Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Życie to coś pięknego

Danuta Kuleszyńska
Rozmowa z Haliną Kunicką, piosenkarką

- Ostatnio modne są operacje plastyczne. Nawet młode dziewczyny korygują swoją urodę. Co pani o tym sądzi? - Nie wiem, nie słyszałam o tym.

- Kiedyś zapytałam Bonnie Tyler, co robi, że tak świetnie wygląda. Bez ogródek powiedziała, że wszystkie artystki w jej wieku robią sobie lifting. I żeby nie wierzyć kobietom, które temu zaprzeczają. - Nie mam powodu, żeby mówić ani tak, ani nie. Mnie to po prostu nie interesuje, co kto myśli.

- Strzeże pani swoją prywatność. - Oczywiście. I tak nadal będę trzymać.
- Są artystki, które publicznie spowiadają się ze swoich często intymnych spraw. Potępia je pani? - Dziwię się.

- Dlaczego? - Dlatego, że podejrzewam niecne podteksty. Kiedy czytam takie wywody, to odnoszę wrażenie, że ten ktoś chce sprzedać siebie za wszelką cenę. Żeby po prostu być. Jest jakiś totalny ekshibicjonizm, że ludzie wywlekają różne swoje sprawy. Ja wolę rozmawiać o tym, co robię na estradzie.

- No to porozmawiajmy. Większość piosenek, które pani śpiewa, to utwory optymistyczne i bardzo nastrojowe. - Bo taka jest moja natura. I w piosenkach, i przede wszystkim w życiu staram się znajdywać coś jasnego, dobrego, coś co będzie mi pozwalało przejść łagodnie na następny dzień, tydzień, miesiąc. Może gdzieś tam u góry ktoś pomyślał, żebym taka właśnie była i żebym tak widziała świat.

- Urodziła się pani we Lwowie, a lwowianki są otwarte na świat. - Lwów nie odcisnął na mnie jakiegoś piętna, bo wyjechałam stamtąd jako bardzo maleńka dziewczynka. I już nigdy więcej nie wróciłam. Znam tamte miejsca z dalekich rodzinnych opowieści. Ale nie wywarły one wpływu na moje usposobienie. Być może źle się stało.

- Skończyła pani prawo, ale prawnikiem nigdy być nie chciała. - Bo myślałam, że śpiewanie to będzie tylko chwila, jakiś żart życia, że to przygoda, która skończy się szybko. A stało się inaczej i bardzo jestem wdzięczna losowi. I wdzięczna mojej mamie, że namówiła mnie bym wzięła udział w konkursie piosenkarskim dla amatorów. Siłą mnie tam zatargała. Ale wszystko, co stało się potem, to był już świadomy wybór. Prawo oczywiście skończyłam. Napisałam nawet pracę magisterską z procedury karnej, coś o udziale prokuratora w sprawach prywatno-skarbowych. Nudziarstwo straszne. Zapięłam więc studia na ostatni guzik, a potem świadomie i z radością rzuciłam się w inny świat.

- Dlatego, że życie artysty jest ciekawsze i barwniejsze aniżeli świat adwokatów, sędziów i prokuratorów? - Wybitni prawnicy twierdzą, że prawo jest celem i sensem ich życia, więc może jest również barwne i ciekawe. Ale na pewno nie dla mnie.

- Ponoć dla estrady i telewizji odkrył panią reżyser Janusz Rzeszewski. - Pierwsze słyszę! Nikt mnie nie odkrył w takim sensie... Moje prawdziwe śpiewanie zaczęło się w kabarecie architektów Pinezka, skończyłam też kurs przy Polskim Radiu, ale najwięcej nauczyłam się w praktyce, właśnie na estradzie. No, a potem ktoś mnie tu zobaczył, ktoś inny tam, zaczęły się pierwsze nagrania, wyjazdy...

... i spotkała pani Lucjana Kydryńskiego. Pewnie u jego boku łatwiej było pani przez to estradowe życie przechodzić? - Nie wiem, czy łatwiej, ale na pewno było cudownie i wspaniale przez to życie przejść właśnie przy nim. I niewątpliwie Lucjanowi zawdzięczam najwięcej. Dlatego, że kiedy już byliśmy razem, to siłą rzeczy na ten temat dużo się mówiło. On mi sporo uświadomił, nauczył, wprowadził w ciekawe środowisko i tak dalej. Na pewno jest to ktoś, komu zawdzięczam wszystko.

- Był wobec pani surowym krytykiem? - Nawet niespecjalnie. Czasami mu wypominałam, że powinien mnie bardziej dyscyplinować. A Lucjan powtarzał, że mam sama odnajdywać siebie. I był jak ten anioł stróż, co to czuwa.

- Odniosła pani sukces, zrobiła karierę, ale mimo wszystko nie była zbyt doceniana. To już bardziej hołubiono panią za granicą, gdzie zdobywała pani nagrody na różnych festiwalach. - Nieprawda. Bardzo mnie w Polsce doceniono i rozpieszczono. Oczywiście, po świecie jeździłam dużo, głównie do ośrodków polonijnych w Stanach, Australii, Anglii... Nie narzekam i uważam, że nasza publiczność jest wspaniała. Jestem uskrzydlona, że bilety na moje koncerty ciągle sprzedają się świetnie. I to największy sukces, jaki sobie tylko można wyobrazić.

- We własnej ocenie jest pani spełnioną artystką? - Zawsze można powiedzieć, że nie wszystko poszło tak, jak by się chciało. Ale życie niesie tyle ciekawych chwil, że nie warto rozpatrywać je tylko w jednej kategorii. Tyle interesujących książek jest do poczytania, spektakli do obejrzenia, tyle koncertów... Trzeba mieć czas na wszystko.

- Dla wnuków zwłaszcza. - Tak. Ale tego czasu powinnam im poświęcać więcej, zwłaszcza że to są chłopcy. Jeszcze chwila i w ogóle nie będą potrzebowali mamy, taty a tym bardziej babci. Na szczęście jesteśmy w dobrej komitywie i jeśli tylko mogę staram się być z nimi.

- W rodzinie artystycznej często zostaje się artystą z rozpędu, bo miewa się takie geny. Chłopcy pójdą w ślady mamy i babci? - Być może, bo i jeden, i drugi chodzi do szkoły muzycznej. Stasio ma sześć i pół roku i dopiero zaczął naukę, a Franio jest już w trzeciej klasie na wiolonczeli i fortepianie. Nie wiem, czy to geny, ale jest to coś tak naturalnego jak poranne śniadanie. Mam nadzieję, że w życiu będą robić to, co kochają. Bo ważne, żeby praca nie była dla człowieka katorgą. Żeby wstawanie nie kojarzyło się z potwornym jękiem: o Boże, znów muszę iść do tej pracy. Niestety, nie dla wszystkich jest to osiągalne. Ja miałam takie szczęście, że robię to, co kocham. A na pewno nie byłabym szczęśliwa, gdybym musiała wydawać wyroki dla nieletnich.

- Podoba się pani dzisiejszy świat? - I świat i samo życie to coś wspaniałego, coś pięknego. Oczywiście dostrzegam tę rzeczywistość, która mnie otacza i tu blisko i daleko... Więc te uczucia na temat oglądania świata są mieszane. Jedyne co mogę powiedzieć: mam szczęście w tym świecie. I w życiu.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska