Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zrobią ładniej niż za Niemca

Dorota Nyk 76 835 81 11 [email protected]
Właśnie kończy się remont dachu jednej z najładniejszych willi w mieście. Gmina prowadzi go wspólnie z mieszkańcami.
Właśnie kończy się remont dachu jednej z najładniejszych willi w mieście. Gmina prowadzi go wspólnie z mieszkańcami. Dorota Nyk
Willa nad fosą będzie piękna jak przed wojną. Remont właśnie trwa. Fachowcy kładą nowy dach. Będzie także nowa elewacja. - Wreszcie, po tylu latach, udało nam się to wywalczyć i zorganizować - cieszą się mieszkańcy.

- To jest bardzo mała wspólnota. Wszyscy musieli wyrazić zgodę na remont, bo każdy mieszkaniec poniesie jego koszty - mówi wiceprezydent Leszek Szulc. - Krótko mówiąc, chcemy jak najlepiej odtworzyć to, co było kiedyś. Solidnie i jak najtaniej. Właśnie robotnicy kończą kłaść dach. Budynek zostanie także ocieplony i będzie nowa elewacja. Wspólnota wzięła kredyt z Banku Gospodarstwa Krajowego. Wstępny koszt remontu wynosi blisko 400 tys. zł, razem z wymianą drzwi i okiem na klatkach schodowych. Jednak liczę, że zamkniemy się w 200 tysiącach.

Wywalczyła i wychodziła remont Jadwiga Maciejewska, która w tym pięknym budynku mieszka wraz z rodziną od 1975 roku. Jej rodzina to jedni z pięciu lokatorów tego domu.
- Jak się tu wprowadzaliśmy, to wyglądał on dokładnie tak jak teraz. Przez lata nikt nic nie zrobił. Były tylko drobne remonty jak się coś popsuło czy dach przeciekał. Można się domyślić, co się z naszą piękną willą, nieremontowaną przez tyle lat stało. Sufity w zaciekach, tynki odpadały. Przez lata ZGM w swojej bezradności nie potrafił temu zaradzić. Dlatego trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce - mówi mieszkanka.

Remont generalny był tu planowany jeszcze w 1978 roku, bo wiele osób i ważnych urzędów miało zakusy, by się tu sprowadzić. Podobno miał tu być pałac ślubów albo prokuratura. - Kazali nam się stąd wyprowadzić, ale się nie zgodziliśmy - opowiada Jadwiga Maciejewska. - Ale dwie rodziny posłuchały i już tu nie wróciły. A do tej pory nie było tego remontu!

W 1989 roku mieszkańcy sami, własnym sumptem i własnymi rękami doprowadzili tu gaz. W 2002 roku większość lokatorów wykupiła mieszkania na własność. Dziś do gminy należy tylko jedno. Do miasta należy także duża, niezagospodarowana suterena.

- Kilka lat temu jak weszłam na więżę ratuszową i zobaczyłam z góry jak ta nasza willa teraz wygląda, to mi się przykro zrobiło. Cała połatana, brzydka, brudna. To mnie zmobilizowało, żeby coś zrobił - mówi pani Maciejewska.

- Duża zasługa mamy, że ma czas i jej się chce podreptać po urzędach - mówi jej syn Tomek Maciejewski, który dziś mieszka w Katowicach. - Kiedyś ta willa jeszcze jakoś się trzymała, ale teraz wyglądała coraz gorzej.
Najstarszą lokatorką jest Małgorzata Kościelniak, mieszka tutaj od 1954 roku, a wcześniej w tym budynku pracowała. - Dobrze, że mamy taką szefową, trzyma rękę na pulsie i pilnuje remontu - chwali sąsiadkę.

W Głogowie mieszka od 1946 roku. - Nasza willa była jednym z niewielu budynków, które ocalały z wojennej zawieruchy. Tylko ściana z jednej strony była ostrzelana i w jednym miejscu była dziura po pocisku, ale nieduża - opowiada. - Dlatego zaraz po wojnie był tu zarząd wodny, w którym pracowałam. Nasze biura zajmowały cały dół, a wyżej były mieszkania tymczasowe dla naszych pracowników. Potem w 1954 roku nasz zarząd przeprowadził się do budynku przy ul. Jedności Robotniczej, a ja tutaj mieszkanie dostałam. Sprowadziłam się tu z mężem, dwójką dzieci i moimi rodzicami. Z tych pierwszych mieszkańców to dziś tylko ja zostałam.

Pani Małgorzata w tym roku obchodziła 90. urodziny. Świętowali z nią i sąsiedzi, bo w takim domu jednak mieszka się inaczej niż w bloku. Wszyscy się znają.
- Nasza willa jest zaniedbana, a mimo to nadał uważana za piękną. Faktycznie nikt obojętnie obok niej nie przechodzi. Na początku to było nawet tak, że się trochę bałam, bo różni ludzie przed naszymi oknami przystawali i patrzyli - opowiada Małgorzata Kościelniak. - Potem się wszyscy przyzwyczailiśmy do tego, że ten budynek jest podziwiany. Taksówkarze mówią nawet na niego pałac.

Powstał w 1929 roku, kiedyś był nawet napis nad drzwiami wejściowymi, ale po wojnie został zabetonowany. - Ileś lat temu przyjechali tu Niemcy, wśród nich jedna pani, która jako 12 - latka opuszczała Głogów - opowiada pani Kościelniak. - Mieszkała z rodziną na pierwszym piętrze. Zapewniała, że chciała tylko obejrzeć ten dom, zobaczyć jak on teraz wygląda. Więc pozwoliłam, zaprowadziłam do sąsiadów. Jej matka też była, stanęła na balkonie, na którym przed wojną wieszała pranie i patrzyła z niego na Odrę. Stała i płakała. Ci ludzie byli mi bardzo wdzięczni, że ich wpuściłam. Do dziś z córką tej pani jestem cały czas w kontakcie. Jeszcze przedwczoraj do mnie dzwoniła. A w ciężkich czasach mi paczki przysyłała dwa, trzy razy do roku. Ja wysyłam jej teraz widokówki z Głogowa i albumy.
Kiedyś tu była cisza i spokój, ale teraz ulica pod oknami jest bardzo ruchliwa. Przed wymianą nawierzchni na nową samochody tak tłukły o bruk, że w mieszkaniach popękały ściany. Niedawno mieszkańcy starali się, żeby postawić im od ulicy ekrany wyciszające, ale miasto im odmówiło. - Ta willa powstała w latach 20., kiedy Niemcy zagospodarowywali tereny po dawnych bastionach. Ma bardzo atrakcyjną lokalizację. Takich budynków wokół fosy było w sumie pięć, ale ten jest najładniejszy - mówi prezes Towarzystwa Ziemi Głogowskiej Rafael Rokaszewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska