Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera na przedwiośniu

Rafał Darżynkiewicz
Skuta mrozem i pod grubą warstwą śniegu niczym krokus czy przebiśnieg jakiś dojrzewała przez tygodnie "Pawlicki gate".

Wystarczyło raptem kilka promieni słońca i w polskim żużlu zakwitł kontraktowy "kwiat" dekady. Do akcji wkroczyli prawnicy i w myśl zasady "nie ma umowy, której nie da się podważyć" wykoncepowali historię niebywałą. Piotr Pawlicki - ojciec niepełnoletniego Przemysława - bez wymaganego zaświadczenia podpisał jakiś czas temu umowę kontraktową z Unią Leszno.

Zdaniem prawników, albo raczej doradców klanu Pawlickich pan Piotr nie miał do tego prawa. Umowa jest nieważna, a Przemysław wolnym zawodnikiem. Czy ojciec Piotr jest prawnym opiekunem - o takie zaświadczenie sprawa idzie - rozstrzygnąć ma Speedway Ekstraliga. Współczuję. W paru klubach już kilka dni temu zaczęło się poszukiwanie stosownych dokumentów, bo ich brak może rozkręcić wiosenną karuzelę transferową i nakręcić spiralę ojcowskich żądań.

Pawliccy poszli dalej. Puścili próbną sondę dla zbadania rynku. By sprawa była głośniejsza i bardziej wiarygodna sprzedali mediom historię o przeprowadzce do Gorzowa Wielkopolskiego. Historia transferów Tomasza Golloba, Runego Holty czy Nickiego Pedersena to przecież podatny grunt, by uwiarygodnić gorzowski ślad. Prezes Władysław Komarnicki znalazł się w ogniu pytań i krytyki, że oto "wykrada" Unii utalentowanego juniora. Pamięć mam jeszcze dobrą i jakoś nie widzę klanu Pawlickich idących w bój pod wodzą Czesława Czernickiego. Stal to fałszywy trop. Rozstrzygnięcie już za kilka dni. Trochę dłużej przyjdzie nam poczekać na to, jakie efekty "mącenie" będzie miało na rozwój niewątpliwego talentu jakim jest Przemysław Pawlicki.

Takie afery i aferki dyscyplinie nie służą. Służą jej ludzie "pozytywnie zakręceni". Ot choćby Jarosław Hampel. Śmignął parę kółek po dachu katowickiego "Spodka", a o sprawie mówiła cała Polska. Reklama żużlowca, reklama sponsora ogólnie rzecz ujmując pozytywny obrazek dyscypliny. Takich przykładów nie brakuje. Może są trochę mniej "wariackie", ale są.

Żyłem nadzieją, ściskałem kciuki i oczywiście dmuchałem w telewizor, by Adam Małysz wreszcie zdobył olimpijskie złoto. Wszystko "zepsuł" Simon Ammann. Wojciech Fortuna pozostaje nadal niedościgniony, ale Małysz i tak jest wielki. W polskiej żużlowej rodzinie niedościgniony pozostaje Jerzy Szczakiel. W pogoń za nim już w kwietniu uda się Tomasz Gollob. Niby ma łatwiej niż Małysz, bo na mistrzostwa świata nie musi czekać aż czterech lat. Niby łatwiej, bo Gollob takich Ammanów w ostatnich latach miał kilku, a to Tony Rickardsson, a to Jason Crump, a to wreszcie Nicki Pederesen. Małyszowi się nie udało, ale to nie oznacza, że nie uda się Gollobowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska