Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żniwa

Rafał Darżynkiewicz
Paul, Mani i Harry oto nieoczekiwani bohaterowie zakończonego mundialu. Nie są to piłkarze, a odpowiednio ośmiornica, papuga i krokodyl.

Zwierzęta zabrały się za typowanie wyników i wygrały. Mistrzostwa rozgrywane w RPA musiały być nudne. Miesiąc bez porywających akcji, pięknych goli i wielkich piłkarskich gwiazd. Można się z tym nie zgodzić, ale jeśli większe emocje, niż popisy Arjena Robbena czy innych wirtuozów futbolu wzbudzał głowonóg pływający w akwarium w Oberhausen, to albo futbol umiera albo ludzie zwariowali. W tym "zwariowaniu" Europa jest wytłumaczona. Wszędzie na Starym Kontynencie żar leje się z nieba, więc człek głupoty różne wymyśla.

Nie tylko wymyśla, ale i robi. Zielona Góra w niedzielę była polskim biegunem ciepła. Już po zachodzie słońca upał pochłonął pierwszą ofiarę. Zawieszenie trenera Piotra Żyty przyćmiło holendersko-hiszpański finał. Wieść lotem błyskawicy obiegła większość miejsc, w których zielonogórzanie tłumnie oglądali decydujące mundialowe starcie. Finał porywający nie był. Jego przeciwieństwem była informacja o nagłym "odstrzeleniu" trenera. Stało się to w najmniej oczekiwanym momencie, bo przecież po wygranym meczu z silnym rywalem i to w dobrym stylu. Prezes Robert Dowhan rozpoczął żniwa. Jako pierwsze zostało ścięte Żyto.

Można się tylko domyślać, co było powodem zawieszenia szkoleniowca. Konflikt rozpoczął się znacznie wcześniej. Historia wrocławskiego SMS-a, która doczekała się kilku wersji, tylko dopełniła czary goryczy. Przelała ją postawa kibiców wyraźnie opowiadających się po stronie "Trenejro". W Falubazie jest ciekawie i gorąco. Scenariusz dalszych wypadków już kiedyś w zupełnie innym mieście został napisany. A było, choć właściwie jest, tak: kibice, którzy w przypadku tej drużyny zawsze byli dwunastym zawodnikiem nagle przestali dopingować. Potem coraz częściej delikatnie mówiąc "jechali z prezesem". W kolejnym odcinku przestali przychodzić na stadion.

Pusty obiekt zaczęto przebudowywać, by pełnym "wypasem" kupić nowych kibiców. Drużyna na budowie grała słabo. Brakowało dopingu, a w efekcie chęci do walki. Mistrzostwo stało się już tylko mrzonką. W ostatnim sezonie było już całkiem kiepsko, bo drużyna nie zdołała się nawet zakwalifikować do europejskich pucharów. To jeszcze nie wszystkie elementy scenariusza. Gdzieś tam po drodze - ta historia ma już prawie cztery lata - trenerem zrobiono legendarnego kapitana. W pewnym momencie zatrudniono też idoli sprzed lat. Bez efektu. Konflikt jak trwał, tak trwa.

Oby w Falubazie nikt nie szedł tą drogą. Powielanie przykładów z futbolu - naszego rodzimego w szczególności - nie jest dobrym pomysłem. W uzupełnieniu dodam, że warszawska Legia, bo o niej to była opowieść ma bogatego sponsora. W żużlu tym najbogatszym sponsorem są kibice. Jeśli nawet nowy dobroczyńca Falubazu (mamy go poznać w tym tygodniu) sypnie szczodrze kasą, to powtarzanie scenariusza a'la Legia w Zielonej Górze jest niedopuszczalne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska