Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowe szkiełko: Taśmy prawdy?

Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz archiwum GL
Pachnie finałem, choć to dopiero połowa drogi. Pierwsze półfinały tylko potwierdziły, że w każdym wyścigu trwa bój o każdy punkt. W to nikt nie wątpił, podobnie jak w to, że będzie elektrycznie.

Już w sobotę mieliśmy parę zwarć. Naładowanych częstochowian i torunian nie potrafił ostudzić arbiter. Sędzia - zgodnie z regulaminem - ma całą paletę narzędzi, by "uspokoić" żużlowców. Kilka żółtych kartek po pierwszym, bądź drugim wyścigu mogło rozładować emocje. Efektem sędziowskiego zaniechania był makabryczny wypadek Emila Sajfutdinowa. Żużel to nie szachy i takie rzeczy są wpisane w tę ekstremalną dyscyplinę, ale to arbiter zezwolił na jazdę bez głowy.

Nieszczęście Rosjanina uratowało Unibax. Wybrali źle - Ryan Sullivan zawiódł - skończyło się dobrze. Torunianie z zaliczką i to pewne z "zetzetką" pojadą do Częstochowy po finał. Spokojniej było w Tarnowie, choć i tam było elektrycznie. Taśma niczym ebonitowa laska - pamiętam takie doświadczenie z lekcji fizyki - przyciągała "Jaskółki" jak skrawki papieru. Nie wiem kto "pocierał" tarnowianami czyli ich naelektryzował. W lepszym przepływie elektronów w ostatnim wyścigu pomógł Piotr Protasiewicz. Majstersztyk prawdopodobnie na wagę finału. Stelmet Falubaz Zielona Góra ma jeszcze, być może najważniejszy atut. W półfinałach jest zespołem najmniej naelektryzowanym. Tak trzymać panowie. Pewnie będzie ciężko, bo "pocierać" już w czasie meczu próbował prezes Marek Jankowski. Na szczęście jedyne co przyciągnął, a raczej wywołał, to salwę śmiechu. Kabareciarz.

Pozaligowym bohaterem weekendu jest dla mnie Grzegorz Walasek. W sobotę został brązowym medalistą mistrzostw par… w Czechach. Podobnym sukcesem na krajowych torach pochwalić się nie może. W piątek w Gorzowie nie wystartował. PGE Marma zajęła piąte miejsce. Walasek postawił na AK Slany. Jeśli o tym wyborze zdecydowały względy finansowe, to z tej lekcji ekonomii trzeba wyciągnąć wnioski. Właściwe wnioski. Tak do końca bowiem nie wiadomo, która klubowa para w Polsce jest najlepsza. Ta z Torunia - Tomasz Gollob z Adrianem Miedzińskim kilka tygodni temu zostali nieoficjalnymi mistrzami świata, czy ta z Tarnowa - w piątek Janusz Kołodziej i Maciej Janowski otrzymali złote medale mistrzostw Polski. W Gorzowie oba duety się nie spotkały. Szkoda. W finale zabrakło nie tylko torunian. I pomyśleć, że ta impreza jest nagrodą. Nagrodą dla kibiców, nagrodą dla klubu za drużynowe wicemistrzostwo Polski. Idea sprzed kilkudziesięciu lat ciągle wydaje się być słuszna. Kibice - poza ligą - powinni obejrzeć w akcji najlepszych żużlowców rywalizujących w innej formule, a klub dzięki frekwencji i zainteresowaniu mediów powinien zarobić. Wyróżnienie. Tak mówi teoria. W praktyce Stal - nie pierwsza zresztą - dostała mocno wybrakowaną nagrodę. W szkołach zabrzmiał pierwszy dzwonek, dla żużlowych imprez z tradycjami dzwonek brzmi ostatni.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska