Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

71 lat temu wybuchła II wojna światowa. Przeczytaj wspomnienia pani Emilii z tamtego okresu

Wspomnienia Emilii Kalinowskiej spisał Dariusz Chajewski
- W sierpniu 1939 o wojnie u nas się nie mówiło - wspomina Emilia Kalinowska, która mieszka w Domu Kombatanta w Zielonej Górze
- W sierpniu 1939 o wojnie u nas się nie mówiło - wspomina Emilia Kalinowska, która mieszka w Domu Kombatanta w Zielonej Górze fot. Dariusz Chajewski
Historycy wiele miejsca poświęcają odwadze polskiego żołnierza. Ale odwagą wykazali się wszyscy Polacy.

Nie zostawiajmy historii politykom

Nie zostawiajmy historii politykom

1 września 1939 roku to dla nas, naszego narodu, początek ogromnej traumy i czwartego rozbioru Polski. Bo kilkanaście dni później zaatakował nas sąsiad ze wschodu. I tak, zamiast dwóch armii sojuszniczych, mieliśmy dwóch zaborców. To dla nas powinno być nauczką. Nauczką zawierania odpowiednich sojuszów. Chcesz pokoju, szykuj się do wojny.
Bo z jednej strony takie rocznice powinny skłaniać do zastanawiania się nad przeszłością i płynącymi z niej naukami. Z drugiej to nasz narodowy, moralny obowiązek wracania pamięcią do tamtych wydarzeń. Żołnierz polski wykazał się męstwem i to nie tylko na Westerplatte i nad Bzurą. Powinniśmy jednak pochylać się pamięcią i nad tymi, którzy walczyli, i nad tymi innymi, niemniej doświadczonymi przez wojnę - ludnością cywilną. Bo zwykle mówi się o męstwie i bohaterstwie wojska, a zapomina o ludności cywilnej, która ponosiła dramatyczne konsekwencje. To były ofiary tej wojny.
I ciągle musimy też walczyć z zakłamywaniem historii. Przecież ostatnio znów starano nam się wmówić, że II wojna światowa, najgorsza z wojen, rozpoczęła się 22 czerwca 1941. I tu nie chodzi o ciągłe rozdrapywanie ran, powtarzanie szczegółów. Tylko o pamięć. Jako historyk i muzealnik nie chciałbym, aby przeszłości uczyli nas tylko politycy. Sięgnijmy po książkę lub przyjdźmy do muzeum, aby kształtować w młodym pokoleniu tożsamość i patriotyzm. Jesteśmy to winni minionym generacjom.

Włodzimierz Kwaśniewicz
historyk, dyrektor Lubuskiego Muzeum Wojskowego w Drzonowie

Wojna? Nastoletniej Emilii Kalinowskiej kojarzyła się tylko z pistoletem i szablą, które były w domu po ojcu. Mieszkała w Białej, dużej wsi w powiecie tarnobrzeskim. W 1939 roku o groźbie ze strony Niemców nie mówiono, może dlatego, że mama nie interesowała się polityką i nie tolerowała rozmów w stylu "Droga pani, a czy pani słyszała...". Dla nich wojna wybuchła niespodziewanie, w chwili, gdy pod broń powołano wszystkich braci. Na szczęście, byli na miejscu i nie okupili kampanii wrześniowej nawet ranami. Niewiele zresztą brakowało, a i Emilia trafiłaby do wojska, jako... podwoda.

We wrześniu 1939 czortkowskiej jednostce Korpusu Ochrony Pogranicza przyszło osłaniać "korytarz" w rejonie pobliskich Zaleszczyk, przez który władze Rzeczypospolitej udawały się na emigrację do Rumunii. Było to ostatnie zadanie Czortkowa... Przemarszów wojsk nie widziała. Kiedyś, z jednego ze wzgórz, wraz z rówieśnikami w oddali dostrzegła radzieckie czołgi. Było to 17 września 1939.
W Czortkowie, Białej, jak i na całych wschodnich kresach Rzeczypospolitej nasi sąsiedzi przystąpili do likwidacji kierowniczych warstw narodu polskiego, co odpowiadało rosyjskim dążeniom do kolonizacji zagrabionych ziem. Powołano tymczasową administrację, składającą się z oficerów Armii Czerwonej, urzędników NKWD, Ukraińców sprowadzonych z Ukrainy radzieckiej i po części z miejscowych Żydów. Językiem urzędowym został rosyjski i ukraiński. Na gmachach budynków narodowych, w miejscu orła, umieszczono pięcioramienną gwiazdę z sierpem i młotem. Wprowadzono sowiecką walutę... Jako "pamiątka" z września 1939 w domu pani Emilii został żołnierz z Wielkopolski, który nie miał dokąd pójść.

Kiedy zobaczyła pierwszego radzieckiego wojaka? - A wiecie, co to było powstanie czortkowskie? - odpowiada pytaniem na pytanie. To jeden z mniej znanych faktów z historii tamtych lat.
W Czortkowie już w 1939 r. powstała konspiracja. W rocznicę wybuchu powstania styczniowego zaplanowano akcję zbrojną - atak na sowiecki garnizon, osłabiony wyjazdem dużej części żołnierzy na front fiński. W tej operacji ważną rolę odgrywali gimnazjaliści. W niedzielę, 21 stycznia około 20.00 w kościele oo. Dominikanów spotkało się kilkudziesięciu konspiratorów. Celem ataku miało być odbicie więźniów, opanowanie dworca kolejowego i przedostanie się zdobytym pociągiem, wraz z rannymi żołnierzami, przez Zaleszczyki do Rumunii.

- Brałam udział w przygotowaniach, też powinnam tam być, ale akurat w domu nie było mamy - wyjaśnia pani Emilia. - Byliśmy tylko z bratem Jerzym. On dał mi klucze od domu i kazał pilnować, a sam poszedł, mówiąc, że idzie sowietów zabijać.
Rosyjskich żołnierzy zobaczyła, gdy kilka godzin później przyszli zabrać jej brata...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska