lidze.

Zaczęło się całkiem niewinnie. W czasach, kiedy główną rozrywką sportową chłopaków była kulturystyka, Krzysztof Grzeja postanowił spróbować swych sił z ciężarami. Dalej, jak mówi, jakoś samo poszło. - To bardzo odległe czasy, cała przygoda ze sportem zaczęła się w 1976 roku w Lubsku - wspomina. - Moim pierwszym trenerem był Rudolf Bywalec. Sprawdził, co potrafię. Chyba byłem dość silny, skoro wziął mnie do sekcji. Wdrożyłem się i już zostałem przy tej dyscyplinie. Pierwsze, małe sukcesy zacząłem odnosić w wieku 18 lat.

Wspiera go żona

Po paru latach spędzonych w Lubsku, gdy pan Krzysztof już podrósł i planował dorosłe życie, postanowił przenieść się do Zielonej Góry. Poznał tam swą przyszłą żonę. - Nadal trenowałem. Tym razem pod okiem Ryszarda Chocianowskiego, bez którego ta dyscyplina nie przetrwałaby w naszym mieście - mówi. Od tamtego czasu umiejętnie łączy pracę zawodową ze sportem, który wymaga długich i żmudnych treningów. Jeśli zdarza się wyjazd na zawody, to bierze urlop. Poświęcenie jest duże, ale wynagradzają je wyniki. Pracodawca - Novita S.A. - nie rzuca zawodnikowi kłód pod nogi. Nawet go wspiera. Dzięki temu sponsorowi Grzeja może ciągle startować.
Rozstania z mężem i czas, który pan Krzysztof poświęca na treningi, dzielnie znosi jego żona Grażyna. - Przez tyle lat zdążyłam się już przyzwyczaić, że mąż często chodzi po domu z głową w chmurach. Ciągle myśli o zawodach lub o tym, jak się do nich przygotować. Wspieram go całym sercem i świetnie się dogadujemy - zapewnia.

Dwa razy złoto

Krzysztof Grzeja ma na swym koncie dwa złote medale mistrzostw świata weteranów: jeden z 2001 roku z Grecji, a drugi zdobyty całkiem niedawno, w 2010 roku w Ciechanowie. - Do Ciechanowa jechałem 16 godzin. Po drodze zwiedziłem wiele dworców PKP i PKS. To była męczarnia, zwyczajnie miałem dość - twierdzi. - Wszystko mnie bolało, a w perspektywie był przecież start w zawodach. Patrząc przez pryzmat czasu, chyba właśnie ten medal okupiłem największym wysiłkiem. No i byłem już parę lat starszy... Ale tego z Grecji też nie oddałbym za żadne pieniądze.
Oprócz występów w międzynarodowych zawodach, pan Krzysztof startuje również w II lidze podnoszenia ciężarów. Mówi o niej z sentymentem: - Są takie imprezy, na które jeżdżę już po 20, 30 lat i wszyscy mnie tam znają, pamiętają. To miłe, ale lata lecą i człowiek nie jest już tak sprawny, jak kiedyś. Nadal zdobywam jednak punkty i to trochę motywuje. Nierzadko wygrywam z dużo młodszymi od siebie. Jadę w Polskę na zawody i jedni mnie podziwiają, a inni myślą, że coś ze mną nie tak. Bo w moim wieku nie powinienem już nie startować, a raczej zająć się mniej wyczerpującymi zajęciami.

Pytają o wiek

Podnoszenie ciężarów wiąże się z poważnymi kontuzjami, które na dłuższy czas mogą wykluczyć zawodnika ze startów. - Moja najdłuższa i najcięższa przerwa była spowodowana rwą kulszową. Nie mogłem chodzić na treningi. Jednak nie marnowałem czasu i korzystałem z tego, co mi pozostało: jeździłem na rowerze, biegałem. To trwało dwa lata - mówi Grzeja.
Oprócz przykrych dolegliwości zdarzają się również zabawne sytuacje, związane z wiekiem naszego weterana. - Zapisano mnie na jedne zawody i po paru dniach dzwoni telefon. Słyszę pytanie, czy przypadkiem lata się komuś nie pomyliły - wspomina ze śmiechem. - I czy zamiast rocznika 58 nie powinien być 88. Takie rzeczy, jak widać, dzieją się. Śmieję się z tego, a ludzie nie wierzą, że z tyloma ,,krzyżykami'' na karku można jeszcze mieć jakieś osiągnięcia.

Grzeja ma talent do podnoszenia ciężarów. Taki rodzynek trafia się raz na kilkadziesiąt lat. Utrzymanie dobrej formy wymaga wielu treningów, wytrwałości i chęci do pracy. Czy nasz region ma szansę na nowy, świeży talent, który zastąpi obecnego złotego medalistę? - Myślę, że może tego dokonać Asia Łochowska - mówi bez zastanowienia pan Krzysztof. - To wspaniała dziewczyną. Życzę wszystkim chłopakom takich żon. Asi natomiast dużo szczęścia: i w sporcie, i w życiu. Mocnym chłopakiem o dużym potencjale jest natomiast Kacper Baran. Jeśli będzie tak wytrwały, jak do tej pory, to również ma szanse na sukces.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska