Jest początek grudnia. Furnas to miasteczko położone w... wulkanie. Tak, to możliwe jest w niewielu miejscach na świecie. Ale na Azorach, portugalskich wyspach zagubionych na Atlantyku, to nic nadzwyczajnego. Niezwykłe miejsce, w którym w grudniu jest wiosna, podobnie zresztą jak przez cały rok. I właśnie w tym momencie tutaj pojawiają się bożonarodzeniowe szopki wyglądające dziwnie, zwłaszcza w towarzystwie wrzących gejzerów.
W Portugalii Boże Narodzenie jest jak i u nas świętem rodzinnym. W Vespera do Natal (Wigilię) wszyscy zbierają się przy choince (Arvore do Natal). Potem oczywiście Misa do Galo (pasterka), co oznacza "mszę koguta". To wszystko za sprawą legendy, która mówi, że jedyny raz w dziejach kogut zapiał o północy. I zdarzyło się to w noc narodzin Chrystusa. W kominku płonie fogueira de consoada, polano drewna, z którego popiół zostanie zebrany i później, podczas burzy, wrzucony do ognia, aby domostwo uchronić przed piorunami.
Wreszcie szopki. Pojawiają się właśnie na schodach charakterystycznych azorskich kościołów, w zaułkach miasteczek, czasem zamieniają się w jedna wielką scenę Bożego Narodzenia niemal całe miejscowości. I tak dzieje się właśnie w Furnas. Święta Rodzina, pstuszkowie, Trzej Królowie i inne postacie oddające ducha epoki pojawiają się na kolejnych wzgórzach w oparach wulkanicznych wyziewów. W Portugalii często postać Zbawiciela wstawiana jest do kołyski dopiero po północy. I zaczynają się święta, które w Portugalii trwają aż do Trzech Króli...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?