Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znów gorąco wokół zespołu ds. osób niepełnosprawnych

Ilona Burkowska, Katarzyna Borek 68 324 88 18 [email protected]
Piotr Jędzura
- Zespół dbający o potrzeby osób niepełnosprawnych to nie jest paczka papierosów, którą można przerzucać z kieszeni do kieszeni. A tak właśnie zachowuje się starosta - mówi zszokowany prezydent Janusz Kubicki.

Niestety, znów jest gorąco wokół zespołu do spraw osób niepełnosprawnych w Zielonej Górze. To największa tego typu jednostka w województwie (obsługuje ponad 266 tys. mieszkańców Zielonej Góry, powiatu ziemskiego i krośnieńskiego), ale i najbardziej krytykowana w zeszłym roku przez naszych Czytelników. Ponieważ przez złą pracę zespołu tracili pieniądze na życie i prawa do różnych ulg, mocno przyjrzeliśmy się tej instytucji. Odkryliśmy sprawy, od których włos nam się na głowie zjeżył - dotyczące nie tylko organizacji pracy, ale i finansów. Efektem naszych artykułów była m.in. kontrola przeprowadzona przez zespół nadrzędny z Gorzowa i decyzja, że dla dobra niepełnosprawnych zespół przestanie podlegać pod starostę zielonogórskiego Ireneusza Plechana, a przejdzie pod prezydenta Zielonej Góry Janusza Kubickiego. Z dniem 1 stycznia br.

- Zespół wciąż jest jednak starosty, bo on nie chce podpisać ze mną formalnego przekazania. Odpisał mi w stylu, że mogę sobie uznać, że zespół jest mój. Nie, nie żartuję - mówi Kubicki. - Przecież to jest państwowy urząd. Tu nic nie załatwia się na gębę. Pierwszy raz w życiu z czymś takim się spotkałem, jak długo jestem prezydentem. Na tej samej zasadzie ja mogę uznać, że moje jest stanowisko starosty, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Dla Kubickiego zespół wciąż jest więc Plechana. Ale ten rzeczywiście się do niego już nie przyznaje. Uznał, że na mocy porozumienia z wojewodą od 1 stycznia 2013 roku jednostka z powiatowej stała się miejską. - Nie będziemy podpisywać żadnych porozumień pomiędzy miastem a starostwem, ponieważ jest to zadanie wojewody, a już na pewno nie w formie zaproponowanej przez pana prezydenta Janusza Kubickiego - przekazuje nam Plechan. - Chodzi o 200 tysięcy złotych dofinansowania, jakiego od nas oczekuje. W roku 2012 wystąpiliśmy do pana prezydenta o dofinansowanie powiatowego zespołu w wysokości 80 tysięcy zł. Nie uzyskaliśmy nawet odpowiedzi, a więc my nie zamierzamy dofinansować zadań, które nie są zadaniami własnymi powiatu. Ponieważ zespół od 1 stycznia 2013 roku jest miejski, to ja w tej chwili nie odpowiadam za pracowników zespołu, a więc również za przewodniczącego.

O przewodniczącego Krzysztofa Makarowicza zapytaliśmy dlatego, że kontrolerzy jasno wskazali - to on jest winien szeregowi uchybień i nieprawidłowości, jakie wykryli. Ich raport potwierdza to, o czym pisaliśmy już wiele tygodni temu i o czym od miesięcy mówili Czytelnicy "GL". Że tylko 27 proc. budżetu szło na pomoc niepełnosprawnym, reszta na utrzymanie zespołu. Że terminowości wydawania orzeczeń zdecydowanie wyróżnia go na tle wszystkich innych zespołów w naszym województwie - ale negatywnie.

Makarowicz ciągle nam tłumaczył, że powodem spóźnień jest brak pieniędzy. My wykazaliśmy jednak w artykułach, że pieniądze były. Ale na inne rzeczy. Raport stwierdza, że brak funduszy na organizowanie posiedzeń wynikał z wysokiego poziomu wydatków własnych (o ponad cztery razy przewyższał ten w pozostałych zespołach województwa) i wysokiego poziomu wynagrodzeń pracowników biurowych (40 proc.).

Plechan komentuje, że nie zgadza się ze wszystkimi treściami protokołu przygotowanego przez kontrolerów.

- My od początku zeszłego roku wskazywaliśmy, że możliwe są opóźnienia w wydawaniu orzeczeń z uwagi na brak pieniędzy. Dotacje z województwa zamiast w lutym, dotarły do placówki w październiku - tłumaczy. - Skutkiem braku środków były opóźnienia w wydawaniu orzeczeń i kolejki. Prezydent odmówił dofinansowania zespołu, o które prosiliśmy. Mówienie o tym, że pieniądze były jest nieprawdą.

Tyle że w raporcie czytamy: "podstawowa przyczyna opóźnień w wydawaniu orzeczeń, tj. brak środków na organizowanie posiedzeń, nosi znamiona nieracjonalnego wydawania środków publicznych". Z naszych informacji wynika, że sprawą zainteresowała się Najwyższa Izba Kontroli.

Negatywna ocena działalności zespołu skutkuje zobowiązaniem przez wojewodę organu powołującego do odwołania osoby odpowiedzialnej za stwierdzone nieprawidłowości. Ale kto ma to zrobić w tej sytuacji, gdy jednostka jest w praktyce bezpańska?

- 21 grudnia zarówno do kierownictwa zespołu, jak i organu prowadzącego, wysłaliśmy zalecenia pokontrolne. Organ prowadzący ma 30 dni na ich wykonanie. Poczekajmy na odpowiedź - mówi Paweł Siminiak, rzecznik Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego, z którego wydziału polityki społecznej wyszedł raport pokontrolny.

- Ludzie będą orzekani normalnie, zgodnie z terminami, pod szyldem miejskim. Pierwsze komisje odbędą się w poniedziałek - uspokaja wicewojewoda Jan Świrepo. - Formalności to kwestia umowy pomiędzy urzędami. Problemy administracyjne można załatwić później, ale nie może cierpieć człowiek.

Makarowicza o komentarz nie mogliśmy zapytać. Od początku roku przebywa na zwolnieniu lekarskim.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska