- Przepracowałam w tym sklepie 38 lat. Teraz odchodzę na emeryturę - mówi kierowniczka sklepu Krystyna Paśka. Na początku był tu sklep z artykułami kolonialnymi. Zawsze świetnie wyposażony w towar. To tu zielonogórzanie robili ekstra zakupy.
Dawno, dawno temu naprzeciwko znajdował się przystanek komunikacji miejskiej, toteż i klientów było sporo. Kiedy się wchodziło do wnętrza czuć było zapach świeżo zmielonej kawy. W witrynach leżały owoce, a na końcu sklepu na hakach wisiały pęta kabanosów czy kiełbasy myśliwskiej.
- W ciągu 35 lata mojej pracy najwięcej się działo, gdy funkcjonowały kartki - tak kolejki wspomina Ilona Walicka. Też stałem w niejednej z nich. Pamiętam jeszcze podświetlane kasetony pod sufitem, które dawały ciepłe światło.
Nostalgia za sklepem
Delikatesy znikają. Co tu będzie, nie wie nikt z załogi. - Powodem zamknięcia jest kiepski wynik ekonomiczny. Zabiły nas markety oraz Focus Mall - tłumaczy K. Paśka. Będą pracować jeszcze do 7 kwietnia.
Informacja o tym, że sklep zniknie, kompletnie zaskakuje zielonogórzan. - Zawsze jak byłam na rynku, kupowałam tu słodycze dla moich dzieci. Szkoda. Bo teraz na rynku już nic nie będzie - mówi mama dwójki maluchów Magda Pękalska. Przed Delikatesami spotkaliśmy osoby, które pamiętają je z czasów studenckich.
- Chodziliśmy tutaj z akademika przy placu Słowiańskim. Kupowało się coś do jedzenia na kolację - opowiada Wojciech Wimońć. Też nie kryje żalu za jednym z nielicznych miejsc z czasów młodości. Nie było wtedy mięsnego Żubra, nie działał jeszcze wtedy znany ze słodyczy Wedel.
- Przed Delikatesami umawialiśmy się na spotkania, bo to było bardzo znane miejsce. Naprzeciwko mieściła się restauracja Ratuszowa i czasami, kiedy zabrakło wódki czy mięsa, kelner szedł na drugą stronę i tam to kupował - wtrąca Stanisław Kowalczyk. Takich opowieści związanych z Delikatesami mógłby snuć kilkadziesiąt.
Zielonogórska starówka umiera
Ich zamknięcie skłania zielonogórzan do refleksji. Danuta Opozda uważa, że stary rynek w Zielonej Górze wymiera i dodaje: - Szkoda sklepu. A co teraz tam będzie?
- Chcielibyśmy, żeby nadal prowadzono tu działalność handlową. Ale na razie nie wiemy co będzie - odpowiada prezes PSS Społem Ewa Bąkowska, która to firma prowadzi Delikatesy. Przyznaje, że decyzja o zamknięciu kultowego sklepu była trudna. - Górę wzięła ekonomia, koszty utrzymania sklepu były zbyt duże - stwierdza. - Sklep ma 800 mkw., z czego tylko 300 jest wykorzystanych jako część sprzedażowa. Pozostała to magazyny i pomieszczenia zabytkowe. Powinniśmy za pozostałe części płacić o wiele mniej niż za powierzchnię handlową.
Według pani prezes starówka umiera: - Ratunkiem mogą być jedynie aktywne działania radnych i prezydenta miasta. Jeśli tego nie będzie, stary rynek umrze definitywnie. Jak Delikatesy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?